ciezko z nia rozmawiac....ojciec uwaza ze jak lekarka nic niemowila zeby np miedzyczasie robic badania to niewolno....a do brata napisallam teraz jak sie czuje to nawet nieodpisal...chora rodzina...
mowilam ze rano ja maz zawiezie do badania i dowiezie do domu zeby nielazila...to nie...wszystko na nie bo tak ma byc po chemi..tylko nie wiem gdzie takie brednie wyczytala...brat chory lazi...prosilam zeby sie podleczyl..ze ona bedzie lapac infekcje..zeby nie palil w domu..jak grochem o sciane....a pozniej bedzie plakal...
moja mama ma wbc i crp wysokie...az 67...i podali chemie i nikt sie tym niezainteresowal...a teraz podali dolewke choc crp niepowtarzali...moze uda mi sie ja wygnac na badanie teraz po swietach....
i co ciekawe jak lezala na pulmonologi i miala crp 27 to podali antybiotyk..a teraz 67 i nic
[ Dodano: 2011-12-27, 19:37 ]
Mariolka i jak tata?jaka chemie podali?dwuskladnikowa?
mama dzis chyba lepiej.znowu slabo slala w nocy..rano miala 37,6...teraz sie zdrzemnela i mowi ze lepeij..caly czas cdzuje bolw miejscu guza...ale mowi ze da sie wytrzymac...posprzatala cos..polazila...i wazyla sie..wazy 52 w ubraniu wiec moze przytyla choc troszke..cos z 1kg..bo ta waga w domu wazy wiecej niz w szpitalu.dzis pierwszy raz pila pokrzywe..bo jej czytalam o Twoim tacie ze go chwalili za wyniki i pytali skad taka dobra hemoglobina..i sok tez pila...:)))mowila ze pokrzywa obrzydliwa..heheheh
pokrzywa obrzydliwa potwierdzam dostaliśmy drugi składnik NVB. za tydzień dolewka. tata dobrze. Pan obok który brał chemię po raz pierwszy czuł się strasznie. ledwo siedział. lekarz podszedł do niego dał mu przeciwbólowe a jego strasznie brzuch bolał. i lekarz kazał mu pić siemię 3 razy na dobę. i mówie tacie słyszysz nawet lekarz każe może teraz będzie pił chętniej. straszne opory do siemienia ma, wszystko piję tylko nie chce tego siemienia. znaczy piję bo ja upierdliwa kobieta jestem. przyjechaliśmy o 9 rano, lekarz był od 15!!!! tyle godzin czekaliśmy. potem kolejka. teraz przyjechałam. prosiłam pielęgniarkę żeby zadzwoniła do lekarza i podała wyniki czy nam dziś poda, ona mu przedyktowała i on powiedział że sam chciałby mieć takie wyniki potem na konsultacji powiedział ojcu że wyniki ma naprawdę dobre. więc troche nas podbudował aha i że nie widzi potrzeby pić nutridrinki w jego przypadku. więc powiedz mamie żeby działała z tymi rzeczami. przecież to nic nie kosztuje a na pewno coś da. dziś był inny lekarz taki młody prze sympatyczny. mama dalej pali?
super to sie tata podbudował....a ten gosc obok kurde juz przy podawaniu mial bole..niefajnie...
mama niby lekko lepeij ale dola ma strasznego...dzwonilam teraz to plakala..mowi ze niemoze zniessc tego ze caly czas sie zle czuje i ze jest zamnieta w domu...dzis troche prala sprzatala to czas lecial..ale goraczka 37,6 teraz..mowi ze zawsze jak ja boli tu w oskrzelach to potem ma goraczke...tak jak ten lekarz tlumaczyl..ze jak sie cos tam przytyka to jest goraczka...mowie jej ze jak sie bedzie w miare czuc to zeby sie jutro ubrala i poszla do kiosku spacerkiem po jakas gazete...przejdzie sie,przewietrzya nie idzie przeciez do pomieszczenia zamknietego wiec nic nie zlapie od nikogo
brat dzwonil ze kolega z pracy ma grype zoladkowa..spanikowany biedny...mowi ze lazi kilometr od niego ale przeciez dotykaja tych samych sprzetow itd...kazalam mu rece umyc dokladnie...i kupic sobie i mamie probiotyk jakis...jeszcze nam tego potrzeba...
mama mowila ze nutridrinki teraz pije co 2 dzien bo juz niemoze codziennie...ze je owoce bo niejadla bo myslala ze ma zgage a to figa to byl rak...te wezly pewnie....mowila ze to moglo z rok temu juz cos sie dziac bo tak niby odczuwala ta pseudo zgage...ech...
caly czas niemoze zrozumiec dlaczego jej tego nieycieli jak przyjezdzaja ludzie ktorymm wycieli a potem truja to co jest w wezlach...tak miala ta babka co znia w nocy lezala...wycieli bo zaszybko roslo a teraz ma chemie na wezly....bo w ezlach ma przerzuty...ja tez tego nierozumie...orzeciez lepeij by bylo wyciachac tego wielkiego guza a reszte truc niz truc az tyle..co poradzic
dobrze ze dodali Wam ten dodatkowy skladnik...przynajmniej bedzie leczony tak jak powinien...i dobrze ze wyniki sa super:)ciesze sie
tata też ma tak że się wkurza że siedzi w domu. a jak mam z kościołem? może na mszę by chodziła, zawsze by się coś przeszła., może by ją to jakoś uspokoiła. w sumie zimno nie jest. przy stadium IIIb to od razu nie operują. własnie nie wiem jak było czy go bolało wcześniej bo udawał przy pielęgniracę że jest ok a jak wyszła to zaczął się zwijać. cały mokry, biedak tak go sponiewierało. Może tak sie nie przejmujacie tą grypą żołądkową czasem człowiek tak się nakręca że już wydaje się że wszystko może zaszkodzić
[ Dodano: 2011-12-27, 22:40 ]
u nas ojciec zabiera się za remont łazienki. lekarz powiedział że w zasadzie nie powinien ale już tak chce to ubrać maskę. myślę że pewnie mu to może zaszkodzić ale to siedzenie bezczynne działa na niego strasznie, więc chyba lepiej się poprostu przejść z pieskiem
[ Dodano: 2011-12-27, 22:40 ]
nie napisałaś czy mama pali?
pali dalej...
chciala isc do kosciola ale caly czas sie zle czuje...moze jutro do tego kiosku pojdzie...
ona jest bardzo wytrzymala na bol..musi jej to rzeczywiscie dawac w kosc...
mowi ze liczyla na to ze po chemi posci ta goraczka i wogole bedzie sie czula lepiej..tak ludzie w szpitalu opowiadali...ze ten lepeij..tamten lepeij a tu slabo lepeij....ja juz nic nie wiem...
pytam o to palenie, bo pytałam się o to lekarza ( nie przy ojcu oczywiście) czy to rzeczywiście aż tak bardzo źle że pali( pumolog mówił mi żebym go nie męczyła bo teraz to już nie wiele da). on na to że zagranicą nie leczą jak ktoś pali. że fajnie by było jakby nie pali albo chociaż tak z 5. ale że to dużo już nie zmieni, więc chyba nie będą go męczyć. Kasiu nie słyszałam żeby ktoś lepiej się czuł. tata jest uzależniony i lekarz powiedział że może dlatego tak dobrze to znosi. lekarz mówił że np można czuć ulgę przy chemii jak coś boli, ale ogólnie człowiek jest taki słaby. tak nam lekarz mówił.
czyli ze juz nigdy sie normalnie nie bedzie czula? zawsze ja cos bedzie bo0lec albo slaba bedzie...masakra...to wegetacja nie zycie...kurde moja babcia miala raka ale tak to niewygladalo...:((
mama kaszlalo w nocy bardzo...rano miaqla 37,3..mowila ze ja dzis mniej kosci bola i jakby lepeij sie czuje...ech...wyszla z domu bo brat dzwonil ze wstal i jej nie ma...
caly czas nierozumiemy dlaczego niektorym wycinaja a niektorym nie
caly czas nierozumiemy dlaczego niektorym wycinaja a niektorym nie
Wycinają tym, którzy to przeżyją i coś im to da. Jeśli się nie da wyciąć wszystkiego bez zabicia pacjenta, to nie ma sensu wycinać tylko części - oczywiście jeśli mowa o raku płuca.
no ale tak logicznie..wyciac wielkiego guza ktory pluje syfem a truc to co jest w wezlach....nie byloby lpeiej dla pacjenta...łatwiej zabic malutkie ilosci niz wielkiego 7cm guza...czy naciek...
mama wyniki miala bardzo dobre...wydechowo ok...wydolnosciowo super....no teraz juz pewnie nie jest....kurde odkad to ruszyli bronchoskopia jest tylko gorzej:( wcale jej sie nie dziwie ze zaluje ze to ruszala...ja tez zaczynam miec wyrzuty ze ja gnalam do lekarza...nic ja niebolalo...kaszlala malo...teraz moze troche wiecej...nie byla slaba..tylko miala te stany podgoraczkowe po 37...37,5 max...jesli juz nigdy nie ma byc lepeij to po co było w tym grzebac:(((
no ale tak logicznie..wyciac wielkiego guza ktory pluje syfem a truc to co jest w wezlach....nie byloby lpeiej dla pacjenta...łatwiej zabic malutkie ilosci niz wielkiego 7cm guza...czy naciek...
Mówiąc kolokwialnie - ten guz wypluł masy syfu już dawno temu. I ten syf zdążył rozsiać się już po organizmie - m.in. w węzłach. Jeśli zajęte są węzły daleko od guza, to znaczy, że najprawdopodobniej syf rozlał się także w innych częściach organizmu, tylko po prostu nie widać tego jeszcze w badaniach.
Mówiąc bardziej naukowo - jeśli badania wykażą, że kom. nowotworowe są nie tylko w ognisku pierwotnym (tym guzie), ale też w węzłach chłonnych, to znaczy, że rak zaczął się już rozprzestrzeniać po organizmie. Pytanie tylko jak bardzo mu się to udało - to (tłumacząc dość ogólnikowo i po łebkach) można określić oceniając które węzły chłonne są zajęte. Czy są tuż obok guza, czy np. po przeciwnej stronie niż on, czy w ogóle bardzo daleko od niego. Im dalsze węzły są zajęte, tym bardziej choroba rozwinięta i większe prawdopodobieństwo, że pojedyncze kom. nowotworowe przeszły już do innych organów (nie wykaże tego żadne badanie).
Dlatego nie okalecza się pacjenta bardzo trudną, obciążająca operacją, jeśli nie ma się pewności, że choroba jest na tyle ograniczona, że cierpienie to jest warte późniejszego wyleczenia.
kasia123m napisał/a:
jesli juz nigdy nie ma byc lepeij to po co było w tym grzebac:(((
Po to, abyście zyskały więcej wspólnego czasu - bez leczenia tego czasu mogłoby być mniej.
no tak rozumie....tylko czttajac o dzialaniu chemioterapi to ona ma za zadanie wstrzymac podzial komorek lub badz zabic te co juz sa( nowotworowe).jesli sa to pojedyncze komorki to pewnie jest to w stanie zrobic( pod warunkiem ze dana chemia dziala na danego nowotwora).Pisza tu niektorzy ze niewielkie przerzuty znikaja....a wielkie guzy sie zmniejszaja...a jesli by niebylo wielkiego guza to teoretycznie byloby łatwiej.
wiem ja sie mieszam a to pewnie poprate jest wieloletnimi badaniami i tak ma byc....ale czasami mamy wrazenie z mama ze to niesprawiedliwe.
kolo mamy na chirurgi lezala pani..moze w wieku mamy..wycinali jej guza 15 na 9...bo rosl..3 bronchoskopie idwa ebusy nic nie wykryly...ale wycinali bo rosl.malo tego przywiezli ja na drugi dzien po operacji na normalny oddzial...bolalo to fakt ale zle niewygladala...pewnie znow sie myle bo osoby ktore przeszly ta operacje by mi napisaly ze dochodzi sie do siebie tygodniami...czytam przeciez watki...ale czlowiek sobie tak mysli ze moze byloby lepeij.
pewnie w tym wszystkim macie racje..ze operacja by ja oslabila bardzo,,,a musieliby odrazu reszte truc chemia...i to by ja jeszcze bardziej oslabilo..jak nie zabilo..ale tysiace mysli kraza mi po glowie
jakos mnie to dobilo jak Mariolka napisala ze ona sie juz nigdy dobrze czuc nie bedzie...wogole sie boje ze ta chemia niedziala...jakas poprawa niby jest ale boje sie ze zamala...kaszlala dzis w nocy ponoc..ale mowi ze na plasko spi...kosci ja bolaly 3 dni..dzis juz duzo mniej..ja juz nie wiem...chcialambym zrobic wszystko co sie da..jak kazdy
a jakiegos prywatnego oknologa w krakowie znacie..moze by skonsultowac gdzies to leczenie
nadal nie wiemy co z ta laczona terapia w zamknieciu od lutego..mama mowi ze psychicznie niewytrzyma..
Kasiu chodziło mi o to że nie słyszałam, żeby po kimś chemia od tak spłynęła , czyli żeby nie miał albo nudmości albo włosy nie wypadł albo ktoś tam stracił na wadzę. a nie, że Twoja mama nie będzie się już nigdy dobrze czuć. wierzę w to że chemia zadziała i że będzie dobrze. naprawdę. nie to miałam namyśli. przepraszam, że Cię zmartwiła, chciałam Cie pocieszyć żebyś się nie przejmowała tymi skutkami chemii
[ Dodano: 2011-12-28, 23:53 ]
powiem Ci jeszcze, że jakoś tą operacją się nie przyjmuj , trzymaj kciuki żeby chemia zadziałała, żeby jadła dobrze. w życiu bywa różnie, Pan co z tatą bierze chemię od 5 lat jest chory bez operacji, drugi ja miał i ma nawrót. nie ma reguł. zarówno Tobie jak i mi lekarz powiedział, że jest jakaś szansa an operację. pewnie się rzadko zdarza ale jakaś jest. tego się trzymajmy nie idź na konsultację kasa wywalona w błoto. widzisz na forum każdemu dają podobne schematy. lepiej coś kup mamie za te pieniądze. i niech je. soki piję. siemanko. zawsze coś wzmocni i dzień wypełni. nie poddawaj się. nie wolno Ci. Mama jest wśród nas. nie zapominaj o tym. sama widzisz, że babcia miała raka u umarła na wrzody. nic nie przewidzisz. równie dobrze nas jutro może nie być.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum