Na depresję choruję od kilkunastu lat, leczę się tyleż samo. Ostatnio coraz częściej myślę, że mogłabym spokojnie przestać brać leki, a dlaczego? a właśnie dlatego, że zachorowałam. Odkąd wiem, że zostało mi niewiele czasu każdy dzień przeżywam bardziej. W jakiś przedziwny sposób zaczęłam zachłystywać się wszystkim co robię a co latami odkładałam na później bo trzeba było zarabiać kasę. Kiedy się uśmiecham to całą sobą, kiedy kocham to każdą komórką.
Zdrowa dawka egoizmu jest każdemu z nas potrzebna, trzeba myśleć o sobie szczególnie w takiej jak nasza sytuacji. Wbrew temu co nam się wydaje rodzina sobie poradzi, ja chcę żeby zapamiętali mnie taką jaka jestem - roztrzepana, wiecznie zalatana i zapracowana. Miewam gorsze dni, to prawda - ale kto ich nie miewa? zdrowy czy chory?
Od diagnozy mija właśnie rok a ja nadal wstaje codziennie do pracy, w weekendy gram imprezy a do tego wróciłam do mojego ukochanego śpiewania. Widuje się z synem częściej niż kiedy byłam zdrowa, rozmawiamy codziennie, tak samo zresztą jak z moim ojcem, który od przeszło 30 lat mieszka za granicą. Znajduję czas dla moich przyjaciółek, dla mojego brata i cudnego bratanka, dla mamy z którą więcej mnie dzieli niż łączy.
Poznałam między innymi na tym forum kilka wspaniałych osób, które przywróciły mi wiarę w ludzi - bezinteresownie angażując się w pomoc chorym - ot tak zupełnie za nic. Ja już nie wierzyłam, że tacy jeszcze istnieją - a jednak.
Poczucie własnej wartości - kiedyś często zastanawiałam się jak to jest je posiadać - teraz wiem. Każdego dnia walczę z niewidzialnym wrogiem, nie załamałam się i to właśnie daje mi poczucie, że jestem silniejsza niż mi się całe życie wydawało. Tak łatwo byłoby usiąść i płakać, ale po co? czy to coś zmieni?
Kolejna rzecz z którą się męczyłam pół życia - może i mało istotna ale bardzo uciążliwa - brak systematyczności. Wieczne zapominanie o terminach, lekach i wszystkim co powinno się regularnie robić. Teraz jak nie wezmę leku na czas to się będę zwijać z bólu
Jak nie dotrę na umówioną wizytę na czas to na kolejną będę czekać dłuuuuuugo.
Nie twierdzę, że rak to najlepsze co mnie w życiu spotkało ale otworzył mi oczy na to co w życiu jest naprawdę ważne. Moja rada - starać się żyć jak najdłużej "normalnie" i robić sobie "dobrze" kiedy się tylko da. Rozpieszczać się i jeśli tylko można, niczego sobie nie odmawiać.