Witam, mąż kończy za parę dni 24 lata, nie ma siły żyć, a ja nie wiem jak mu pomoc.
Wszystko zaczęło się w maju 2009, od bólu w odcinku kości ramieniowej , mąż chodził do lekarza, ona dawała mu maści przeciwbólowe i na tym się zakończyło. W sierpniu ból był nie do wytrzymania
Wysłali męża na tomografie komputerowa, okazało się ze ma coś na kości ramieniowej o wielkości 6cm, postanowili zrobić biopsje bo nie wiedzieli czy rak był na początku na kości czy na mięśniu.
Wykonali biopsje, nie punkcyjnie jak się dziś robi tylko normalnie go rozcięli, po biopsji czekaliśmy na wynik 8 tygodni to skandal!!!!!!
Ani chemii osłonowej ani nic mąż nie dostał, tylko morfinę, po 8 tygodniach rak urósł na 16cm, zajął już łopatkę i część obojczyka, mąż po potwierdzeniu ze to
kostniakomiesak dostał chemię i to jak poszłam i narobiłam awantury, że ile to można czekać, dostał chemię, którą źle mu podłączono, miała lecieć 4 godziny, przeleciała w 2 godziny, a jak zapytałam lekarki co teraz to kazała się modlić, żeby to przeżył, to była chemia
cisplatina i to ona odmieniła nasze życie, mąż przez nią ma popalone nerwy dopiero teraz wraca mu czucie w nogach i ręce,
Mąż bardzo przeszedł pierwsza chemię, w parę dni stracił na wadze 20kg, myślałam, że to niemożliwe, żeby aż tyle. Mąż brał chemię co tydzień, co dwa, czasami większe przerwy bo źle to znosił, w styczniu 2010 mąż
stracił rękę, część obojczyka i całą łopatkę i to zaważyło na naszym życiu :( mąż do dziś nie może się z tym pogodzić, ja po części tez bo nie jest nam łatwo.
Po operacji, jak tylko było możliwe, mąż wrócił do szpitala na chemie, skończył ją w lipcu 2010 roku, potem badania kontrolne co 3 miesiące i robiliśmy je w listopadzie - wszystko niby super.
W grudniu konsultacja z lekarzem i powiedziała tak - że tak jak mąż przeszedł chemię i to wszystko to już na 98% nigdy nie będzie miał raka, w marcu badania kontrolne rozmowa z lekarzem i wszystko w porządku, do kwietnia 2011 kiedy to zadzwonił telefon. Lekarka powiedziała, żebyśmy jak najszybciej przyjechali, okazało się, że nas okłamano i że mąż ma
przerzuty na płucach na jednym po 2-3cm a na drugim po parę milimetrów.
Poprosiliśmy o CD z wynikami z listopada i marca i pojechaliśmy do specjalistycznej kliniki płucnej i wtedy okazało się ze pani zrobiła podwójne kopie
[Jak rozumiem, dwa razy skopiowała płytę z marca. /F.] i że badania z listopada zaginęły, tzn. że niby mąż nie był na nich, a wiem, że był, bo byłam z nim. Zawsze wszystko zapisuję i pilnuję, bo mąż nie pamięta.
Wtedy znalazłam w internecie alternatywne metody leczenia raka, postanowiliśmy spróbować, zakupiłam witaminy i mąż brał duże dawki, dwa tygodnie przed pierwszą operacją.
Po operacji rak częściowo obumarły, po drugiej operacji, która odbyła się 6 tygodni później w ogóle nie wiedzieli, czy to były przerzuty, a tego dlaczego były obumarłe, nikt nam nie potrafił wytłumaczyć, bo to wyglądało tak, jakby to było zabite przez chemie, a przecież mąż nie brał chemii.
Następne badania kontrolne sierpień - zauważyli narośl na bliźnie po amputacji ręki, stres niemożliwy, potem wzięliśmy wyniki i objechaliśmy paru lekarzy co oni o tym sądzą, okazało się że to mały mięsień, który lekarze zostawili dla męża żeby mógł nim sterować protezę, kamień spadł mi z serca.
Październik 2011 - badanie PET, które nie wykazało nic aktywnego
potem w tym roku w styczniu wyniki badan zwykłego tomografu komputerowego wykazały przerzuty na płucach, chcą znowu dać chemię mężowi, ale odmówił - skoro to nie jest aktywne to niech sobie będzie, mąż czuje się świetnie.
Stosujemy dalej alternatywne metody leczenia wyniki idealne tylko
hcg mąż ma podwyższone i trochę się martwię :( ale poczekamy za miesiąc albo dwa mąż pójdzie wykonać badanie PET, a wy jak sądzicie, czy badanie PET może być niewiarygodne ????? Sama nie wiem ,ale mąż powiedział, że woli umrzeć w spokoju, niż od chemii.........
Tak bardzo się boję :(
Joweg
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2012-02-23, 13:29 ]
Do joweg i wszystkich Forumowiczów: posty bez chociaż podstaw ortografii i interpunkcji naprawdę ciężko się czyta, a co dopiero wyciąga z nich istotne dla historii choroby informacje - miejcie to na uwadze...
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Finlandia: 2012-02-23, 13:55 ]
Spędziłam właśnie pół godziny na dodawaniu do tego postu akapitów, polskich znaków, przecinków i na wytłuszczaniu kluczowych informacji. Nie powinnam była tego robić, bo przez takie poprawianie bylejakość może stać się regułą.