Witam!
Odkryłam to forum szukając informacji na temat choroby, która dotknęła mojego Tatę - a konkretnie został zdiagnozowany rak płaskonabłonkowy G2 płuca lewego.
Tato ma 72 lata i ogólnie raczej czuł się dość dobrze, jak na swój wiek (nie licząc zmian zwyrodnieniowych kręgosłupa, które mu od dawna doskwierały). Pierwsze objawy choroby - nie przypuszczaliśmy wówczas w najgorszych snach, jakiej - pojawiły się u Taty z końcem lata zeszłego roku (2010). Był to lekki stan podgorączkowy i kaszel, no i ogólne uczucie zmęczenia. Tata był kilkakrotnie u swojego lekarza rodzinnego, dostał antybiotyk - jeden, drugi, przy trzecim Tata poprosił o skierowanie na RTG. Wynik (08/11/2010) był niedobry:
"Niejednorodne zacienienie w polu przywnękowym i górnym przyśrodkowym po stronie lewej. Naciek zapalny?Tu? Dość dobrze wysycony guzek 7mm w polu dolnym płuca prawego. Kąty przeponowo-żebrowo wolne. Sylwetka serca w normie. Miażdżycowo wysycony łuk aorty. Prawowypukła skolioza w odcinku piersiowym kręgosłupa"
Zaczęła się diagnostyka, trwało to wszystko bardzo długo, czas leciał. Lekarze byli pewni, że są to zmiany nowotworowe, ale w kolejnych badaniach nie można było stwierdzić jaki to rodzaj raka, więc też nie można było wdrożyć leczenia. Rozpacz.
Po tym pierwszym RTG Tata dostał skierowanie na oddział pulmonologiczny w naszym mieście w celu dalszej diagnostyki. Wykonano (23/11/2010) bronchoskopię, USG jamy brzusznej, TK klatki piersiowej i powtórnie RTG. Wynik bronchoskopii był ujemny;
USG: "Wątroba - prawidłowa. Drogi żółciowe, PŻW - w normie; w obrębie głowy i trzony trzustki zmian nie uwidoczniono, nad ogonem gazy jelitowe; śledziona jednorodna, niepowiększona; w obu nerkach torbiele; pęcherz dość dobrze wypełniony moczem o gładkich obrysach; gruczoł krokowy o niejednorodnej echogeniczności i wym.54x37x42mm; duże naczynia nieposzerzone; w ścianach aorty widoczne zwapnienia"
RTG klatki: "w płucu lewym w okolicy bieguna górnego wnęki, miękkie zacienienie z przejaśnieniami, bez wyraźnych granic, 55x35mm, które zlewa się z wnęką- w pierwszej kolejności naciek (zapalny?npl?) W partii nadprzeponowej płuca prawego, obwodowo, zagęszczenie plamiste średnicy około 10mm-guzek? Poza tym pola płucne bez uchwytnych zagęszczeń ogniskowych o nieco wzmożonym rysunku podścieliska. Zachyłki przeponowo-żebrowe oraz przednie i tylne wolne. Sylwetka serca w normie. Miażdżyca aorty piersiowej. Niewielka skolioza prawostronna kręgosłupa piersiowego z niewielkimi zmianami zwyrodnieniowo-wytwórczymi. Klinowate zniekształcenie trzonu L2 i zwężenie tarcz międzykręgowych L2/L3 i L4/L5. Pojedyncze zwapnienia średnicy do około 8mm w rzucie widocznej części brzusznej.
TK klatki: "w segmencie 8 płuca prawego obwodowo guzek 7,5mm, bez komponenty tkankowej. W segmencie 1/2 po stronie lewej, w ścisłej łączności ze śródpiersiem uwidoczniono grubościenną jamę o wymiarach 34x36mm z powietrzem wewnątrz, która ulega znamiennemu wzmocnieniu kontrastowemu. Grubość ściany 10-18,3mm. Do różnicowania guz z rozpadem? jamy o różnej etiologii? powyżej opisywanej struktury zmiany zapalno-niedodmowe. Poza tym miąższ płuc bez zmian ogniskowych. Opłucna niepogrubiona. Tchawica i oskrzela główne niezmienione. W śródpiersiu uwidoczniono powiększone węzły chłonne do 14mm Aorta piersiowa i prawidłowej średnicy, niezmieniona. Torbielowate struktury w obu nerkach. Pogrubienie prawego nadnercza. Poza tym w objętych badaniem narządach jamy brzusznej nie uwidoczniono zmian radiologicznych"
(to były pierwsze badania, jest tego sporo, przepraszam, że przytaczam w całości, ale można porównać do tych wykonanych ostatnio)
W grudniu pulmonolog wdrożył jeszcze testowe leczenie przeciwgruźlicze, które niestety nic nie dało (nie pamiętam nazw leków, ale Tata łykał ich sporo).
Kolejno już w styczniu 2011 tata został skierowany do specjalistycznego szpitala chorób płuc w Bystrej, tam był dwukrotnie. Za pierwszym razem była wykonywana bronchofiberoskopia z pobraniem wycinka i biopsja prawych nadobojczykowych węzłów chłonnych plus badanie plwociny - nigdzie nie znaleziono komórek nowotworowych, natomiast wystąpił nowy objaw - porażenie lewej struny głosowej i chrypka, którą tato ma do dziś...Drugi pobyt w szpitalu w Bystrej (luty2011) i wykonanie videotorakoskopii z pobraniem wycinka z guza i w końcu odpowiedź: rak płaskonabłonkowy G2 płuca lewego cT3N2M1a. Od tej chwili wiem już, że jest źle, że nie można tego zoperować, że to stan zaawansowany, że nie ma możliwości wyleczenia tej choroby i że trzeba zacząć walkę o jej zatrzymanie na tyle, na ile się da. To tak bardzo boli, że łzy same ciekną, a przy Tacie nie mogę tego pokazać, przede wszystkim on musi wierzyć, że warto walczyć, i że leczenie ma ciągle sens.
28/02 - było jeszcze jedno TK (ale nie mam opisu-jest u rodziców w domu)
Tato jest pod opieką poradni onkologicznej w naszym mieście, ma swojego lekarza prowadzącego - onkologa, który zalecił 3 cykle chemii (Cisplatyna+Navelbina). Dodatkowo jeszcze (08/03) byliśmy na konsultacji w CO w Gliwicach. Koszmar: czekanie kilkugodzinne, a potem lekarz ledwo na Tatę spojrzał, przeczytał w biegu wyniki badań, kilkakrotnie wychodził przy tym z gabinetu! i zaordynował 1 tydzień naświetlań. I to wszystko. Umówiliśmy się jeszcze na wizytę do Pani onkolog w CO w Katowicach, która zaleciła chemioterapię (Cisplatyna+Navelbina).
Tata przyjmował chemię w naszym mieście w szpitalu, ostatni wlew był pod koniec maja. Tata znosił chemię niezbyt dobrze, były nudności, osłabienie, senność, metaliczny smak, brak apetytu, a przy pierwszym i drugim cyklu najgorsza była czkawka, która Tatę męczyła kilkanaście godzin bez przerwy. Po drugim cyklu tata był osłabiony, wyniki krwi były bardzo słabe i trzeba było przetaczać krew, pomogło na tyle, że można było podać 3 cykl.
16/06 badania TK klatki piersiowej:
"W obrębie wnęki płuca lewego pomiędzy łukiem aorty a lewą tętnicą płucną widoczna zmiana tkankowa o spikularnych obrysach, średnicy ok.30mm, która ściśle przylega do ww struktur naczyniowych najpewniej zmiana npl. W miąższu płucnym sąsiadującym ze zmianą liczne zagęszczenia smużaste. W porównaniu do badania poprzedniego 28/02 częściowa regresja zmian. Drobne zwłókniania w szczytach płuc. W segmencie 1 płuca prawego guzek wielkości 6mm. W segmencie 5 płuca prawego uwidoczniono kilka guzków z komponentą tkankową do 8mm. W segmencie 8 płuca prawego guzek wielkości 11mm. W segmentach 1/2, 9 i 10 płuca lewego pojedyncze guzki średnicy do 6mm. W obwodowych partiach płuc zgrubienie śródmiąższu. W obrąbie obu płuc widoczne rozstrzenia oskrzeli. Tchawica i oskrzela główne niezwężone. W śródpiersiu: obustronnie przytchawiczo, w rozwidleniu tchawice oraz we wnękach płucnych widoczne nieliczne węzły chłonne o wymiarach w osi krótkiej do 10mm. Aorta piersiowa nieposzerzona z obecnością uwapnionych blaszek miażdżycowych. W obu nerkach torbiele proste, największa w lewej - 48mm. Poza tym narządy jamy brzusznej objęte badaniem - bz. Pogłębienie kyfozy piersiowej Rozrzedzenie utkania kostnego trzonów piersiowych. Zmiany zwyrodnieniowo-wytwórcze w obrębie objętego badaniem odcinka kręgosłupa. W trzonie Th2 obszar hypodensyjny wielkości 25x28mm z obecnością pogrubiałych beleczek kostnych, mogący odpowiadać naczyniakowi. Trzon kręgu L1 nieco klinowato zniekształcony z obecnością nieregularnych obszarów hypodensyjnych-meta? Poza opisaną zmianą guzowatą we wnęce lewej obraz TK bez istotnych różnic w porównaniu do badania poprzedniego."
Morfologia 15/06:
WBC - 5,6
NE% - 48,4%
LY% - 39,2%
MO% - 10%
EO% - 1,5%
BA% - 1%
NE# - 2,7
LY# - 2,2
MO# - 0,6
EO# - 0,1
BA# - 0,1
RBC - 2,85
HGB - 8,9
HCT - 26,6%
MCV - 93,5
MCH - 31,1
MCHC - 33,3
RDW - 15,4%
PLT - 218
MPV - 5,2
Biochemia:
eGFR - 58
CREA - 1,23
Lekarz onkolog Taty stwierdził, że jest niewielka poprawa (z Tatą była na wizycie Mama, ja nie byłam, więc nie wiem czy Tata dobrze go zrozumiał, bo przecież są nowe guzy i w płucach, i niestety coś w kręgosłupie? nie do końca rozumiem tą poprawę?). W każdym razie dał skierowanie do radioterapeuty. Pani radioterapeutka, ze względu na złe wyniki krwi Taty, przełożyła decyzję o dalszym leczeniu o ponad miesiąc. No i Tata właśnie w najbliższy wtorek ma zaplanowaną tę wizytę (najpierw badanie krwi) w CO w Gliwicach na oddziale radioterapii.
A ja nie wiem, czego się można po tej wizycie spodziewać, czy faktycznie jest to właściwie postępowanie, czy nie lepiej byłoby podać inną chemię, skoro na tą pierwszą nie ma spodziewanej odpowiedzi? Czy nie trzeba wykonać jeszcze innych badań?
Nie wiem też, co właściwie miałoby być naświetlane: płuca czy tylko ta zmiana w kręgosłupie? A może to i to?
Boję się, że może tracimy cenny czas, a może jest jeszcze jakaś inna możliwość leczenia raka płuc w tym stadium?
Tata na dzień dzisiejszy ma się dość dobrze, tak mówi, chociaż jest osłabiony (chyba jeszcze po tej chemii?), ale ma apetyt, a przynajmniej stara się ładnie jeść; często, mniejszymi porcjami, zdrowe rzeczy, pije też sok z buraków, marchew+jabłko...Wiem, że to nie leczy, ale mam nadzieję, że chociaż wzmacnia organizm. Od kilku dni Tata mówi też, że ciężej mu się oddycha. Co mogę zrobić żeby mu pomóc? Może są jakieś wziewy, które mogłyby ulżyć? Na tą chwilę Tata kaszle niewiele, czasem jednak takie napady kaszlu się zdarzają niestety.
Widzę, że strasznie się rozpisałam; niestety jest trochę tej historii choroby mojego Tatusia. Mam gorącą prośbę o opinie, sugestie, jak powinno przebiegać dalsze leczenie. O co powinniśmy pytać lekarza, jakich badań się domagać?
Oczywiście że są ,nie wiem czy bardzo są skuteczne lecz warto spróbować.
Nam zawsze przepisywał pulmonolog pod którego byliśmy opieką i tacie pomagały w oddychaniu.
Witaj cleo33,
tak myślałam, aby zapytać lekarza; to "świeża" dolegliwość Taty, jak na razie raczej aż tak bardzo mu nie doskwiera, ale zawsze warto wiedzieć wcześniej. Problem z Tatą jest taki, że najchętniej do gabinetu u lekarza chodziłby sam, strasznie marudzi, jak ja czy mama chcemy wejść z nim. Mamy to co prawda omówione, że lepiej w dwie osoby, bo zawsze jak jedna coś przeoczy to druga będzie pamiętać itp...ale i tak różnie to bywa. A na przykład dziś jak byłam u rodziców, to okazuje się, że ostatnio, to jak byli razem u lekarza, to też coś im się obojgu pomyliło, w każdym razie wizytę na Radioterapii w Gliwicach Tata ma nie w najbliższy wtorek tylko w następnym tygodniu. Więc jeszcze tydzień czekania.
Dziękuję Ci Cleo za odpowiedź, pozdrawiam serdecznie
Page
Page74
Wziewy załatwcie przy najbliższej wizycie ,po co czekać aż bedzie naprawdę żle,szkoda czasu a jeśli pomoga to tacie będzie lepiej.
Tydzień przeleci szybciutko zobaczysz, ale uzbrojcie się w cierpliwość na miejscu bo na radioterapii kilka dobrych godzin zabierzcie sobie coś do picia i ew jakies kanapki dla taty jeśli bedziecie na czczo bo nie wiem czy krew tez rano bedziecie tam robić
Wiesz może jaki lekarz ,lekarka bedzie prowadziła tate
Cleo!
dziękuję Ci za odpowiedź. Masz rację, tydzień szybko minie, ale dla mnie to jest caaały tydzień, w którym nic nie robimy tylko czekamy. Dobrze choć, że Tata ma się nieźle, ale jest we mnie taki strach, że każdego dnie może się to zmienić i że nagle się pogorszy...My bardzo długo czekaliśmy na potwierdzenie diagnozy, a właściwie od pierwszych objawów do potwierdzenia minęło prawie pół roku (choć lekarze już wcześniej niemal byli pewni co to jest). Ale w tym czasie nie leczyliśmy Taty, a może byłaby wtedy szansa na całkowite wyleczenie... Strasznie tego żałuję
W CO na radioterapii- wiem jak to jest, na początku naszej "drogi" tam też konsultowaliśmy Tatę, wspomnienia mam nieciekawe, nawet nie chodzi o to czekanie, ale o to jak nas potraktowano. Nie chce o tym już myśleć, zresztą może lekarz miał zły dzień...
A jeśli chodzi o to jaki lekarz tam będzie Tatę prowadził, to do końca nie jestem pewna. Do nas do przychodni na konsultacje przyjeżdżają specjaliści z Gliwic m.in., i jak Tata był u swojego prowadzącego na wizycie to on załatwił mu tą konsultację prawie "przez drzwi", akurat była w przychodni Pani doktor Trela, no i ona kazała przyjechać do CO. Nie wiem czy ona będzie Tatę tam prowadziła, w każdym razie na Tacie wywarła dobre wrażenie (ja nie wiem, nie byłam wtedy). To może dobrze żeby to była ona, zobaczymy.
A czy Ty Cleo możesz tam kogoś polecić? Nie wiem czy można sobie "wybierać", my jak byliśmy poprzednio to nikt nas nie pytał, do kogo chcemy, ąle też nie wiedzieliśmy o kogo pytać...
Krew dla pewności raczej zrobimy sobie dzień wcześniej u nas. Jakby miał być tam problem z tym badaniem to lepiej już je mieć zrobione, tak myślę,
Krew dla pewności raczej zrobimy sobie dzień wcześniej u nas. Jakby miał być tam problem z tym badaniem to lepiej już je mieć zrobione, tak myślę,
Nam zawsze mowili że mamy przed wizytą na dole zrobić krew.
Page74 napisał/a:
Nie wiem czy można sobie "wybierać", my jak byliśmy poprzednio to nikt nas nie pytał, do kogo chcemy, ąle też nie wiedzieliśmy o kogo pytać...
I raczej tak jest jeżeli nie macie jeszcze lekarza to róznie może być możecie trafić na kogokolwiek, natomiast my jak juz raz byliśmy u jednej p.dr to prawie cały czas trafialismy do niej (chyba że jej nie było)w rejastracji jest jedna babka w okularkach(najsympatyczniejsza) i zawsze starałam sie z nią załatwiać zawsze doradziła i pokierowała odpowiednio.Natomiast blondyna w koku uff nieproponuje nawet zaczynać z nią rozmowy bo od razu sprowadzi was do parteru
Znam osobiście dr Ficek i dr Jochymek (kobiety)całkiem konkretne i rzeczowe po prostu ludzkie
Daj znać jak bedziecie po wizycie i gdybyś miała jeszcze jakieś pytania to pisz.
Jak tak czytam kolejne tematy na forum - myślę sobie, że to okropne jak wiele ludzi musi cierpieć na tą straszną chorobę. Ale z drugiej strony - to też niesamowite, że jest tu tyle osób, które służą pomocą i swoim doświadczeniem w potrzebie. Naprawdę - czapki z głów...
Cleo, przeczytałam Twoje wątki, bardzo, bardzo Ci współczuję, to niesprawiedliwe co spotkało Waszą rodzinę
Tym bardziej Twoje rady - bezcenne.
W Co - w pierwszej kolejności zobaczymy czy uda nam się dostać do tej Pani dr Treli (tata mówi, że on by chciał do niej), spróbuję podpytać w recepcji u tej babki w okularach Jak nie to już wiem o kogo można pytać
Cieszę się na to CO, że jest szansa na dalsze leczenie. Mam nadzieję, że tak będzie, że to jeszcze nie czas na koniec leczenia onkologicznego. Bo boję się, że to by Tatę załamało, bo on chyba nie chce wiedzieć, że nie ma szans na całkowite wyleczenie..
No nic, jeszcze parę dni.
Bo boję się, że to by Tatę załamało, bo on chyba nie chce wiedzieć, że nie ma szans na całkowite wyleczenie..
Jeżeli nie zapyta wprost nikt mu tego nie powie,lekarze będą wciąż zlecać jakieś badania itd.Jeżeli będzie chciał wiedzieć to oczywiście musi uzyskać odpowiedż jakakolwiek ona by nie była
Niewiem czy nasi bliscy tak naprawde chca do konca wiedziec wszystko[b].[/b]
Witam wszystkich,
byliśmy z tatą na wizycie na radioterapii w CO. Przyjęła nas Pani dr, która tatę konsultowała już wcześniej w naszej przychodni. W poczekalni mnóstwo ludzi, czekaliśmy długo, ale to nic, daliśmy radę. Tata jest dzięki Bogu w niezłej formie, ale są chorzy w różnym stanie i czasami żal patrzeć jak muszą czekać...
Samą wizytą jestem trochę rozczarowana, myślałam że powinno się po zakończeniu chemii szybko wdrażać dalsze leczenie, a tu okazuje się, że dalej czekamy. Dostaliśmy skierowanie na scyntygrafię kości na 31/08, a potem dopiero 20/09 mamy przyjechać na kontrolę (ma już być wynik z tej scyntygrafii) i będzie decyzja co do tej radioterapii.
Nie wiem czemu to wszystko się tak odwleka? Czy jeśli w tym badaniu wyjdzie więcej zmian niż w TK to może nie być w ogóle tych naświetlań?
Za to pani dr była zadowolona z wyników krwi zamieszczam poniżej:
WBC - 6,3X10^3
NE% -47,5
LY% - 37,5
MO% - 9,5
EO% - 4,4
BA% - 1,0
NE - 3,0X10^3
LY - 2,3X10^3
MO - 0,6X10^3
EO - 0,3X10^3
BA - 0,1X10^3
RBC -3,04X10^3
HGB -10,1
HCT -30,0
MCV -98,5
MCH -33,3
MCHC -33,8
RDW -12,8%
PLT -171X10^3
MPV - 5,3
Właściwie to z tej wizyty wynikło, że gdyby Tata miał jakiś cięższe objawy typu silne bóle albo straszne duszności, to wówczas trzeba się spieszyć z naświetlaniami. A skoro dobrze się czuje i w miarę funkcjonuje - to można sobie czekać...
Czy to faktycznie tak ma być?
Bardzo czekam na odpowiedź, jak to właściwie powinno wyglądać?
Dostaliśmy skierowanie na scyntygrafię kości na 31/08,
To naprawdę nie długi termin .
Page74 napisał/a:
? Czy jeśli w tym badaniu wyjdzie więcej zmian niż w TK to może nie być w ogóle tych naświetlań?
Page74 napisał/a:
Czy jeśli w tym badaniu wyjdzie więcej zmian niż w TK to może nie być w ogóle tych naświetlań?
To już musi zadecydować lekarz -może paliatywne naswietlania?
Page74 napisał/a:
Nie wiem czemu to wszystko się tak odwleka?
Takie mamy postepowanie (niestety)w leczeniu onkologicznym,musimy czekać cierpliwie na swoją kolejkę,nawiasem mówiąc 5 min rozmowy a średnio 1,5 mies czekania na tę rozmowę
5 dawek radioterapii to standard w terapii paliatywnej. Powinno się tacie poprawić. Może również onkolog przepisać tabletki.
Odpowiedź nowotworu na leczenie chemioterapią nie zawsze jest zadowalające. NDRP nie jest aż tak chemiowrażliwy.
Jak się pewnie orientujesz wyleczyć taty już się nie da. Choroba jest bardzo zaawansowana.
Przykro mi, trzymajcie się i jakbyś miała jakieś pytania to pytaj postaram Ci się odpowiedzieć.
w tej chwili w CO w Gliwicach na radioterpaii paliatywnej jest tak ze za kazdym razem przyjmuje nas ktos inni a jezdzimy tam od 9 miesięcy
tata własnie skonczyl II turę radioterapii , zawsze jest ich pięc, one mają powstrzymac dalszy rozwoj nowotworu ale na pewno nie doprowadzą do wyleczenia
l my mamy szczescie do bardzo fajnych lekarzy męzczyzn, są naprawde mili i mozna pytac o wiele rzeczy , wiec zdawaj pytania bez problemu
23.08 jedziemy na chemioterapię
trzymajcie się
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i za informacje. To forum jest dla mnie naprawdę niesamowitą skarbnicą wiedzy, przede wszystkim o tej chorobie...ale też uświadomiłam sobie, że jest jeszcze trochę czasu, który możemy spędzić z Tatą i że trzeba go jak najlepiej jeszcze wykorzystać, tyle ile się da.
Oby stan Taty jak najdłużej jeszcze się nie pogarszał, bo jak na tą chwilę, poza kaszlem, który go czasem łapie i czasem pojawiającym się uczuciem duszności (ma przepisane wziewy, ale nie pamiętam jak to się nazywa) - tata mówi że czuje się dobrze. I w sumie też całkiem nieźle wygląda. Staram się cieszyć z tego, co jest tu i teraz, chociaż mam świadomość, że to wszystko może się nagle zmienić i tego się boję...
Na razie poczekamy na scyntygrafię kości i zobaczymy jak będzie z tymi naświetleniami.
Pozdrawiam Was serdecznie, pewnie jeszcze nieraz będę prosiła o pomoc albo poradę...
ale też uświadomiłam sobie, że jest jeszcze trochę czasu, który możemy spędzić z Tatą i że trzeba go jak najlepiej jeszcze wykorzystać, tyle ile się da.
Dokładnie ile czasu ?nikt Ci nie odpowie,a statystyki zapewne znasz
Więc tak jak napisałaś wykorzystujcie każdą chwilę z tatą jak najlepiej .
Witajcie po przerwie - jestesmy już po naświetlaniach; ale po kolei:
31/08 Tata miał robioną scyntygrafię kości - byłam pewna, że w kościach są już przerzuty, ale wynik jest następujący:
"uwidoczniono obszar rozproszonego wychwytu radioznacznika w obrębie kręgosłupa lędźwiowego, najpewniej odp. zmianom zwyrodnieniowym. Poza tym - fizjologiczne gromadzenie znacznika w pozostałych segmentach kości. Winiosek: brak ewidentnych cech choroby nowotworowej w kościach". Byłam w takim szoku - pozytywnym oczywiście - że jak słuchałam tego opisu u lekarki w gabinecie, to myslałam że się popłaczę z tej radości! Bo rozumiem, że jesli chodzi o kości, to scyntygrafia jest bardziej miarodajnym badaniem niż TK i jesli tu nie wyszły meta, to ich nie ma, czy tak? ...no albo są, ale b.małe, i nawet scyntygrafia ich nie wyłapie. Ale ja się trzymam tego, że nic złego w tych kościach nie ma. (Mieliśmy na wizycie wcześniejsze wyniki Taty, sprzed kilku lat - żeby ewentualnie porównać wczesniejsze zmiany zwyrodnieniowe, no i naczyniaka, który też kilka lat temu w Taty kręgosłupie się usadowił.)
Wyniki krwi były dobre, i generalnie Pani doktor była zadowolona z Taty - "w nagrodę" Tata dostał lampy
Naświetlania były od 26/09 do 11/10, przepisuję z wypisu:
"Rozpozn: rak płuca lewego - stan po radioterapii paliatywnej, Naczyniak kręgu Th12 - stan po radioterapii.
Pacjent leczony ambulatoryjnie fotonami X 6 MV na obszar kręgosłupa Th12 df 2Gy/guz do dawki 24 Gy/guz oraz na obszar śródpiersia 20 MV df Gy/guz do dawki 30 Gy/guz"
Tych naświetlań na naczyniak było 12, a na śródpiersie 10. Myslałam, że będzie ich 5 na śródpiersie, tak czytałam, więc nie wiem dlaczego Tata miał 10? czy to lepiej? A co do naczyniaka w kręgosłupie - to w ogóle nie wiedziałam, że to się też naświetla, bo przecież Tata ma go od lat i nic z nim nie robili dotychczas. Czy to może jest tak, że mimo, że od lat ten naczyniak tam wychodzi w badaniach - teraz, ze wzgl na chorobę nowotworową podejrzewają, że to jednak przerzut, mimo, że scyntygrafia tego nie potwierdza?
16/11 mamy kolejną wizytę u onkologa, musimy odczekać po naswietlaniach miesiąc na jakiekolwiek badania. Mam pytanie: czy nie lepiej byłoby zrobić TK lub RTG wcześniej? na razie nie wiem czy te lampy coś dały czy nie. Mam oczywiście nadzieję, ale...chciałabym już coś wiedzieć.
A same naświetlania Tata zniósł w miarę ok chociaż trochę to go męczyło, szczególnie te dojazdy i czekanie, czasami to 4 godziny, czasami 8, różnie. Ostatnie 2-3 razy jak jechaliśmy to już widziałam, że jest zmęczony. Potem po lampach było kilka słabych dni, Tata nie miał apetytu, głównie leżał i odpoczywał, no i kaszlał też. Teraz jest lepiej już, nabiera sił, mam nadzieję że będzie coraz silniejszy. Ile może trwać takie osłabienie po lampach? Nie wiem czy nie iść wcześniej z Tatą do lekarza, ale on nie chce, mówi, że nie jest tak źle - no może faktycznie, ale trochę to już trwa za długo chyba... Martwię się.
Czy może mi ktoś powiedzić, jakie konkternie badania teraz powinien Tata mieć zrobione? i w jakich terminach? O co mam jeszcze pytać u lekarza, żeby nic nie przeoczyć?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum