Moi Drodzy ,
Niedawno odebrałam czerwony wynik cytologii ( grIV),
po odebraniu wyniku skontaktowałam się z moim położnikiem i na drugi dzień byłam już w ambulataorium celem wykonania klopskopii z pobraniem wycinków.
Niestety po tygodniu otrzymałam od mojego lekarza telefon z informacją ,że na tarczy zdiagnozowano raka przedinwazyjnego,
natomist pocieszający jest fakt, że wyskrobiny z kanału szyjki są bez zmian.
Ponieważ jestem z natury osobą wytrwałą i zmotywowaną, więc i tym razem postawiłam sobie cel : wygrać z chorobą i danego słowa dotrzymam
.
Jednak są chwile takie jak ta ( w poniedziałek stawiam się na oddział), gdzie brakuje mi rady doświadczonych osób, a nie chciałabym zadręczać telefonami mojego lekarza.
Mam kilka pytań , których odpowiedzi pomogą mi w spokoju doczekać do poniedziałku ( 17.03).
Ponieważ zdiagonzowano u mnie nowotwór, czy mogę zostać poddana zabiegowi chirurgicznemu w "zwykłym"( jakkolwiek żle by to nie zabrzmiało) szpitalu z oddziałem ginekologicznym, czy z Państwa punktu widzenia lepszy byłby szpital onkologiczny?
Mam już wspaniałego synka ( 4 latka), pewnie przed zabiegiem padnie pytanie : czy chciałabym mieć dzieci? Myślę o tym nocami, odpowiedz jest dla mnie prosta: chciałabym być zdrowa .
W związku z tym czy usunięcie większej części lub całkowite usunięcie szyjki macicy ( w moim konkretnym przypadku) zwiększa szanse na wyleczenie?
i ostatnie pytanie czy w opisanym przeze mnie przypadku wylecznie 100% z choroby jest możliwe, czy karmię się tylko nadzieją? .
Czasem mam wrażenie , że ta choroba wogóle nie dotyczy mnie , moja sfera psychiczna zupełnie ją wypiera, tylko zliżający się termin stawienia w szpitalu przypomina mi o tym - przebudzjąc we mnie uczucie lęku i starchu - ale przekuję te uczucia na motywację do działania. Życzę wszystkim czytelnikom z całego serca - zdrowia i siły do walki , która jest w każdym z Nas.