Kochana, mojemu tatusiowi zlecono właśnie brachyterapię. Będzie wykonana w Gdańsku. Czekamy teraz tylko na telefon. Z tego, co wiem, nie trzeba jakichś specjalnych wymogów. Jeżeli zajrzałaś na mój wątek, to wiesz, że mój tatuś ma raka w bardzo zaawansowanym stanie, ale mimo to onkolog zlecił ten zabieg. Głowa do góry, a od lekarzy wymagać trzeba, pytać, prosić... Daj znać jak sprawy:)
Elu, lekarz nie wspominał, że mają zamiar robić bronchoskopię... Wczoraj zrobili podstawowe badania, nie znam jeszcze wyników, jutro je poznam i będę rozmawiać z lekarzem co dalej?? Brachyterapia to naświtlanie, a radiopterapię wykluczono w Mamy przypadku ze względu na płyn w opłucnej i cechy rozpadu guza. Miałam jeszcze nadzieję, że będą naświtelać powiększone węzły nadobojczykowe - Mama okropnie się dusi i kaszle i wykombinowałam, że może to by złagodziło - ale powiedziano mi, że tych naświetleń również nie będzie.... Nie wiem dokładnie czemu??? Jestem załamana i nie wiem co dalej począć....
gaba dziękuję, także myślałam o Warszawie....
Ma_ka... wiem o Twoim Tatusiu, zaglądam i czytam... ale chyba w przypadku mojej Mamy brachyterapia raczej nie wchodzi w grę...
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Beatko, brachyterapia to 'odrębna para kaloszy' niż naświetlanie z pól zewnętrznych. To tzw. naświetlanie kontaktowe, skierowane bezpośrednio na tkankę guza. Zupełnie inaczej się do tego typu terapii kwalifikuje, a to co dyskwalifikuje od radioterapii konwencjonalnej - wcale nie musi być przeciwwskazaniem do BRTH.
Oczywiście muszą być wskazania do brachyterapii, i tu mamy głównie:
nie poddające się leczeniu farmakologicznemu krwawienie z dróg oddechowych
guz rosnący egzofitycznie i zamykający światło oskrzela (czyli powodujący niedrożność tego oskrzela, czopując je swoją masą).
Obydwie z w/w przyczyn mogą powodować wzmożoną duszność i uczucie ucisku/obecności ciała obcego w drogach oddechowych. Powody mogą też być inne.
Uprzedzam Twoje pytanie: jeśli nie znaleziono innej przyczyny tak znaczącego pogorszenia to tylko bronchoskopia byłaby w stanie wyjaśnić co się dzieje.
Zapytaj jutro jak lekarz ocenia stan mamy i czy zidentyfikował problem.
pozdrawiam Cię ciepło.
PS. Gaba myśli we właściwym kierunku - być może będzie potrzebna pomoc warszawskiego COI.
DSS bardzo jestem wdzięczna za wskazówki i za pomoc, dziękuję
Jestem po rozmowie z lekarzem prowadzącym. A więc morfologia słaba - ale to normalne po chemii (ostatni wlew 27.01). CRP niskie także nie ma stanu zapalnego. Pozatym nic nadzwyczajnego się nie dzieje biorąc pod uwagę stan zaawansowania choroby - to są słowa p. doktor.... Krwioplucie i wrażenie duszności jest normalne w tym stanie....
Zapytałam czy planują robić Mamie bronchoskopię... A więc nie planują. P. doktor tłumaczy to tym, że bronchoskopia o której ja mówię a więc taka powstrzymująca krwawienie jest robiona przez trachochirurga (zabieg operacyjny itp, itd), nie jest robiona przez nich tzn na oddziale chorób płuc. Na ich oddziale, bronchoskopia służy do diagnozowania. Mama jest zdiagnozowana i nie ma podstaw do w/w badania. Poza tym jak p. doktor twierdzi, krwawienie jest małe, to nie jest krwotok, tym bardziej krwotok zagrażający życiu. Brak jest również wskazań od onkologa.
Zapytałam o brachyterapię. Również nie, brak wskazań od onkologa itp itd.
P. doktor mówi, że u nich na oddziale Mama jest leczona farmakologicznie i to w zupełności wystarczy. Monitorują morfologię, planowana jest konsultacja laryngologiczna (!?) - nie wiem w jakim celu???? Może dlatego, że Mama skarży się na ucisk w gardle i że ma lekką utratę słuchu na skutek chemioterapi....
Tak się sprawy mają... Czuję jakiś niesmak... Czuję złość, niepokoj... ale może faktycznie nie jest tak źle i nie powinnam panikować.... ?? Nie wiem, mam pustkę w głowie...
DSS, chciałam jeszcze zapytać czy możliwe są naświetlania powiększonych nadobojczykowych wężłów chłonnych?? Może to by pomogło Mamie ?? Naświtlanie guza jest niemożliwe (płun w opłucnej i cechy rozpadu guza)
Bardzo proszę o odpowiedź...
Cieplutko pozdrawiam i przesyłam uściski
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Trochę się nie odzywałam, bo sama się porochowałam , 40 st gorączki, ale cały czas śledzę Twoje zmagania z chorobą Mamy - mam nadzieję, ze jesteś dzielna i na żywo masz oparcie.
BeataM, powiem Ci co ja bym zrobiła.
Poszłabym do ogólnego lekarza i wzieła skierowanie na brachyterapie do Warszawy (COI). Jeżeli tamten radiolog zadecyduje, że mamusia sie nie kwalifikuje, to dopiero wtedy byłabym pewna, że tak jest.
Z tego co napisała DSS, BRTH to nie jest to samo co naświetlania z zewnątrz i niekoniecznie płyn i rozpad guza są przeciwskazaniami.
Dwie wskazówki do takiego leczenia już masz:
-nie poddające się leczeniu farmakologicznemu krwawienie z dróg oddechowych
-guz rosnący egzofitycznie i zamykający światło oskrzela (czyli powodujący niedrożność tego oskrzela, czopując je swoją masą).
Zrobisz jak będziesz chciała, ale wydaje mi się, że radiolog, który robi bronchskopie jest najbardziej kompetentny, aby podjąc o tym decyzje.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Totalna niechęć lekarzy do skierowania pacjenta do ośrodka referencyjnego ma w naszym kraju długą tradycję (we wszystkich specjalnościach, nie tylko onkologii). Niestety do radiologa musi skierować onkolog. Ale jest wyjście do onkologa nie trzeba żadnego skierowania. Niestety konieczna jest wycieczka do W-wy, niekoniecznie pacjenta, ale z dokumentacją. (przed tym zadzwonić i dowiedzieć się o zapisy) Powiedzieć trzeba wręcz, że tam gdzie jest leczona nie ma możliwości interwencji torakochirurga ani brachyterapii. Powodzenia
Beata walczcie o brachyterapię, to duża szans, na ulżenie Mamie.
Moja Mama niestety nie załapała się na ten zabieg, ale to dłuższa historia i szkoda ją roztrząsać.
Trzymam kciuki za Mamusię a dla Ciebie dużo siły.
Pozdrawiam.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Beatko!
Walcz o brachyterapię.
Wiem, że pomaga, bo z Tata był w szpitalu pacjent, ktory miał nieoperacyjnego guza. Dostal chemię, ostatnio Go spotkałam jak Tata jeżdził na radioterapię - on tez był ale na brachyterapię chodził. Mowił, że jest duża poprawa, lepiej mu sie oddychało i chrypa znacznie sie zmniejszyła!
ściskam Cię mocno, przytulam do serca!!!!
PS. odezwę się, ale teraz jestem jeszcze w pracy:(
Witaj Beatko dziewczyny maja racje.moj tatulek tzz jest po Brachyterapi i tez ma tego paskuda nieoperacyjnego i oddycha mu sie o wiele lepiej ichrypka zniknela.Pozdrawiam
Beatko, płyn w płucach o ile mi wiadomo nie jest przeciwwskazaniem do brachyterapii. Wiem to stąd, że mój tato tez ma płyn w płucach a mimo to będzie poddany temu zabiegowi. Teraz tylko pozostało nam czekanie na telefon... Dziewczyny mają rację, walzc o brachyterapię, powodzenia
Kobietki kochane, dziękuję za porady, wsparcie i za to, że po prostu jesteście...
U nas fatalnie, beznadzijnie i do dupy rzec by można... Ja nie mam już siły, jestem rozbita kompletnie...
Mama bardzo rozdrażniona, nerwowa...
Dziś rano dostałam telefon ze szpitala, że mam przynieść dla Mamy zastrzyki - Neupogen konkretnie bo ciałka białe poleciały i trzeba Mamę wspomóc... Receptę miała wystawić p. onkolog od chemioterapii. Sama p. onkolog bardzo dziś niemiła - poczułam się jak intruz odbierając tą receptę... Zastrzyki wykupiłam, dostarczyłam do szpitala...
Leciałam do tego szpitala jak szalona, mało ducha nie wyzionęłam... no bo pilne, szybko, czekamy.... a tu p. pielęgniarka leniwie fatygując się do mnie, mówi: "a co to?? a po co to?? dla kogo?? czemu tyle??".... chryste! czy to ja jestem nienormalna czy może cały świat oszalał????????? Mam dość! wysiadam....
Rozmawiałam też z inną p. doktor - że tak powiem po znajomości, z polecenia mojej teściowej.... A więc zostalam pozbawiona nadziei już definitywnie....
P. doktor powiedziała, że Mama walczy w tej chwilii z neutropenią i jest to stan dla Niej bardzo groźny...
Potwierdziła również to co mówił mi lekarz prowadzący - o braku wsakazań do brachyterapii. Trzeba skupić się teraz na wyprowadzeniu Mamy z tej neutropenii... A potem?? A potem to i tak brak realnych szans na cokolwiek... Po przejrzeniu ostatniego TK oznajmiła, że stan jest bardzo mocno zaawansowany, węzły chłonne śródpiersia są w stanie rozpadu i to nie jest żadna częściowa remisja tylko progresja. We wnioskach końcowych TK bylo napisane, że jest częściowa remisja. A więc p. doktor pozbawiła mnie bezpowrotnie jakiejkolwiek nadziei jaką jeszcze miałam i to jest już koniec....
Nie daję rady patrzeć Mamie w oczy i potakiwać, że Jej pomogą i zaleczą to cholerstwo....
Płaczę i nic nie mogę zrobić....
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Beatko to straszne co piszesz. Bardzo mi przykro.
Też, raz tak miałam i latałam do szpitala z neupogenem.
Najważniejsze teraz jest, aby Mamusi szpik zaczą pracować.
Sama wiesz jak w tej chorobie jest , każdy dzień przynosi coś innego.
Jutro, też będzie dzień i napewno lepszy.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum