Tata na razie nieźle, tfu!tfu!
W czwartek jedziemy do Tarnowa na konsultację.
Był w poniedziałek w pracy, prawie 12 godzin. Nie odbierał telefonu, umieraliśmy ze strachu. Okazało się, że go zostawił w innym miejscu. Na drugi dzień rano pojechał znowu, ale wrócił, bo nie czuł się najlepiej. Na razie jest w domu.
Najważniejsze, że sam spróbował, sam doszedł do wniosku, że nie da rady. Jest typem człowieka, który od najmłodszych lat pracował, nawet po imprezie wstawał i szedł do pracy. W domu dobija Go chyba bezczynność. Dobrze, że ma 2 wnuczki na miejscu, ja też staram się często przyjeżdżać ze swoim synem. Teraz bardziej doceniam wspólne chwile...
Po ostatniej tomografii okazało się, że nowotwór urósł. Nie mam teraz przy sobie wyników, ale podejrzewają naciek na uszy i język.
Zaproponowano konsultację radiologiczną w celu ewentualnych naświetlań.
Boję się tylko, czy te naświetlania nie dodadzą mu więcej bólu? Muszę poczytać o skutkach i dać rodzicom.
Liczę się z tym, że taty zabraknie, w bliższym do określenia czasie, niż innych. Ale póki co cieszę się z każdego dnia, odliczam do urodzin wnuczki, do Jego urodzin w październiku.
Potem pomyślę o świętach... póki można, póki JEST, cieszę się każdym dniem, który mija, który tata kończy:) Patrzę na niego, tyle przeżył, tyle razem przeżyliśmy, złych i dobrych chwil... jeszcze trochę przed nami:)
Dziękuję wszystkim za to forum. Dzięki Wam zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, jednocześnie nie panikuję.
Żałuję, że się nie zdecydowałam na zlot, mogłam tatę spróbować wyciągnąć. Jako nowa trochę się wstydziłam:)
Kończąc proszę o kciuki w czwartek:)
Tata chciał pracować, pracuje fizycznie na budowie, lekarka dzisiaj powiedziała, że nie może, bo może mu coś pęknąć podczas wysiłku. Czy to możliwe?
Może. Nowotwór szerząc się przez ciągłość nacieka ważne struktury, w tym może naciekać mięśnie i ściany naczyń krwionośnych. To czyni je słabszymi. Ciężki wysiłek fizyczny powoduje "napinanie się" w/w struktur. Może dojść do naderwania mięśnia, może dojść do krwotoku.
Proponuję nie tłumaczyć tacie tego tak obrazowo, jednak podkreślić, że chore miejsca ma osłabione i nie wolno narażać ich na dodatkową "pracę".
tekla napisał/a:
Lekarka powiedziała, żeby zadzwonić do szpitala w Tarnowie w sprawie ewentualnej radioterapii.
Konsultacja u radioterapeuty jest bardzo wskazana. Napromienianie paliatywne mogłoby zmniejszyć dolegliwości oraz ryzyko ewentualnych zdarzeń wyżej opisanych.
Taka konsultacja powinna się odbyć w ośrodku referencyjnym, tj. w Centrum Onkologii.
[ Dodano: 2011-09-11, 15:15 ]
tekla napisał/a:
Boję się tylko, czy te naświetlania nie dodadzą mu więcej bólu? Muszę poczytać o skutkach i dać rodzicom.
Napromienianie paliatywne ma działanie przeciwbólowe i niewiele działań niepożądanych. Potencjalna korzyść znacznie przewyższa ryzyko skutków ubocznych.
tekla napisał/a:
Żałuję, że się nie zdecydowałam na zlot, mogłam tatę spróbować wyciągnąć. Jako nowa trochę się wstydziłam:)
Nikt nie jest tu "nowy" Wszystkich nas łączą wspólne problemy i poruszane tematy, czas - kto i przez jaki okres jest na Forum zarejestrowany - jest sprawą nieistotną.
pozdrawiam ciepło.
Tacie kazano zrobić badania ogólne oraz wrócić do pierwszego szpital na chirurgię, aby zaznaczyli dokładnie na skierowaniu, czy będzie operowany, czy też nie.
W tym tygodniu tata miał robione badania krwi i moczu, wyniki bardzo dobre, lekarz ogólny powiedział, że to wyniki zdrowego człowieka:) Niestety, ekg niezbyt mu się podobało, więc tata pojechał wczoraj do szpitala, gdzie zatrzymali Go na obserwacji. Wyszedł dzisiaj wczesnym rankiem, przed południem ma iść na wizytę do rodzinnego lekarza.
W przyszłym tygodniu jeszcze czeka nas konsultacja na chirurgii szczękowej i w czwartek wizyta w Tarnowie.
W zeszłym tygodniu pojechałam z rodzicami, żeby było im trochę raźniej. Dotychczas nie wiedziałam, ile tata wie ze swojej choroby, czy zdaje sobie sprawę, z tego, co będzie.
Gdy wyszliśmy od lekarza, mama była lekko załamana, ze znowu trzeba badania kolejne robić. Tata odpowiedział, że przecież tak trzeba i tyle. Wie, że to nie jest wyleczalne, lekarz powiedział, że radioterapia może złagodzić ból i tata tego chce. Nie chce operacji, nie chce być zeszpecony, mówi, że nigdzie by nie wyszedł a choroby się cofnąć nie da.
I na koniec usłyszałam: ja już swoje przeżyłem, co ma być to będzie.
W domu się poryczałam:(
Tata ma niesamowitą siłę do walki o każdy dzień. I póki co...całkiem dobrze mu to wychodzi:)
Dawno nie zaglądałam. Powodów wiele, najważniejszy chyba ten, że szczęśliwego końca nie będzie:(
W Tarnowie naświetlili tatę jeden raz, był już wtedy bardzo spuchnięty, osłabiony.
Po naświetlaniach kontrola za miesiąc. Mam wrażenie, że wizytę wyznaczono tak na wszelki wypadek, nie wierzyli, że tata przyjedzie znowu.
Doczekaliśmy wspólnych świąt:) to sukces. Wcześniej urodziny taty, na których z siostrami i mamą popłakałyśmy się bardzo.
Na kolejnej wizycie lekarz stwierdził, że jama ustna jest zajęta coraz bardziej, pozostaje jedynie opieka hospicyjna. Na wyraźne żądanie mamy wyznaczył wizytę w lutym.
Tata coraz gorzej znosi ból. Jest silny, ale coraz mniej mu wystarczają leki p/bólowe.
Na szczęście jest pod opieką lekarzy z hospicjum.
Mam pytanie: tacie kilka dni temu zrobił się jakiś wrzód ropny na łokciu. Nie chce wzywać lekarza, ropa schodzi. Czy to może być coś poważnego, wymagającego konsultacji?
Przepraszam za chaotyczne pisanie, nazbierało się dużo w mojej głowie...
Będę wdzięczna za odpowiedź.
Niestety, skutkiem chemioterapii jest spadek odporności, stąd mogą się pojawiać rozmaite stany zapalne. Decyzja czy konsultować to z lekarzem ogólnym, czy też sami sobie poradzicie - należy do Was. Nie ma możliwości postawienia diagnozy przez internet...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Dziękuję gazdo za odpowiedź.
Tata jest uparty, nie chce wzywać lekarza. Nie wiem, czy bagatelizuje, czy nie chce się bardziej dołować. Będę u rodziców w weekend, zobaczę, jak wszystko wygląda.
Dobre wieści:) Tata był w czwartek na wizycie w szpitalu i lekarz stwierdził, że nie ma dalszego rozrostu, więc dostanie pod koniec marca naświetlania. To była super wiadomość:) Miesiąc temu nie chcieli wyznaczać kolejnej wizyty, teraz jest światełko.
Oczywiście, są i gorsze chwile. Tata fatalnie się czuł w sobotę nad ranem, bolał Go żołądek, ból przechodził aż pod serce. Nie wiem, czy to może być np. od leków, czy też kolejny skutek chemii i naświetlań? w poniedziałek ma być lekarz u taty, to może się coś dowiedzą.
Teraz mamy kolejny cel: dotrwać do naświetlań.
Niestety, pozytywnego zakończenia zabrakło:(
Tata odszedł w lipcu:(
Mimo wielkiego bólu, olbrzymich dawek morfiny, do końca nie pokazywał, jak bardzo mu ciężko. Przebywał w hospicjum, dzięki opiece pracujących tam osób mógł normalnie funkcjonować. Na weekendy zawoziłam Go do domu.
W ostatni weekend pojechał, ale już w niedzielę rano musieliśmy odwieźć tatę, bo bardzo osłabł. Praktycznie od tego momentu nie było w ogóle kontaktu z tatą:(
Byłam praktycznie cały czas przy nim, zmieniałyśmy się z mamą. We wtorek poszłam na trochę do domu, był wieczór, chwilę wcześniej przyjechała mama. Odszedł przy niej:(
Jest nam bardzo ciężko:(
Jestem bardzo wdzięczna opiece hospicyjnej, dzięki nim tata w ostatnich tygodniach miał zapewnioną opiekę, spokój, poczucie normalności.
Mam żal do lekarzy za złe początki leczenia, może gdyby postanowiono inaczej....
teraz za późno na gdybanie...
najważniejsze, że tatę już nic nie boli...
dziękuję też wszystkim na forum, za wsparcie, za rzeczowe słowa.
Trzymam kciuki za walczących!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum