Hej Aga i Sylwiu, dziękuję bardzo. Napiszę tutaj co powiedziałam podczas pogrzebu, miałam taką potrzebę i naprawdę teraz czuję się jakbym zrzuciła wielki kamień z serca.
A zatem powiedziałam tak:
Chciałabym coś powiedzieć i wyrazić moje uczucia związane z odejściem taty. Po pierwsze jest mi smutno i żal. W minionych tygodniach czułam ponadto niezmierną rozpacz, bezsilność i napięcie, ponieważ tato ogromnie, niewyobrażalnie cierpiał i nie wiedziałam, i nikt nie wiedział, co mu jest i jak mu pomóc. Odczuwałam też jednak wsparcie i współczucie całej rodziny, przyjaciół i znajomych, nawet tych dopiero co poznanych, a także Siły Wyższej, czyli Boga, jak ja go pojmuję. Jestem za to bardzo wdzięczna. Sama nie poradziłabym sobie.
Dzisiaj cieszę się, że mogę tu zobaczyć moją rodzinę, szczególnie mamę w otoczeniu rodziny: wujków, cioci, kuzynostwa, mojego męża Radka i synka Maksia. Bardzo ciepło jest mi na widok moich przyjaciółek oraz przyjaciół mojej rodziny: taty, mamy, babci. Czuję również obecność wielu osób, które nie mogły się dziś tu zjawić, ale są ze mną, moją rodziną i z tatą myślami. Wasza obecność mnie krzepi, uspokaja. We Wspólnocie Anonimowych Alkoholików, do której tata należał od października 2008 roku mówi się, że aby żyć prawdziwie, trzeba żyć dniem dzisiejszym, bo życie jest krótkie i szybko mija. Żegnając dziś tatę chciałabym więc, pomimo żalu i smutku, cieszyć się tym dniem w Waszym towarzystwie.
Wczoraj wieczorem na zaproszenie Romka, przyjaciela taty z AA, uczestniczyłam po raz pierwszy w otwartym spotkaniu AA i z pewnym zdziwieniem i radością dowiedziałam się, że tata był w tej wspólnocie postrzegany jako bardzo radosna i wesoła osoba, która niezmiernie cieszyła się swoim trzeźwieniem i towarzystwem innych ludzi. Po raz pierwszy od czasu choroby taty zrobiło mi się z tego powodu naprawdę wesoło, ponieważ ja go raczej rzadko widziałam jak był taki radosny ale zaraz to sobie wyobraziłam.
Tak się cieszę, że Tata pod koniec życia spostrzegł, że nie musi być sam ze swoimi uczuciami i rozterkami, chowając je za dumą i pychą, ale że może doświadczać bezpiecznej bliskości innych ludzi i Boga w sobie, choć długie lata choroby alkoholowej odcisnęły na nim swoje piętno i na pewno trudno było mu się zmieniać. Jego przeobrażenie mogło nastąpić tylko dzięki wsparciu rodziny i jej przyjaciół, osób organizujących pomoc dla alkoholików, ośrodków terapeutycznych i terapeutów, Boga i rozumiejących go braci i sióstr ze Wspólnoty Anonimowych Alkoholików.
Sama teraz też pracuję nad sobą od ponad pół roku, bo kiedyś ja również uciekałam od samotności, przerażenia, smutku i lęku, ukrywając je pod maską obojętności, wiecznej zajętości i chęci życia życiem innych ludzi i angażując się w wiele krzywdzących samą siebie działań. Wydawało mi się, że te uczucia są złe. Cieszę się, że tato dał mi przykład tego, że dzięki pokorze i uczciwości, przy pomocy innych ludzi i Boga, można przeistoczyć się ze spisanego na straty członka społeczeństwa w dobrego i pogodnego człowieka.
Takim będzie go pamiętał szczególnie mój synek Maksiu, którego tata kochał nawet bardziej ode mnie, ale ja się na niego za to nie obraziłam. Spędzili razem długie godziny układając klocki, grając w szachy i w warcaby, oglądając bajki i snookera, chodząc po lasach. Tata może już wiecznie chodzić po lasach i zbierać grzyby, tam gdzie teraz jest. A my tu zostaniemy jeszcze tyle, ile będzie nam dane i dołączymy do niego wtedy, kiedy wypełni się nasz czas. |