Dzięki wszystkim!
tata dzisiaj przyjął lampe, ale niewiele wiem, bo mnie przy tym niestety nie było. Brat- który też ma raka, właściwie przerzut do płuc, po operacji ślinianki i wycięciu nerwu twarzowego, mówi niewyraźnie, zwłaszcza przez telefon- go zawoził, bo okazało się, że w Wałbrzychu mają lepszy sprzęt i sobie poradzą. Jutro jadę i wszystkiego się dowiem
Póki co, jestem zmęczona i wystraszona. To już trwa 5 rok...a właściwie to od zawsze, bo rak należy do rodziny...
Jak tylko wrócę to się odezwę, trzymam kciuki za wszystkich!!!