Dziś mój Piotruś w lepszym stanie, choć ranek miał ciężki, gdyż obudził się a mnie nie było. Myślał, że umarł lub, że Go zostawiłam. Mówił, że chciał wyskoczyć przez okno ale pielęgniarki mówią, że nic takiego się nie działo.
Uczył się liczyć paluszki, żeby umiał gdyby lekarz kazał mu liczyć, gdy pojedzie do Bydgoszczy. Niestety zawsze Mu wychodziło sześć paluszków, więc wpadł na pomysł, że napiszę mu cyferki na paluszkach, żeby się nie pomylił. A gdy Mu wychodziło, że ma cztery paluszki to wpadł na pomysł, że powie, iż Mu jeden ucieli.
Nie mam już siły patrzeć jak Bóg się nami bawi!
Nie mam już ochoty żyć w takim świecie, gdzie lekarz decyduje o życiu lub śmierci!
A chorego skazuję się na takie męczarnie psychiczne!
Nie mam już ochoty żyć w takim świecie,gdzie lekarz decyduje o życiu lub śmierci!
eweluta, to nie tak...
Dowiedziono w badaniach klinicznych (tj. obserwacji żywych chorych), że wemurafenib podany chorym z objawowymi przerzutami do mózgu nie wydłuża ich czasu przeżycia, a stanowi jedynie dodatkowe, niepotrzebne obciążenie organizmu.
Jeśli sterydy i mannitol nie sprawią, że Piotr "wróci do siebie" i stanie się bezobjawowy - podanie Mu wemurafenibu jest nie okrutne a pozbawione sensu...
Cytat:
Nie mam już siły patrzeć jak Bóg się nami bawi!
Winnam to pominąć milczeniem, bo tu wchodzi w grę sprawa światopoglądu - i winno się wykazać tolerancją wobec różnych postaw dotyczących wiary, ślepej lub utraconej wobec rozczarowań jakie niesie zwykłe ziemskie życie - jednak napiszę: z tym się zgadzam. Bóg, jeśli istnieje, lub po prostu (dla niewierzących) ślepy los bywa okrutny.
Rozumiem zatem w pełni Twój żal, bunt i poczucie krzywdy.
Nie obciążaj już proszę Piotra tym, że "musi się wykazać" by dostać lek. Powiedz mu "będzie co ma być... Dostajesz leki, zobaczymy. Tak czy inaczej jestem z Tobą i nigdy cię nie opuszczę". Niech odetchnie, że nic nie musi. I że nikogo nie zawiedzie tym, że "się nie spisze".
Myślę, że jest już bardzo zmęczony...
Eweluta to nie lekarz decyduje o życiu lub śmierci, tak myślę. To, że procedury są takie a nie inne, że patrzymy na męczarnie naszych bliskich a lekarze niewiele mogą pomóc w takim stanie rodzi w nas pretensje do wszystkich i wszystkiego.
Zgadzam się DSS, że w sprawie wiary nie powinno się rozmawiać bo to każdego indywidualna sprawa ale chyba każdy z nas ma na zmianę błagania, prośby z czasem złość i pretensję do Boga, dlaczego tak szasta naszymi uczuciami, dlaczego nas tak doświadcza. Starałam sobie to tłumaczyć, że tak widocznie musi być, bez względu na nasze uczucia, nasz żal, ból, widocznie są tam na górze potrzebni ludzie i w różnym wieku i dobrzy i Ci gorsi. Niewiele to mi pomagało ale trzeba sobie jakoś tłumaczyć ten swój ból, żeby nie zwariować i trwać w tym nieszczęściu.
Życzę, żeby Piotr jak najmniej cierpiał, pozdrawiam.
Kochana DSS, rozum mój mówi, że masz rację ale rozdarte serce się buntuje.
Rozum mi mówi, że powinnam pozwolić Mu odejść ale serce moje chce Go zatrzymać.
Dziś rano, kiedy nie poznał nawet mnie, wiedział, że jestem dla Niego kimś bliskim lecz nie umiał nazwać słowami chciałam pozwolić Mu odejść. Lecz kiedy pod wieczór zaczął w łóżku ćwiczyć ręce, nogi a potem poprosił, że chciałby pochodzić i chodził sam, wolniutko lecz sam znowu obudziła się we mnie nadzieja.
Rozumie wszystko co mówi się do Niego lecz nie zawsze umie znaleść słowa, żeby odpowiedzieć, a najgorsze, że zdaje sobie sprawę, iż myli słowa i wtedy się denerwuje.
Te wszystkie oskarżenia, które pisałam wczoraj spowodowane są być może poczuciem winy, że zbyt długo czekałam na ustalenie Genu Braff, że mogłam działać szybciej, że Go zawiodłam, że pozwoliłam, aby lekarze nas odsyłali gdy czas naglił.
Gdybym miała ten lek, gdybym mogła go zdobyć to podała bym Mu nawet gdyby miał umrzeć a ja pójść do więzienia.
Niestety leki onkologiczne nie są w naszym kraju wpisane do katalogu "ratujących życie".
Apel onkologów by było inaczej trwa już od kilku lat... Niestety, jak dotąd, bezskutecznie.
Wczoraj zabrałam Piotra do domu, tak się cieszył!
Już na oddziale zauważyłam, że ma paraliż prawej strony. Nie mógł nawet siedzieć.
Po powrocie do domu, po raz pierwszy od pewnego czasu, głośno i wyrażnie spytał- Słuchaj, czy ja jeszcze coś więcej dostane? Na moją odpowiedz, że musimy jechać do Bydgoszczy odpowiedział- To już po mnie.
Zapadł w sen który trwał bez przerwy do dziś do godziny 12.
Budzi się na chwile, nie wie jak połykać pokarmy. Już nie siada.
eweluta,
Czas przejść z leków doustnych na podskórne. Masz kontakt z lekarzem, który Ci pomoże?
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Jutro rano będzie lekarz z hospicjum.
Dziś była pani doktor z przychodni ale wiele nie pomogla.
[ Dodano: 2015-01-14, 23:40 ]
Jestem u kresu sił, gdyby nie wsparcie Wasze i DSS już bym oszalała.
Patrzeć na tą Najukochańszą Osobę jak cierpi, jak rzuca się w szale i bólu po łóżku...
Jak w tych rzadkich chwilach przytomności patrzy błagalnie jak by prosił Ratuj..
Mój Chlopak odchodzi...
Mam dobre doświadczenia z lekarzami z hospicjum.
Już po pierwszej wizycie, leki były tak dobrane, że nie było bólu ani innych uciążliwych dolegliwości. (Całonocny kaszel itp ).
Oby Piotr miał podobnie i już nie musiał cierpieć - to jest realne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum