Od ostatniego wpisu kilka rzeczy uległo zmianie.
Byłyśmy z mamą u torakochirurga, z wszystkimi wynikami taty. Niestety o operacji nie ma mowy. Nowotwór zajmuje prawe płuco i sporą część oskrzela. Po krótce kazał jak najszybciej załatwiać leczenie paliatywne. Chciałyśmy się dowiedzieć o rokowania, jednak stwierdził że tylko Bóg to wie. Statystycznie z takim zaawansowaniem chorzy żyją do roku, jednak tak jak powiedział, ta choroba może nas zaskoczyć.
Taka przestał nam jeść, a co za tym idzie słabł jeszcze bardziej. W związku z tym, że pracuje jako w przychodni udało mi się szybko załatwić wizytę domową. Tato dostał syrop MEGALIA. Po kilku dniach apetyt wrócił. Pozbyłyśmy się też odleżyny z pupy.
Kolejny etap poradnia onkologiczna. Byłam na rozmowie z ordynatorem, stwierdził że nie może bez obecności taty rozmawiać o leczeniu, ponieważ musi go dokładnie wybadać. Kazał zarejestrować się na konsultacje i przy rejestracji powołać się na jego nazwisko. Tak też zrobiłam i dostaliśmy termin na 30 grudnia !! Rozumiem, że na wizyty się czeka, jednak moim zdaniem chociaż na takie konsultacje terminy powinny być szybsze.
Na szczęście udało się nam przyśpieszyć wizytę. Onkolog stwierdził, że ewentualnie chemia ale bardzo lekka, jeżeli badania z krwi wyjdą w miarę dobre. Kazał większą uwagę zwrócić na HD. Niestety w tamtym odebrałam wyniki taty, i na jakąkolwiek chemie nie ma szans.
Może to i lepiej. Może ta chemia tylko by go osłabiła?
Z dnia na dzień tato tracił wzrok, czekaliśmy na wizytę prywatną u okulisty. W dniu wizyty, tata nie widział już co ma na talerzu do jedzenia. A jeszcze jak szedł do szpitala, na izbie przyjęć kazałam mu czytać i widział nawet najmniejsze literki. Wykupiliśmy mu okulary także teraz jest dobrze.
W tamtym tygodniu była u nas pielęgniarka z hospicjum, ta sama która 2 lata temu przychodziła do nas opiekować się moją babcią. Pamięta tatę, jak jeszcze wtedy chodził i pomagał nam opiekować się babcią, a teraz ona musi zajmować się nim. Póki co nie może dać tacie żadnej kroplówki do jeszcze nie było Pani doktor, na która czekamy już jak na zbawienie.
Jedno co mnie zaniepokoiło to kaszel taty. W niedziele w płucach bardzo "szeleściło". Po kilku próbach udało się w końcu coś odkaszlnąć. Wyszła flegma, ale o dość mocnym kolorze czerwonym. Co to mogło być? Od czego ten dziwny kolor?
Tak to prawda, moze i zapewne zaskoczy, nikt nie jest na to tak do konca przygotowany. Czesto dzieje sie to w najmniej oczekiwanych momentach.
ola1.9.9.4 napisał/a:
Może ta chemia tylko by go osłabiła?
Byc moze, wlasnie z tego powodu zostala odmowiona, najprawdopodobniej wyrzadzila by wiecej szkod niez pozytku.
ola1.9.9.4 napisał/a:
Póki co nie może dać tacie żadnej kroplówki do jeszcze nie było Pani doktor, na która czekamy już jak na zbawienie.
Byc moze ze jej nie podadza, musisz byc swiadoma ze HD nie ratuje za wszelka cene, u Twojego Taty jest stwierdzona zaawansowana choroba, i czasami warto postawic na jakos a nie ilosc zycia.
U nas wprost powiedzieli ze nie przedluzaja cierpienia i agoni, co prawda bylo to w okresie ostatniego stadium choroby.
Rozumiem ze twoj tato jest w dobrym stanie mam na mysli normalnie funkcjonuje, wstaje z lozka, je, pije, chodzi do toalety samodzielnie?
ola1.9.9.4 napisał/a:
W niedziele w płucach bardzo "szeleściło".
Byc moze Tata zlpal jakas infekcje, lekarz pryjdzie oslucha i bedzie wiadomo.
ola1.9.9.4 napisał/a:
Wyszła flegma, ale o dość mocnym kolorze czerwonym.
Krwioplucie, moze tez byc spowodowane infekcja, podczas kaszlu peka male naczynko krwionosne i flegma jest zabarwiona krwia.
Jezeli Tata sie dobrze czuje byc moze mozna by powtorzyc badanie krwi w celu podania chemi, oczywiscie jezeli tata wyrazi zgode. Teraz to Taty zdanie jest najwazniejsze, dlatego tez nie nalezy go do niczego zmuszac.
Pozdrawiam Serdecznie
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Nie wiem jak opisać stan zdrowia mojego taty, bo niby nie jest źle, a dobrze wcale.
Do toalety przejdzie sam (trzymamy go jedynie za ręce, żeby czuł się bezpieczniej), ale z łózka czy fotela sam się nie podniesie, trzeba mu pomóc. Od kiedy dostaje syrop je w miarę normalnie. Jeżeli chodzi o picie to od początku jest ok, chociaż pielęgniarka z HD mówiła, żeby próbować podawać mu jeszcze więcej picia, bo jak stwierdziła "ma skórę jak pergamin".
Na języku na coraz więcej takich białych "chrostek", nie wiem jak to inaczej nazwać.
Od kilku dni tacie strasznie gorąco. Mierzyłyśmy gorączkę, 36,4. Ciśnienie też ok, oprócz podwyższonego tętna, ale odkąd wrócił ze szpitala ciągle jest takie. Czym może to być spowodowane?
Wczoraj zaniepokoiła mnie jedna rzecz.
Oklepywałam tacie plecy. Od strony lewej dźwięk był normalny jak przy uderzaniu o skórę, ale jak zaczęłam oklepywać stronę prawą dźwięk był całkiem inny. Tak jakbym uderzała w coś pełnego, twardego, nie wiem nawet jak to określić. Może jestem już przewrażliwiona, ale czy to jest normalne?
Przepraszam, że tych pytań tyle, ale u nas w rodzinie ani wokół znajomych nigdy nie natrafiliśmy na ten obrzydliwy nowotwór. Nie wiem jak się zachowywać, nie mamy nawet kogo się zapytać, bo nie znamy osoby to przeszła.
Wczoraj dzwoniła pielęgniarka z HD. Tak jak napisałeś stwierdziła, że nie zawsze lekarz przepisze kroplówkę, musimy zrozumieć, że taty nie da się wyleczyć, że będzie coraz to gorzej, z dnia na dzień coraz gorzej a my musimy być przygotowane. Fakt, na pierwszej wizycie próbowała nam to przekazać, ale jak się do tego przygotować jak mamy tyle planów.
W następnym roku bronię prace licencjacką, wychodzę za mąż i jak mam przyjąć, że taty może w tych ważnych chwilach nie być ze mną? Nawet nie chce o tym myśleć, że tak może być. Statystycznie osoby z tą chorobą żyją do 1 roku, ile bym dała, żeby dali nam ten rok..
Na języku na coraz więcej takich białych "chrostek",
To morze byc grzybica posterydowa, nie napisalas jakie leki Tata bierze, trzeba to zglosic lekarzowi lub pielegniarce HD.
Cytat:
Od kilku dni tacie strasznie gorąco.
Morze to nie goraco a duszno?
ola1.9.9.4 napisał/a:
Oklepywałam tacie plecy.
Nam powiedziano ze sie nie oklepuje, lepsza pozycja polsiedzaca.
ola1.9.9.4 napisał/a:
Tak jakbym uderzała w coś pełnego, twardego,
Moze znowu nazbieral sie plyn w oplucnej, z tego co pamietam Tata mial sciagany plyn w szpitalu.
ola1.9.9.4 napisał/a:
że będzie coraz to gorzej, z dnia na dzień coraz gorzej a my musimy być przygotowane
W pewnym momencie zapewne tak bedzie, a jak sie na to przygotowac, hm..., chyba sie nie da, u nas wlasciwie smierc byla zbawieniem, ostatnie dwa dni to tylko sen i w splataniu wycieczka do toalety.
ola1.9.9.4 napisał/a:
jak mam przyjąć, że taty może w tych ważnych chwilach nie być ze mną?
Przyszly rok to czasami odlegly termin dla chorych w tym stadium i na tego raka.
Tak jak pisalem, teraz nalezy zyc chwila, liczy sie dzisiaj, jutro bedzie jutro i zobaczycie co przyniesie.
Wazne jest aby przygotowac sie na wszystko, bo tak naprawde wszystko sie moze potoczyc bardzo szybko i tak niestety czesto jest w tej chorobie.
Najwazniejsze HD macie zalatwione, tym samym jestescie spokojnosci w kwesti godnosci w chorobie.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Piszę, bo wszystko u nas się zmieniło.
Mój tatuś 24 listopada przed południem od nas odszedł.
Umarł w domu wśród najbliższej rodziny. Ostatnią noc przed śmiercią cierpiał.
Bardzo dużo pił, oblewały do poty. Strasznie "charczał".
Z chorobą walczył 1 miesiąc i 18 dni, zdecydowanie za krótko, nikt się nie spodziewał, że w takim szybkim czasie ta potworna choroba nam go zabierze.
Poszło to szybko Olu, bardzo szybko i za szybko, tylko w tej chorobie jak nasi chorzy tak cierpią dłuuuugie miesiące to wcześniejsza śmierć jest dla Nich na prawdę wybawieniem, tacie tego długiego cierpienia oszczędzono i patrz na to w ten właśnie sposób, będzie Ci łatwiej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum