Coś tu ostatnio tak cicho. Zresztą ja też się nie odzywałam - jakiś wirus przetoczył się przez moją rodzinę niczym huragan. Najpierw złapało mojego męża, potem dziecko, a na końcu rozłożył mnie. Na szczęście sytuacja już jest opanowana.
Janka jak czuje się mama? Co z tą wydzieliną? Mój tata miał dosłownie tak samo. Teraz tak sobie myślę, że to raczej nie może być przypadek. U taty niby stwierdzono zapalenie krtani, i ja tego nie podważam, ale jak teraz to wszystko z perspektywy czasu oceniam, to może to zapalenie krtani było efektem zbierającej się wydzieliny....Może to jest jakiś objaw tej paskudnej choroby....sama nie wiem.
A jak wyniki badań? Koniecznie daj znać w wolnej chwili.
Pozdrawiam Ciebie i pozostałych forumowiczów bardzo serdecznie:)
Witam Wszystkich Serdecznie i Ciebie Asiu! Hmmm co tam u nas...musze przysznać nie jest źle. Mama czuje się dobrze, choć nadal jest bardzo słaba ale...byłyśmy u pulmonologa, który stwierdził, że nie ma zapalenia płuc:)Choć muszę przyznać, że z lekarza straszny buc...wychodzi kompleks niższości mniejszego miasta...nie dość, że usłyszałyśmy komentarze co do naszego leczenia w Szczecinie to jeszcze zapytał mamy czy zdaje sobie sprawę z rokowań, czy lekarz ze Szczecina tłumaczył ile czasu jej zostało! Mama oczywiście rozumie czym jest nowotwór złośliwy w jej stadium, choć nie zna rokowań statystycznych...prawie się zagotowałam bo kto go prosił o takie bonusy!!!!!Dopiero co mama pozbierała się troszkę psychicznie i zebrała siły do walki, a ten jej prawie w twarz wykrzyczał, że umiera i nie ma już szans, a no i, że zapalenie płuc w jej przypadku to jest pikuś!MASAKRA!!! Czekamy teraz na wyniki angio TK w związku z wysokimi D-dimerami. Kardiolog po wczorajszej wizycie uważa, że nie ma tu zatorowości płuc ale czekamy na potwierdzenie z TK. Najfajniejsze jest to, że to ona zaleciła stosować syrop odksztuszający dzięki czemu flegma lepiej się odkleja, zleciła zrobienie badania czy mama miała infekcję i poziom CRP wyszedl spadkowy czyli cos było i się goi - tak uznała. Z mmojego punktu widzenia takie działania powinien podjąc pulmonolog, a ten przepisał mamie leki przeciwbólowe choc mama mówiła, że w zasadzie to nie odczuwa bólu tylko ma problemy z odksztuszaniem...Nie ma to jak spojrzec na 74 kobietę i stwierdzić - PRZEPRASZAM WSZYSTKICH - że jak ma raka w tym wieku to nie warto nic robic tylko do grobu:( Ech....muszę konczyć bo mama ziewa, a ja jej tu klikam na kompie:) POZDRAWIAM WSZYSTKICH! Odezwę się jutro....na spokojnie...
Jak słyszę o takich lekarzach jak opisywany przez Ciebie pulmunolog, to cała się gotuję. Tyle się mówi o pozytywnym nastawieniu, o tym że od tego zależy połowa sukcesu, a co niektórzy nadal swoje! Oczywiście trzeba cenić szczerość lekarza, ale nawet on nie ma prawa pozbawiać pacjenta nadziei i sensu walki z chorobą!
Mój tata miał to szczęście, że trafiał na prawdę na fajnych lekarzy. Mimo faktu, iż zmuszeni byli niejednokrotnie do przekazywania bardzo złych informacji na temat stanu zdrowia, robili to w taki sposób, że wszyscy odnosiliśmy wrażenie, że mimo beznadziejnego stanu, bardzo tacie kibicują, że robią wszystko by pomóc, a przede wszystkim, że o niego walczą. Szczerość, która dobija, zamiast motywować niestety bardziej szkodzi niż pomaga.
Pozdrawiam:)
Witam Wszystkich,
u nas jak w kalejdoskopie:/ sama już nie potrafię ocenić czy jest dobrze czy jest źle...ostatnie dni - weekend słabawy, mama bez sił, mało spała, trochę ją mdliło, zaczęły wypadać włosym choć tym się najmniej przejmujemy. Mamę pobolewa jajnik:( zmartwień nie ma końca, bo angio tk wykazało miękką blaszkę miazdżycową, zwężenie do 60%, której w tej chwi,li nie możemy zooperować - tak stwierdzili lekarze, ze względu na ostatnią operację mamy i ogólny stan zdrowia(w tym leczenie chemią) zbyt duże ryzyko... Na szczęście nie ma zatorowości płucnej. A propos bolącego jajnika...czy w końcu ktoś skieruje nas na jakieś badanie z NFZ'etu? Bo wszystko robimy prywatnie. Czy skoro jesteśmy w trakcie chemii to lekarze uważają, że póki co badania nie mają sensu i po zakończeniu 6 cykli- jeśli się uda, lekarze w końcu sprawdzą co w trawie piszczy...
Jutro jedziemy do Szczecina na kolejny wlew. Dziś rano zrobiłam mamie morfologię, czekam na wyniki bo żal jechać i męczyć mamę jeśli będzie coś nie tak...
no i wynik HER2 jest ujemny więc niby dobrze ale paradoksalnie czytałam, że jeśli podejmie się tę terapię to efekty są znacznie lepsze niz u pacjentów leczonych tylko chemioterapią ale moge przestać już o tym myśleć...nie kwalifikujemy się...
Czy ktoś słyszał i może cos napisać o leczeniu typu HIPEK?
Witam Wszystkich,
jesteśmy z mamą po drugiej chemii. Póki co nie jest źle, pewnie jutro będzie trudniej....Wracając do tematu terapii Hipek to umówiłam się na wizytę w tej sprawie we Wrocławiu ale zanim tam dotrę czy ktoś może mi odpowiedzieć czy jeżeli podczas operacji guza pierwotnego nie został założony port do wlewów dootrzewniowych czy jest to możliwe teraz? Jakie są przede wszystkim szanse do zakwalifikowania pacjęta do takiego leczenia - realnie oceniając? Mam siostrę w Anglii, która dowiadywała się czy gdyby mama pojechala do niej to czy leczenie byłoby kontynowane. Okazuje się, że tak. Słyszałam, że leczenie metodą Hipek jest bardzo popularne w Europie więc może tam podjęto by taką próbę...jeśli u nas się nie uda:(
Jak się doczytałam to przy przerzutach do otrzewnej tradycyjna chemia nie przynosi żadnych efektów:(:(:( jestem załamana:( zaczynam sie łamać:(nie mam już siły:( Mama ma dobre wyniki krwi ale markerów nie robiliśmy. Lekarz zdecydował, że markery sprawdzimy po 3 chemii. Czy nie jest zbyt późno na hipek? Pomocy!
[ Dodano: 2014-03-05, 21:16 ]
Kochani, czy możecie przetłumaczyć następujące oznaczenia: Signet ring cell carcinoma wg WHO, diffuse typ wg Goseki, IV(D) wg Goseki i zapis carcinoma ventriculi typus intensinalis - stopień II (średniozróznicowany). Dopiero co słyszłam,że mama jest wst III bo nie ma przerzutów odległych choc zajęte sa węzły i nowotwór nacieka naczynia krwionośne, a tu się okazuje, że to st. IV bo zajęta jest sieć... Czy lekarze w ogóle czytają wyniki badan czy tylko rzucają na nie okiem? Proszę o pomoc! Pogóbiłam się...oczywiście chodzi mi o rozszyfrowanie rokowania, które kryje się pod każdą klasyfikacją...choć nie mam złudzeń, że jest źle...
[ Dodano: 2014-03-05, 21:17 ]
diffuse typ wg Laurena ...
Signet ring cell carcinoma wg WHO, diffuse typ wg Goseki, IV(D) wg Goseki i zapis carcinoma ventriculi typus intensinalis - stopień II (średniozróznicowany).
Rak sygnetowatokomórkowy żołądka, typu jelitowego wg Laurena (źródło, str. 148).
Typ IV wg Goseki: słabo uformowane gruczoły, duża ilość śluzu w komórkach (j.w., str. 149).
Stopień złośliwości (zróżnicowania): II (tj. średni, G2).
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum