Niestety sytuacja dziś się tak pogorszyła, że dziadek nie nadaje się do przewiezienia. Nie pozwala się umyć, przestał jeść, ma duże problemy krążeniowe i zaczynają siniec mu palce. Najgorsze jest, że nam mówi, że go wszystko boli a lekarzom, że nic go nie boli i nie dostaje nic przeciwbólowo. Nie wiem co robić.
Moja Mama też tak robiła. Mi marudziła, a lekarzom mówiła, ze wszystko w porządku.
Jak Dziadek będzie bardzo cierpiący to wtedy lekarzom powie. Oni zresztą sami zobaczą.
Lekarz mający doświadczenie rozpozna cierpiącego chorego wymagającego wsparcia farmakologicznego.
Co robić? : wsłuchiwać się w potrzeby Dziadka i zapewnić mu komfort. Ale tak jak On chce.
Nie tak jak Ty sobie wyobrażasz . Być może Dziadek chce być do końca świadomy, a nie sedowany. Najważniejsza dla chorego jest obecność bliskich.
i napisz co u Was, bo sine palce nie wróżą dobrze
_________________ Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. – (Aureliusz Augustyn z Hippony)
Dziadek zdecydowanie nie chce być świadomy. On zawsze mnie prosił, żeby jak będzie źle to zrobić tak żeby spał. On nawet nie wie, ze to rak, chociaż czuje ze to końcówka życia. Ja oczekiwałam, że sedacja będzie tam możliwą alternatywą w razie wystąpienia niemożliwych do opanowania inaczej dolegliwości, na razie mimo złego stanu nie ma takiej potrzeby.
Dobranie odpowiedniej dawki morfiny, może coś uspokajającego i uwierz, że pacjent przysypia, nie czuje bólu. Moja ciocia wyła z bólu, ale jak tylko znalazła się pod opieką hospicjum wdrożyli odpowiednie leki i ciocia nie czuła nic,nie dusiła się fakt, że była na pół przytomna. Ja osobiście wolałam, żeby była taka nieświadoma niż miałaby cierpieć z bólu.
Ja miałam na myśli głęboką sedację, w której pacjent nie ma świadomości, jest to rodzaj narkozy. Jest ona zaleca w leczeniu ostatniego rzutu bólu trudnego do opanowania przez krajowego konsultanta opieki paliatywnej. Podkreślam, że wiem, że to ostateczność i w przypadku dziadka prawdopodobieństwo potrzeby tego zastosowania jest bardzo niskie. Chciałam tylko żeby lekarz mnie uspokoił i powiedział, że zrobią tak żeby dziadek nie cierpiał a on powiedział coś odwrotnego.
Sytuacja u nas znowu się zmieniła. Wczoraj dziadek przelewał się przez ręce, mówił, że chce umrzeć. Dziś czuł się bardzo dobrze, siedział sam, dużo zjadł, poszedł z pielęgniarką do łazienki. W środę prawdopodobnie go zatem wypiszemy i skorzystamy z hospicjum domowego. Nie wiem czemu ten stan tak ciągle się zmienia.
Bogdusia czy korzystałaś może z pomocy tego hospicjum ?
My mieszkamy po 2 stronie Wisły - dzielnica Rembertów, nie wiem czy oni do nas będą mogli dojeżdżać.
Terlewa czytałam twój wątek, że korzystaliście z hospicjum, domyślam się, że właśnie z tego poleconego. Czy dobrze działali przeciwbólowo ? Mąż nie cierpiał ? I czy udało się im coś poradzić na ataki padaczki ?
Tak, wspaniałe Hospicjum, byli nawet w niedzielę po 21.00 , leków przeciwbólowych nie trzeba było stosować, nic Męża nie bolał.o Dostałam morfinę w gotowych zastrzykach w czasie agonii. Leki przeciwpadaczkowe były bardzo dobrze ustawione, nie było ataków.
Zgłosiłam "nagle" potrzebę wizyty, dowiedziałam się że jest kolejka, muszę czekać, ale telefony co godzinę odniosły skutek natychmiastowej wizyty, która trwała ok. 4 godzin (wybudzenie po ataku padaczki, leżał dobę nieprzytomny).
Serdecznie pozdrawiam
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Terlewa baaardzo dziękuję za polecenie hospicjum, jutro tam będę dzwonić.
Czytam różne wątki na forum i widzę, że w każdym opisywanym tu przypadku rozsianego nowotworu płuc stosowano jakąś chemię w celu przedłużenia życia / poprawy jego jakości. Zastanawiam się czy dobrą decyzję z rodziną podjęliśmy. Dziadek ma dokładnie raka płaskonabłonkowego płuca lewego o wym 5X7X9 cm guz jest w trakcie rozpadu i znajduje się w dolnym płacie. Ma 2 guzki ok 2 cm w płucu prawym i liczne zmiany meta w wątrobie. Nie ma nic w węzłach chłonnych i nie wiemy co jest w głowie ( nie miał badania). Bronchoskopia wykazała, że ilość komórek nowotworowych w płucach jest bardzo niewielka (cokolwiek to znaczy). Dziadek jest po 2 zawałach, ma utrwalone migotanie przedsionków, miał też 3 lata temu niewielki udar, przez który ma zawroty głowy. Jak wyżej pisałam ma prawie 88 lat. Po wyleczeniu zapalenia oskrzeli i spuszczeniu 3 l wody z płuca, nie ma większych problemów z oddychaniem. Nic go nie boli i nie dostaje żadnych leków przeciwbólowych. Je w miarę normalnie, także pokarmy stałe. Przestał odksztuszać krew (chyba przez to że włączono mu deksametazon), ale nie ma kompletnie siły. Jest w stanie postać chwilę, ale nie chodzi. Jest natomiast człowiekiem bardzo twardym i mówi, że za parę dni wszystko wróci do normy (nie wie, że to rak), ma ogromną wolę życia. Miesiąc temu dziadek sam robił zakupy, zajmował się chorą na alzheimera babcią, jeździł na rowerze. Zastanawiam się, czy dobrą decyzję podjęliśmy z rodziną, że nawet nie skonsultowaliśmy go z onkologiem. Wiem, że rokowania są żadne, lekarz mówi, że on raczej umrze na serce, a nie na raka. Mam pytanie, czy to, że nie próbujemy w żaden sposób podjąć leczenia paliatywnego w tej sytuacji Waszym zdaniem jest słuszne ?
Lucky, tego czy robicie dobrze czy nie nie lecząc dziadka nikt Wam nie powie. Myślę że dziadek powinien mieć tu decydujące zdanie i powinien wiedzieć co Mu jest. Pacjent jest dorosły i ma prawo decydować o sobie. Konsultacja onkologiczna powinna być według mnie,i dziadek wspólnie z lekarzem powinien podjąć decyzję, może lekarz stwierdzi że leczenie w obecnym stanie nie pomoże a tylko zaszkodzi, tego nikt nie wie.
_________________ Tatuś walczył 3 tygodnie - diagnoza DRP z przerzutami do kręgosłupa i wątroby 05.12.2014r. - 26.12.2014r. (*)
Dziadek nie chce wiedzieć co mu jest, powiedział mi wprost idąc do szpitala, żeby wszystko załatwiać poza nim. Po informacji, że to rak załamałby się, bo jego siostra i brat i umarli na raka i to w dużych cierpieniach.
[ Dodano: 2015-12-10, 14:11 ]
Dzwoniłam do tego hospicjum na targówek i jest problem :( Otóż kategorycznie wymagają, aby dziadek wiedział, że umiera i na co choruje i twierdzą, że w każdym hospicjum tak jest i znowu nie wiemy co robić, bo taka wiadomość go załamie
U nas przy zgloszeniu nikt nic takiego nie wymagal!!!
Wazne jest aby chorego nie zamartwiac, to normalne ze kondycja psychiczna jest najwazniejsza.
Nie rozumiem skoro dziadek nie chce wiedziec ze ma raka to HS czy HD musi to uszanowac, ma do tego pelne prawo jako pacjent.
Zdaje sie ze zle trafiliscie, zapiszcie dziadka na HD, i dopoki nie bedzie potrzebowal pomocy poprostu nikt nie przyjdzie i tyle jak tak mam zalatwione ze dopoki nie bedzie potrzebna pomoc nie przyjdzie, jezeli sie pogorszy, zacznie sie bol, wtedy mamy po nich zadzwonic.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum