Witam ponownie, niedługo mija rok od postawienia diagnozy. Leczenie poskutkowało ale na krótko. W czerwcu zakończyła się seria 30 naświetleń i przy kontroli poinformowali tatę, że jest wszystko dobrze. Oprucz skutków ubocznych w postaci wypalonej dziury w przełyku i popalonych mięśni i ścięgien lewego nadramienia.
Tata pełen optymizmu chciał zrobić porządek ze swoimi zębami. Poszedł do lekarza i poprosił o zgodę na wyrwanie dwóch zębów. Pani doktor przed wypisaniem zgody zrobiła mu szereg badań w tym tomografię komputerową. Co się okazała natychmiast kazała mu jechac do szpitala z informacją, że jest źle. Po rozmowie z lekarzem prowadzącym postawiono diagnozę progresja raka". Poddano tate kolejnemu kursowi chemioterapi reindukcyjnej. Przed dzień wypisu do domu tata zaczą gorączkować (37,8) i z taką gorączka tatę wypisano do domu. Kolejne dwa dni były podobe, więc tata wykonał telefon do szpitala i kazali sie stawić na oddziale. Ku naszemu zdziwieniu koleją informacja jaka powaliła nas z nóg to nieokreślone bakteryjne zapalenie płuc. Wnioskuję,że infekcję tą nabył w szpitalu, gdyż nigdzie nie wychodził, nikt go nie odwiedzał.
Dostawał konskie dawki antybiotyku. Po unormowaniu sytuacji tatę wypisali do domu z kolejnymi dawkami antybiotyku. Podczas domowej kuracji nadal gorączkował, gdzie spadała ona bez potrzeby brania środków obniżających temperaturę. Mimo wszystko tata kontaktował się ze szpitalem i powiedzieli, że tak może być. Obecnie jest bardzo wykończony, nic nie może robić nawet wykonywac prostych czynności domowych takich jak zrobienie kanapek na śniadanie. Klejną przypadłością jaka sie pokazała to bardzo niskie ciśnienie przy bardzo wysokim tętnnie.
W załączeniu ostatni wypis taty ze szpitala.
Bardzo prosze o informację, czy takie dawki antybiotyku są bardzo potrzebne i co to jest rozpad?
Jak długo czasu tacie zostało?