Chciałam ponowić pytanie odnośnie naszej wizyty ( tzn. Taty ) u onkologa.
Przypomnę, dla szybkiego podsumowania co się działo w ostatnim czasie, jakie leczenie było podejmowane:
w czerwcu 2010 Tata został zdiagnozowany - nowotwór drobnokomórkowy płuc z przerzutami do mózgu ( mnogie) wątroby, nadnerczy.
W lipcu 2010 Tata otrzymał [b]5 naświetlań na głowę, a od sierpnia do 6 grudnia otrzymał 6 cykli chemioterapii ( schemat PE).
Tata miał zrobione TK głowy i klatki piersiowej w czerwcu.
W pażdzierniku było zrobione tylko RTG klatki a w grudniu USG jamy brzusznej.
W związku z tym, czy jest coś na co powinniśmy nacisnąć podczas wizyty u onkologa ( dodam, ze jest dość dziwny i ciężko się z nim dogadać niestety). Moim zdaniem, wg mojej małej wiedzy Tata powinien mieć TK głowy i klatki piersiowej żeby zobaczyć co tam sie dzieję.
Poza tym, kiedy ewentualnie można rozważyć podanie ponownej chemioterapii biorąc pod uwagę to, ze Tata czuje sie " na oko" tak samo jak przy skończeniu chemii w grudniu - chodzi, ma władność lewej ręki, którą wcześniej, na samym poczaku stracił. No i biorąc pod uwagę fakt, ze jeśli już to nastąpiła tylko częściowa reemisja, poniewać napewno są zmiany na wątrobie dalej.
Swoją drogą to chyba lekka niepoważne, że nie mamy takich informacji porównawczych, wydaje mi się że to standard, mam wrażenie że wyglada to tak, z powodu nowotworu z jakim mamy do czynienia.
Będę wdzięczna za poradę,
Tata mimo bardzo pesymistycznych rokowań, ładnie się nam trzyma, jest z nami cały czas, więc chciałabym mu pomóc, jak najlepiej będę umiała.
Ps. Ból lewej ręki minął - być może był wywołany zbytnim obciązeniem tej ręki ( wcześniej przez około 4 miesiące była całkowicie niewładna)
kubanetko
moja mama leczy się w Poznaniu,u nas jest taki schemat:co 3 miesiące rtg klatki,usg jamy brzusznej,co 6 miesięcy tomograf
natomiast gdy zaczęła boleć ją głowa 3tyg temu miała tk głowy,a jutro ma rezonans
jedyną trudnością jaka nas spotkała do tej pory to czekanie na rezonans w naszym szpitalu powiatowym
myslę,że powinnaś zawalczyć o te badania,a onkolog nie robi ci zadnej łaski czy udzieli ci informacji,z drugiej strony warto pytać ponieważ niektóre rzeczy lekarzom wydają się oczywiste a my laicy nie mamy o nich pojęcia
ściskam serdecznie
Czy jeśli się pojawia, to czy zawsze oznacze, że jego przyczyną jest własnie nowotwór?
Tata jakiś tydzień temu zaczął nam kaszleć - taki głęboki jest to kaszel, pojawiający się średnio co 2 godziny (sama sprawdzę jutro jak często się pojawia).
Dodam, że Tata ostatni raz tak kaszlał przed postawieniem diagnozy. W momencie postawienia diagnozy, jak tylko zaczął brać dexamethazon kaszel całkowicie ustąpil, albo pojawiał się bardzo sporadcyznie.
Poza tym teraz jest u nas czas infekcji tzn, ja jestem chora - zapalenie gardła, mój mąż - stan przedgrypowy, mamę coś bierze.
Ja taki kaszel od razu wiąże z chorobą nowotorową :(, ale czy jest możliwe, że jest to związane z infekcją, chyba lekarz powinien taką ewentualność sprawdzić??
Oczywiście że jest możliwe, żeby kaszel wynikał z infekcji a nie z choroby nowotworowej.
Dobrze, żeby lekarz sprawdził, czy nie rozwija się jakaś infekcja, by w razie czego odpowiednio szybko zareagować, a jeśli nie stwierdzi nic niepokojącego poinformować onkologa prowadzącego o zaistniałej sytuacji.
kubanetka, sama wiesz, trzeba dmuchać na zimno.
Lepiej, niech Tatusia zbada lekarz. Całkiem możliwe, że kaszel może być zwiazany z infekcją.
Ostatnio lekarz nam powiedział, że przy chorych płucach to normalne, że jest kaszel.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
U nas chyba, aż boję się pisać tego słowa, ale raczej tak jest -progresja::(
Tata jak bylam w weekend miał strasznie cięzki oddech - przy wydechu ma takie świsty, turkotanie w środku, jakby coś tam sie kołatało.
Lekarka z Hospicjum dzisiaj badała Tatę i powiedziała, że jak dla niej to niestety, w wyniku guza tak się dzieję.
Tata ogólnie jest słabszy, jakoś od dwóch - trzech dni taki słaby. Podsypia o wiele więcej, i ma słabe nogi bardzo. Chodzenie sprawia mu trudność - wszystko tak jak u usób,u których choroba postępuje.
Najgorsze jest to, ze na razie muszę siedzieć jeszcze przynajmije tydzień, półtora tygodnia w pracy, muszę się wyrobić ze swoiją pracą i wtedy dopiero bedę chodziła na urlopy, powiem że to już ten czas że muszę isć na urlop, bo mama przecież nie da rady sama.
Jutro jeszcze wizyta u onkologa , czy coś nam może zaproponować teraz ????
jesli moge cos doradzic to wybierz sie na ten urlop juz i bądz z tatą. On teraz bedzie Was potrzebował koło siebie. Moj brat tez mial Ciezki oddech i swiszczało mu w plucach, to normalne przy tym nowotworze . Tak jak napisalas choroba postępuje i dlatego Twoj tata jest coraz slabszy. Oby Twoj tata poczul sie lepiej, zycze Wam tego. Pozdrawiam
Zgadzam się z tym co monia napisałą powyżej, a więc zrób ten urlop i jedz do rodziców. Bądz przy Nich,pomagaj i wspieraj.... napewno bardzo im się przyda Twoja obecność,pomoc i wsparcie... Mam nadzieję,że Twojemu tacie się polepszy samopoczucie i życzę Wam tego z całęgo serca... Pozdrawiam.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
W domu byłam teraz do niedzieli, teraz musiałam przyjechać do pracy , będę z powrotem w piątek, jeśli będzie taka potrzeba to wcześniej.
Jutro mój mąż jedzie do rodziców, pojedzie z Tatą do onkologa.
Ja naprawde nie jestem wyrodną córką, poświęcam każdą chwilę rodzicom szczególnie Tacie. Niestety tak to w Polsce jest, że nie każdy rozumie, że ma się taką sytuacją w domu
No własnie tak to jest. Nikt nie rozumie tego dopóki sam się nie przekona, dopóki nie dotknie go coś tak bardzo strasznego. Wiem to chociażby po sobie, nigdy nie myślałam,że coś takiego dotknie moją rodzinę a jednak....mój tato ma te paskudztwo:( Szkoda tylko,że ludzi musi coś takiego spotkać aby mogli być wyrozumiali i wiedzieli jak to jest:( I rozumiem Ciebie,że chciałabyś być teraz w domu,przy rodzicach,dobrze,że masz męża,który Ci pomaga i w jakiś sposób możesz być spokojniejsza ,mimo wszystko i tak z tego co widzę to masz mnóstwo siły i pomagasz jak tylko możesz!!!
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
wiem jak to z pracą bywa.. sama z moim tatą musielismy pracowac i jak tylko sie dalo zamienialismy zmiany aby byc przy bracie, nie jest to latwe wiem ale jesli tylko bedziesz juz moga isc na ten urlop to idz i bądz przy tacie. wiem co przezywacie, przechodzilam przez to, Najgorsza jest ta cholerna bezslinosc! zycze wytrwałosci. pozdrawiam
Jutro jeszcze wizyta u onkologa , czy coś nam może zaproponować teraz ????
Kubanetko, aby wprowadzić leczenie II-giego rzutu, musi być najpierw potwierdzenie, że jest progresja. Na oko tego nikt nie może Wam zaproponować.
6.12 tata zakończył leczenie I-go rzutu. Moim zdaniem jeżeli w TK wyjdzie progresja i tata będzie w stanie ogólnym dobrym, wyniki też będą dobre, to napewno Wam zaproponują takie leczenie.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Już po wizycie, która jak się spodziewałam niczego nie wniosła, oprócz tego, ze lekarz pokazał Tacie jak oddychać - Tato tak furgocze jak oddycha i lekarz powiedział, że Tata musi oddychać " pełną piersią" ponieważ dolne części płuca są wolne a górne zajęte a w tej chwili oddycha tylko górnymi partiami i dlatego tak mu ciężko. A na kaszel, to flegamina - moja mama sama ją wymyśliła, bo lekarka z Hospicjum też mało działa trochę w kwestii leków
Poza tym wypytał jak sie Tata czuję, mamę na osobności.
Jeśli chodzi o badania , to lekarz też nie przewiduje prawie zadnych badań......
Męża, który był z rodzicami, prosiłam żeby powiedział lekarzowi o jakiś badanich, to dał skeirowanie, ale na RTG płuc ------ mi chodziło o TK, jak bym była to bym powalczyła, ale mąż nie wiedział, że to takie ważne, więc nie powiedział, że mu chodzi o TK.
Lekarz powiedział,że Tata teraz w miarę dobrze wygląda, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć kiedy choroba zaatakuje poważnie - że najważniejsze jest ile mózg się będzie bronił.
I wyznaczały termin wizyty następnej na 22.03.2011.
I nie wiem co o tym sądzić, daleka jestem od nękania Taty niczego nie dającymi terapiami, ale przecież jakaś kontrola by się przydała, a ten lekarz to tak chyba na oko chce, aż sie doczekamy progresji całkowitej.
Wiem, ze sytuacja jest ciężka, zajętych tyle narządów, możliwości małe, ale może coś da sie jeszcze zrobić. Sama nie wiem. Wiem, ze terapia teraz, kiedy Tata praktycznie czuje sie podobnie jak po zakonczeniu cyklu 6tego nie ma większeg sensu, tym bardziej , że nowotworów jest teraz pewnie odporny na działanie cyklu PE - za krótka przerwa.
Ps. muszę pochwalić Tatę bo ładnie szedł sam do lekarza, choć dzień wcześniej jakoś osłabł, ale Tata ma chyba takie stany przed lekarzami, bo się boi i stres go lapie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum