Witam.Mam 31 lat. Założyłam ten temat bo chciałabym podzielić się tym co czuję. Mieszkam w Angli od 3lat, mam tutaj pracę, nie najgorsze pieniądze ale ostatnio zaczynam sie zastanawiać po co to wszystko? po co?Nie moge powstrzymać sie od płaczu, jak tylko jestem sama to łzy cisną mi sie do oczu. Moja mama ponad 20 lat temu miała raka piersi i jest po amputacji, po chemi, po naświtlanich. W tamtym czasie to pomogło mama wyzdrowiała, wróciła do domu do nas- do dzieci. Oczywiście często jeździła na wszelkiego rodzaju kontrole ale wszystko skończyło się dobrze. Pamiętam jak dziś jak mama była w szpitalu a ja i moi bracia codziennie modliliśmy się z babcią o zdrowie mamy. Wtedy byłam mała i nie zdawałam sobie sprawy co tak naprawde się dzieje, co by sie stało gdyby....Mój ojciec podczas gdy mama brała chemie i była w szpitalu pił.(dodam że jest alkoholikiem i przed tym jak mama zachorowała bił mame).Jego to nie opchodziło co z nami będzie, co dalej. Mama po latch powiedziała mi że jak była w szpitalu to tylko myślała co będzie z nami bała sie o nas bo wiedziała ze jak coś się z nia stanie to pójdziemy pewnie do domu dziecka. Gdy miałam 7 lat mama wyrzuciła ojca z domu bo z nim nie było życia, codzienne awantury, bicie wyzywanie itd.Wiadomo mama nie miała pieniędzy ale nie dała nam nigdy tego do zrozumienia, robiła wszystko jak najlepiej mogła. Bardzo sie starała aby nam pomóc. Po 20 latach ojciec poszedł na leczenie i nie pije, teraz mieszka z mamą. I wszystko mogło by być dobrze gdyby nie to że mama znowu zachorowała- węzły po pachą powiększone, blokuja przepływ limfy a od nich ręka strasznie opuchnięta. Od stycznia 2014 roku do tej pory mama dojeżdza na chemię, z tydzień zaczną się naświetlania, włosy straciła, strasznie schudła.Ostatnio zauważyłam że nic ja nie cieszy, ma problemy z koncentracją. Ja jako że mieszkam za granicą, nie bywam często w domu jedynie co tylko dzwonię. Wiem że mama mi nie wszystko powie, żeby mnie nie martwić. Byłam w domu w kwietniu, jak zobaczyłam mamę wychudzoną i bez włosów bardzo cieżko było mi powstrzymać się od płaczu.Przeciez nie moge ciągle chodzić i płakać skoro mama nie płacze przy mnie.Musze być wsparciem a nie obciążeniem bo i tak ma wystarczająco problemów bo chociażby i to że mój młodszy brat pije, co prawda nie awanturuje się ale np rzychodzi w nocy i włańcza muzyke bardzo głośno i mama musi w nocy wstawac i mówić mu aby wyłąńczył albo ściszył na co on ma zawsze jakiś komentarz. On tez nie pomaga. Jest mi takciężko gdy o tym myśle, ja tutaj na obczyźnie, mam bardzo chora i nie ma spokoju w domu, krórego tak bardzo potrzebuje. Nie wiem co robić, czasami myśle żeby to wszystko rzucic i wracać do mamy ale co potem, tam nie mam pracy a co za tym idzie nie będzie pieniędzy. Czasami myśle że może jak bym była to bym coś pomogła, ale z drugiej strony tez wiem że mam tez rodzeństwo i oni mamie pomagaja ile mogą. Jak byłam w domu ostatnio to owszem nikt mi nic nie powiedział ale dano mi do zrozumienia że powinnam być tu w Polsce bliżej domu. Mama jest dla mnie wszystkim co mam co jest dla mnie najdroższe. Strasznie tęsknię. Boje się pomyśleć o najgorszym. Nowotwór to straszna choroba. Życie jest bardzo ciężkie. Jest mi bardzo cięzko, ciągle tylko myśle o mamie i jak jej tam jest, jak cierpi a ja nie moge pomóc. Chce mi sie płakać, krzyczeć- POMOCY
Chcesz krótkiej podpowiedzi, co robić. Oczywiście można owijać w bawełnę. Wypisując plusy i minusy. Ja napiszę co ja bym zrobił - jeśli Mamę bym kochał, rzuciłbym wszystko i wracał. Jeśli nawet nie ma możliwości dogadania się w pracy. Nigdy bym sobie nie darował, że dla najukochańszej osoby w moim życiu nie byłem w stanie poświęcić się w obliczu być może Jej ostatnich dni/tygodni/miesięcy....
Zorientuj się jaki jest stan Mamy, co mówią lekarze. Jeśli nie jest to jeszcze ostatni etap choroby, może warto byłoby wcześnie wykupywać bilety i wracać co weekend. Jeśli stan jest już zły - powrót na stałe...
Taka moja rada. Decyzję musisz podjąć Ty.
Masz rację powinnam to wszystko co tu mam rzucić i wracać do domu. To wszystko jest takie trudne. Tutaj mieszkam z chłopakiem,on nie chce wracać do polski, tu jest praca- pieniądze. W Polsce coś najwaźniejszego - mama. Dla mnie powrót to nie taka prosta sprawa. Nie mogę mieszkać w domu bo dobrze pamiętam jak było jak byłam na urlopie. Codziennie płacz bo żal bo mama chora i ta atmosfera w domu, ten brat który zawsze mnie wyzywa od najgorszych, nie mogę nic powiedzieć bo może mnie udeżyć. Ostatnio jak byłam w domu to powiedziałam mamie ze niech się nie martwi bo ja przyjadę do niej ale ja nie mogę mieszkać tu gdzie mnie nie chcą. Powiedziałam że wynajmę stancje i będę do mamy przychodzić. Ta cała sytuacja jest beznadziejna.
Jesteś dorosłą kobietą, a zachowujesz się jak niedojrzałe, wygodne dziecko, tak wygodne. OD KWIETNIA nie byłaś w domu. Czy Anglia leży na końcu świata? Czego oczekujesz? Andres udzielił Ci mądrej i rzeczowej odpowiedzi! Zrobisz to co będziesz chciała. Pomyśl tylko o tym co znosi reszta rodzeństwa, oni nie ograniczają się do telefonów, oni są, pomagają, patrzą na to co się dzieje z mamą poświęcając swój czas i swoje życie. Dali Ci do zrozumienia iż oczekują Twojej obecności, że moralny obowiązek pomocy choremu rodzicowi spoczywa na WSZYSTKICH dzieciach chyba, że pozostali zgodzą się na Twoją nieobecność, wtedy należałoby pomóc inaczej, choćby finansowo.
Przepraszam za ton mojej wypowiedzi, ale sama jestem osobą opiekującą się chorymi rodzicami, a mój brat podobnie jak Ty ogranicza się tylko do telefonów, z których nic dla nikogo nie wynika. Wiem jaki to ciężar czasami tak trudny do udżwignięcia, że nie ma słów, którymi można to wyrazić.
Nie mogę mieszkać w domu bo dobrze pamiętam jak było jak byłam na urlopie. Codziennie płacz bo żal bo mama chora i ta atmosfera w domu
Myślisz, że nieciekawa atmosfera w domu jest powodem aby nie móc być w domu przy ciężko chorej mamie?
dortwp123 napisał/a:
To wszystko jest takie trudne. Tutaj mieszkam z chłopakiem,on nie chce wracać do polski, tu jest praca- pieniądze. W Polsce coś najwaźniejszego - mama.
To Twoja mama choruje i potrzebuje wsparcia i pomocy a nie mama Twojego chłopaka. Do Ciebie będzie należała decyzja w tej sprawie... A chłopak.. cóż może sytuacja w jakiej sie znalazłaś stanowić będzie swoisty sprawdzian jego dojrzałości do poważnego związku. Zresztą nie musisz przecież palić za sobą mostów.
andres napisał/a:
Zorientuj się jaki jest stan Mamy, co mówią lekarze. Jeśli nie jest to jeszcze ostatni etap choroby, może warto byłoby wcześnie wykupywać bilety i wracać co weekend.
Może zacznij od tego.. ale COŚ zrób, bo gdy mama odejdzie, nie zrekompensuje Ci tej straty ani chłopak, ani praca za granicą ani żadne pieniądze.
W moim rodzinnym domu też był problem z alkoholem ale zaciskałam zęby i odwiedzałam mamę codziennie, pomagałam, woziłam do lekarzy itp.
Było mi łatwiej bo nie byłam za granicą ale w tym samym mieście, ale u mnie trwało to całe lata - mama chorowała psychicznie.
Natomiast jak tylko nadarzyła się okazja, zabrałam mamę do swojego domu. Ojczym pije do dziś... Brat, no cóż... o śmierci mamy informowałam go za pośrednictwem facebooka.
Mimo iż mama mieszkała ze mną, zignorowałam i nie zauważyłam, dziwnego zachowania mamy, tego że czuje się osłabiona. Nigdy nie skojarzyłabym tego z rakiem płuc. Symptomy te przypisywałam chorobie psychicznej przez co tylko kłóciłam się z mamą.
I dzisiaj, kiedy mamci już nie ma, dławią mnie wyrzuty sumienia, że mogłam wcześniej, mogłam inaczej, mogłam zrobić więcej....
U mnie historia choroby nowotworowej rozegrała się na przestrzeni 6 tygodni. Mama trafiła do szpitala z zapaleniem płuc, a potem z dnia na dzień zaczęła tracić siły.
Poczytaj historie forumowiczów, zastanów się i działaj, póki masz czas....
Każdy z nas ma więc jakieś problemy, ale jeśli się chce, można naprawdę znaleźć wyjście z każdej, nawet jak się początkowo wydaje beznadziejnej sytuacji.
Z całego serca życzę Ci siły i wytrwałości abyś znalazła w sobie moc do walki z nieprzychylnościami losu i żebyś podjęła właściwą i mądrą decyzję, bo na poprawkę nie będziesz miała szansy.
Posłuchaj Basia2000, to bardzo mądra osóbka!!!
Fundacja onkologiczna Alivia jest prężnie działającą organizacją pomagającą osobom chorym na rak. Warto z nimi nawiązać kontakt, bo na pewno coś sensownego doradzą w trudnej sytuacji.
Jedno jest pewne jeśli kochasz mamę to powinnaś dla siebie samej być przy niej. Po zorientowaniu się w sytuacji zdrowotnej mamy powinnaś podjąć jakąś decyzję dla siebie najważniejszą. Ta choroba jest nieprzewidywalna i mając to na uwadze doradzałabym być jak najdłużej przy chorej, później możesz sobie wyrzucać że cię nie było gdy tego potrzebowała a to jest zwłaszcza po śmierci wielkim obciążeniem. Ja na szczęście mogłam być przy mamie do końca i może dlatego teraz jest mi "łatwiej" godzić się z jej nieobecnością.
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum