Wiem kochana. Rozumiem, my też pozwoliliśmy tacie odejść godnie. Zwyczajnie mi go brakuje. A druga strona medalu różowa nie jest. Najbliższy sąsiad, wujek męża - cierpi niesamowicie. Człowiek praktycznie zjedzony przez raka. Przerzuty do wszystkiego, ból. To jest straszne, ale ciocia ciągnie go za uszy, walczy o każdy dzień. Ehhhh :'(
ja też za wszelką cenę chciałbym pomóc mamie, ale ona już nie chce
Trzeba zawsze uszanować wolę chorego. Nie można egoistycznie podchodzić do tematu, każdy chciałby żeby ten nasz rodzić czy ktoś inny bliski był z nami jak najdłużej ale to nieludzkie na siłę walczyć, nieludzkie na siłe ratować, nieludzkie na siłę stosować różne terapie/lecznie, które i tak nie przynosi efektów a tylko bardziej osłabia tych naszych chorych, wymęcza. Oni wiedzą kiedy przestać, oni wiedzą, że już nie ma sensu i trzeba dać Im godnie przeżyć ten czas, bez bólu, bez cierpienia, bez ciągania po lekarzach ale w domu, we własnym łóżku, wśród swoich bliskich to dla naszych chorych jest azyl największy i bezpieczeństwo.
Taka walka na siłę, to jest czysty egoizm ze strony osób opiekujących się chorym.
Ponieważ u mamy jest podejrzenie przerzutów do kręgosłupa, jutro TAK i się okaże ale potwornie boli ją w odcinku lędźwiowym, lekarka szprycuje ją tylko lekami które nie pomagają a otępiaja na potęgę, dramat jak matką wygląda jak zombie a ból pozostal, żeby w dzisiejszych czasach nie potrafić uśmierzyć bólu to jest żałosne. Gdyby okazało się że są przerzuty i matka dożyje lepsza jest radioterapia czy terapia radioizotopowa? Ważne dla mnie żeby matki kolejny raz nie obciążać. Od kilku dni co jakiś odpluwa taką czarną wydzieliną, co to może oznaczać?
Dzięki Ula moja druga połówko najgorsze że ona się tak męczy.. słaby oddech otępiała głowa i teraz jeszcze plecy, nic tylko cierpienie i dziesiątki tabletek od których same skutki uboczne a najgorszy jest dexamethasone, deformuje ciało człowieka.
Również czytam ten wątek bo moja mama jest na podobnym etapie choroby.
Chciałam tylko napisać że moją mamę pabi dexametazon tak wykańczał że go odstawiła, o skutkach pisać nie będę
Zmieniono na moją prośbę steryd na enkorton i jest lepiej.
Może i u was by coś taka zmiana pomogla?
Witam.
Patrząc na to wszystko z biegiem czasu, stwierdzam że onkologia w Polsce po prostu nie istnieje, jesteśmy tak biednym krajem, który nie potrafi pomóc pacjentowi, jak sam nie szukasz i nie masz pieniędzy to rutynowa chemia i tyle. O każde badanie trzeba się prosić samemu i wszystko sugerować lekarzom czytając najpierw wiadomość na necie nie wspomnę już o terminach, przez ten rok ponad pół roku to były czekania na badania i potem na wynik, to jest chore. Po nieudanym leczeniu zapraszamy do hospicjum stacjonarnego bądź domowego jak ktoś jeszcze sobie radzi. Lekarze z hospicjum nastawieni są tylko na szprycowanie lekami uspokajającymi po których chory śpi i przeciwbólowymi zwiększając dawki eksperymentując lekami może któryś zadziała, mamy tego całe szafki nie zważając w ogóle na skutki uboczne bo chory i tak umrze a leczenie objawowe odpękane. Mama ma tak nienaturalnie duży brzuch jak by była w 6-tym miesiącu ciąży i przytyła w tydzień 6 kg, jak zasugerowałem że może być to woda w brzuchu to przytakują i tyle, może Pan zrobić USG....podejście. Matka tylko śpi odkąd bierze te leki jest coraz gorzej, mówi już od rzeczy i jest na wszystko obojętna, może to choroba tak postąpiła, sam już nie wiem. Generalnie mógłbym tu napisać referat z dokładnymi datami godzinami i postępem choroby, pisząc tu pierwszy post też miałem nadzieję jak wielu tu piszących po raz pierwszy ale mając na karcie leczeń -paliatywne- jest to 100% pewność że najbliższa nam osoba po prostu umrze. Najgorsze jest tylko ból i cierpienie chorego.
[ Dodano: 2018-07-02, 16:50 ]
Chciałbym jeszcze dodać że taki chory jest bardzo załamany i nie chce się leczyć i to nie ma nic wspólnego z jego wolą bo leki też nie pozwalają na racjonalne myślenie i wiadomo że my zdrowi chcemy zrobić wszystko i można w oczach bliskich wyczytać to błaganie o pomoc. U nas lekarze myślą zaściankowo, mam w Moskwie znajomego którego żona wyszła z choroby a też było leczenie paliatywne, tylko że tam jest duża klinika i jest na parterze leczenie konwencjonalne a piętro wyżej medycyna naturalna i lekarze ze sobą współpracują co u nas jest nie do pomyślenia bo jak wspomnisz onkologowi o takim leczeniu to zaraz robi się nerwowy i tłumaczy że to nie jest udowodnione naukowo a czy ich szprycowanie chemią jest udowodnione ???
Patrząc na to wszystko z biegiem czasu, stwierdzam że onkologia w Polsce po prostu nie istnieje
Jesteś rozgoryczony, ale to chyba trochę krzywdzące
Moja mama też choruje, też jest w co raz gorszym stanie, jednak mam świadomość że leczenie choć bardzo ciężkie przedłużyło jej życie.
To jest niestety taka choroba, ciężka, podstępna i umierają nie tylko nasi bliscy ale i slawni i bogaci.
Myślę że gdyby były sposoby no na pewno prof. Religa by żył, a niestety umarł na raka płuc w niespełna dwa lata.
No niestety, ja w tej chwili też się zastanawiam kiedy sterydy które mama względnie toleruje przestaną działać i co potem
I wiem że można było tego uniknąć, że spokojnie przeżyłaby jeszcze ze 20 lat, ale 40 lat palenia niestety zrobiło swoje
Nie będę się rozpisywać bo i tak w tej chwili wiele argumentów do Ciebie nie dojdzie, masz dużo żalu i to wszystko budzi w Tobie ogólny bunt.
Ja też straciłam wszystkich swoich najbliższych na raka, choroba ta towarzyszy mi od moich najmłodszych lat a już młoda nie jestem, znam ten ból, znam cierpienie, znam jak działa medycyna.
Na pewno wiele rzeczy wymaga poprawy a przede wszystkim wszyscy byśmy chcieli żeby rak był chorobą wyleczalna albo chociażby przewlekłą.
Mają szanse na wyleczenie osoby, które złapały raka w poczatkowym stadium ale zazwyczaj większość osób trafia do leczenia w stanie zaawansowanym i Ich szanse są albo minimalne ale częściej zerowe.
Życzę Ci dużo sił w tej trudnej walce, pozdrawiam.
Ja podzielam zdanie po części Twoje ale tez MalgorzatyB i Marzeny. Jesli zachoruje ktoś bliski, mamy żal do wszystkiego i wszystkich. Do systemu, do lekarzy, którzy czasami traktują naszą bliską osobę jak kolejny "przypadek ". Ale tak jak mówię, w większości to wina systemu i biedy w nfzcie. Nie oszukujmy się. Brak funduszy na podstawowe tk, które powinno być standardem jak RTG. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Sami ostatnio musieliśmy wybierać- wysłać tate na tk prywatnie albo czekac 4 miesiące, gdzie za 4 miesiące powinna byc następna wizyta. Takie sa realia, których nie da się zmienić.
Ale dla marnego pocieszenia- medycyna przy leczeniu paliatywnym np w Niemczech wyglada podobnie.. morfina i przedłużanie życia.
Poza tym, rak sam w sobie jest juz jakims wyrokiem nie w znaczeniu śmierci ale w zmianie tego zycia o 180 stopni, podejścia czy doceniania. I uwierz, ze mimo tego, ze moj tata dostał jakas szanse w postaci operacji, mamy wszyscy swiadomosc miedzy innymi dzieki temu forum i historii jakie tutaj są, że kiedys możemy lub będziemy przechodzić to co Ty dzisiaj z mamą.
Takie to dziadostwo.
Życzę Ci dużo siły.
Przyszedł ten czas, że o dziwo żal i rozgoryczenie już minęło, rok czasu z walką zrobił swoje, wiem że to chore ale mamy już zakupioną suknię do trumny bo potem może nie być na to czasu , oczywiście mama o tym nie wie ale będzie w jej ulubionym kolorze, ma już ostatnią spowiedź załatwioną jak była jeszcze w szpitalu, sama się przygotowywała do wszystkiego od miesięcy, sprawy notarialne też już z głowy....i co czekamy wszyscy na śmierć, jakie to egoistyczne i niemoralne, może tylko ja tak mam.
.i co czekamy wszyscy na śmierć, jakie to egoistyczne i niemoralne, może tylko ja tak mam
Nie, nie tylko Ty tak masz
Ja też wiem w czym pochowam mamę, też sakramenty mamy już przyjęte.
I wiesz co, myślę że to właśnie jest normalne, śmierć jest nam dana w momencie jak się rodzimy. Współczesna popkultura zepchnęła proces odchodzenia w niebyt, nie ma starości, nie ma cierpienia.
Wszyscy są piękni, młodzi i fit.
Dlatego jeśli tę śmierć chociaż trochę uda nam się oswoić, to tak głupio się czujemy.
Tata odszedł w niecałe 9 m-cy. Przy doskonałych wynikach, ogólnym dobrym stanie wizualnym, zmniejszonym o pół guzie płuca. To badane, tamto ale nikt nie pomyślał o tk głowy, nie było badania pet. To są braki, to też moje niedopilnowanie. Czytając to forum, gdy ostatni raz tata był w szpitalu dosłownie wydarłam to tk aby wiedzieć: głowa wolna czy zajęta. A potem poszło szybko, za szybko :'( Jak u Ciebie. Mama siedziała z tatą non stop więc kupowałam jej jakieś bluzki i inne czarne rzeczy. Wybrałyśmy miejsce spoczynku. A tata w pokoju obok żył i miał się dobrze. To nie jest normalne. Ok, na tym forum, wśród nas - może. Ale na zewnątrz? wątpię...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum