Kamila, przyjmij moje głębokie wyrazy współczucia. Życzę Ci teraz wiele sił i wiary, że wszystko się niebawem unormuje.
alive napisał/a:
Dziękuję za wsparcie: Kasia, Sylwia, Homer, Izula, tu na tym forum-szczególnie jeśli chodzi o ten ból właśnie, choć przyznam się szczerze, że trochę dotknęły mnie i rozedrgały wypowiedzi Kasi i Sylwi... wolałabym jednak pocieszenia takiego, że ktoś powie, że mnie rozumie, że wie, co to znaczy odchodzenie drogiej osoby... I ten ból, i ta rozpacz....
Uwierz, że nikt nie zrozumie Cię lepiej niż osoba, która w zeszłym tygodniu pożegnała jedyną i najwspanialszą mamę. Doskonale wiem, jakie emocje towarzysza takiej tragedii. I zakładałam, że moje wcześniejsze wpisy o tym świadczyły.
Jak sama zuważyłaś wszystko potoczyło się bardzo szybko, nie podjęto leczenia od wystawienia diagnozy. Na forum mobilizujemy często ludzi do działania, podpowiadamy, co możnabyłoby jeszcze zrobić w poszczególnym przypadku, bo pacjenci i ich rodziny czują się czasem pozostawieni sami sobie. Nikt z nas nie wiedział, ile da się zrobić jeszcze dla Twojego ojca, ale ja miałam nadzieję, że to wcale nie musi być koniec, stąd skupiłam się na nim w mojej ostatniej wypowiedzi.
alive napisał/a:
Jak przeczytałam to co napisała Sylwia, z całym szacunkiem, żebym "postarała się wykrzesać z siebie choć trochę nadziei i wiary" i że nie wolno spisywać pacjenta na straty, to zrobiło mi się niemiło, nieswojo, poczułam się gorzej, jakbym to miała być jakaś taka b e z n a d z i e j n a, niedowiarek, nieczuła, niewrażliwa, że ja spisałam tatę na straty... Tak to odebrałam, jestem wrażliwą osobą. Na forum opartym na 12 krokach, dla osób z problemami uzależnienia (w moim przypadku - od jedzenia) - tam gdzie regularnie piszę, nie daje się żadnych rad, mówi się tylko o swoim doświadczeniu i nie nakłania nikogo do niczego ani się mu nic nie radzi. Tam czuję się bezpiecznie, tutaj, nie. Cieszę się, że już tu nie muszę tu pisać.
Nigdy nie pomyślałabym, że jesteś beznadziejna i nieczuła. Nie chciałam Ci narzucać żadnego postępowania, pisałam właśnie z doświadczenia.. a wszelkie rady można przyjąć lub nie, nie trzeba się nimi kierować, tu sporo forumowiczów o nie prosi.
Jest mi szalenie przykro, że przez moją wypowiedź poczułaś się tak źle, a chodziło mi tylko o to, żeby Twój ojciec, który stanął w obliczu tak ciężkiej i trudnej choroby, poczuł ulgę w Tobie, porzez Twój spokój, wiarę i nadzieję, że będzie dobrze (bez względu na to, gdzie to będzie). Zależało mi na tym, żebyś nie rezygnowała, nawet jeśli przeczuwałaś, co się stanie... żebyś - bez względu na swoje obawy i lęki - zapewniła ojca, że wszystko się ułoży.
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym." Paweł z Tarsu
Kamila, niech Twoja miłość do ojca rozświetli niebo na zawsze i doda Ci sił na wszystkie trudności losu...
Alive, gdy czytałam o przebiegu, objawach choroby Twojego Taty i Twoich uczuciach to tak jakbym czytała o sobie i swoim tacie... identyczna choroba, identyczne objawy identyczny przebieg... mój tato do tego jeszcze się dusi. pomimo tlenu, strasznie cierpi.. najgorsza jest ta bezradność, że nie można pomóc... nie mogę się z tym pogodzić :(
Wyrazy współczucia i wiele sił dal Ciebie i mamy.
Kamila przyjmij ode mnie ciepło - niech otacza Ciebie i Twoich bliskich. Wytrwałości i wiary, że wszystko ma sens - wierzę, że kiedyś się o tym dowiemy (wciąż mam taką nadzieję...). /aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
alive, bardzo którka była wasza walka. Niestety.
A może jednak ma to i dobre strony. Tata nie budził się tygodniami, miesiącami z poczuciem - dziś jeszcze żyję, a jutro ...? Ale tak mało czasu mieliście na pożegnanie się. Przykro mi. Bardzo.
To forum nie jest idealne. Też czasami miałam żal o to, że potrzebowałam szybkiej pomocy, podpowiedzi a post się nie pojawiał. Odpowiedzi bywały "rzucone na prędce". Czasami byłam "zrugana" (szczególnie drażliwa jest kwestia niekonwencjonalnych metod leczenia), czasami przez to "bałam" się zadać jakieś pytanie. Róznie bywało.
Ale jednak wciąż tu jestem. Bo więcej było jednak plusów niż minusów. Mimo tych niedociągnięć każdy jest tu dlatego, że chce pomóc. Ja też. Często zastanawiam się po 15 min. czy napisać jakiegoś posta. Piszę, kasuję, piszę, kasuję ... Nie chcę wprowadzić w błąd, nie chcę "zaśmiecać wątku", nie chcę sprawić przykrości. Ale czasami mimo najlepszych intencji ... coś wyjdzie na tak.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum