Witam,
We wrześniu 2016r. miałam usunięty guzek z piersi prawej:
Średnicy 9 mm rak inwazyjny NST G2 głównie DCIS G3 typu comedo.
Komponenta DCIS to 80% guzka. Guzek wycięty całkowicie.
Najmniejszy margines 0,5 mm. Będzie wykonywany panel receptoró.
Rozpoznanie histopatologiczne:
IHC:
ER 5% kom. ekspresja słaba.
PgR (-)
Her-2 (-)
Ki67 (+) 90%
Guzek został usunięty po wykonaniu usg (BIRADS 4B). Nie miałam robionej biopsji guzka, ponieważ guzek został usunięty w prywatnej klinice.
Wynik badania histopatologicznego dwóch węzłów wartowniczych: Węzły chłonne bez zmian nowotworowych złośliwych.
1. Węzeł chłonny długości 12 mm.
2. Węzeł chłonny długości 10 mm.
Wyniki badania DNA: Nie stwierdzono żadnej z badanych mutacji, BRCA1.
Aktualnie jestem w trakcie chemioterapii. 4 AC i 4 Docetaxel. Przede mną 8 wlew.
Po chemii mam zaleconą radioterapię oraz hormonoterapię.
Mam pytanie odnośnie marginesu wycięcia. Czy nie jest on za mały?
Rozważano na konsylium poszerzenie wycięcia, ale ostatecznie uznano, że nie ma takiej potrzeby. Nie daje mi to spokoju, czy 0,5 mm to nie za mały margines?
Mam również drugie pytanie odnośnie hormonoterapii. Czy w moim przypadku jest to konieczne?
Mój nowotwór był w 5% hormonozależny i stąd moje pytanie, czy jest to naprawdę potrzebne w moim przypadku, żeby zastosować hormonoterapię. Czy w tym wypadku nie będzie więcej szkody niż korzyści. Mam 36 lat, słyszałam opinię, że mogę sobie również zaszkodzić, stosując hormonoterapię i w przyszłości mogę mieć problemy ginekologiczne (do tego stopnia, że będę musiała usuwać narządy).
Wiem, że lekarze prowadzący chcą mnie w pełni zabezpieczyć, głównie ze względu na mój dość młody wiek. Słysząc również takie negatywne opinie, dotyczące hormonoterapii w moim przypadku, nie wiem czy mam się zgodzić również na to leczenie.
Nie wiem co mam robić, czy zdecydować się również na hormonoterapię. Boję się podjąć taką ważną decyzję, nie mając wiedzy na ten temat.
Dodam również że zawsze źle znosiłam, przyjmowanie hormonów. Plamienia/krwawieia po zażywaniu hormonów antykoncepcyjnych. Miałam przepisywane tabletki trójfazowe. Również po Mirenie miałam bardzo długo krwawienia.
W takim jak Twój przypadku konieczne było tylko usunięcie guza (margines 5mm jest wystarczający). Cała reszta leczenia jest leczeniem "na wszelki wypadek" i ma na celu obniżenie ryzyka zachorowania w przyszłości. Tyle że są oficjalne zalecenia co należy wdrożyć do leczenia i lekarze nawet jeżeli powątpiewają w sens takiego leczenia nie mają odwagi nie zalecać tego pacjentce, bo ryzyko że nastąpi wznowa istnieje zawsze, a potem nie sposób udowodnić czy wznowa wystąpiłaby mimo leczenia tamoxifenem czy też dlatego że go nie zastosowano. Te Twoje 5% i "słaba ekspresja" rzeczywiście mogą budzić wątpliwości czy warto w to wchodzić.
Decyzję musisz niestety podjąć sama, ja na Twoim miejscu porozmawiałabym o tym z dobrym endokrynologiem i jeżeli leczysz się w prywatnej klinice to poprosiłabym lekarzy o podanie dokładnego ryzyka wznowy i rozsiewu dla Twojego przypadku. Bo np jeżeli ono wynosi ok 10% to obniżenie o 30 % do 7% podlega już bardziej ocenie emocjonalnej.
Jest jeszcze inna opcja. Leczenie tamoxifenem można przerwać w każdej chwili, a ryzyko wystąpienia niepożądanych, a nieodwracalnych skutków zwyczajnie minimalizuje się przez coroczną kontrolę usg TV.
Witam.
Mam jeszcze jedno pytanie. 12 czerwca zaczynam radioterapię. Z tego co wstepnie słyszałam ma to byc między 16 a 20 naświetlań.
Niestety wszystko przeciaga sie w czasie, głównie przez słabe wyniki leukocytów w trakcie chemioterapii. Wychodzi na to, że praktycznie zaraz po skończeniu naświetlań, a dokładniej tydzień po, mam zaplanowany wyjazd na wakacje (planowany dużo wcześniej>. Czy są jakieś przeciwskazania poradioterapii jeśli chodzi o zmianę klimatu? Pytałam kilku lekarzy w trakcie chemioterapii i oprócz unikania slonca, nie widzieli żadnych innych powodów dla których musiałabym zrezygnować.
Bardzo bym prosiła o opinię w tym temacie.
Tak ogólnie to nie ma przeciwwskazań, ale bierz pod uwagę że będziesz do miesiąca lub nawet dłużej mocno osłabiona, więc nawet małe górki to będzie problem, no i nie ryzykowałabym pływania na otwartych wodach - właśnie przez to osłabienie. Mnie po radioterapii spadły bardzo limfocyty co lekarz skwitował " Oj najwyżej będzie Pani bardziej podatna na infekcje wirusowe" - sprawdziło się. I jeszcze trzeba będzie uważać jeżeli będzie skóra zaogniona.
Ale muszę przyznać się że ja po 3 tyg od radioterapii, kaszląca i słaba pojechałam na długą i daleką wycieczkę - i nie żałuję.To było mi bardzo potrzebne.
Chcieliśmy pojechać głównie ze wzgledu na male dzieciaczki, przez moją chorobę siedziały w domu przez pół roku i nie chodziły do przedszkola właśnie dlatego, żeby mnie czymś nie zarazic. Nie mam serca powiedzieć im, że musielibyśmy odwołać wakacje. Bedziemy w ośrodku wypoczynkowym wiec to raczej wakacje stacjonarne, bez chodzenia i zwiedzania.
Uslyszalam jednak, że po radioterapii nie moge zmieniać klimatu a zwłaszcza jechać nad morze. Bardzo mnie to zdziwiło, pytałam onkologów i nic takiego wcześniej nie mówili. Dlatego wolalam się jeszcze dopytać na forum 😀
dodix1,
Ja tam jestem zdania, że nic nie zaszkodzi jeśli będzie robione w granicach rozsądku.
Przecież możesz pojechać, nie musisz latać, biegać, szaleć ale spokojnie, posiedzieć w cieniu pod drzewkiem/parasolem, za dziećmi niech biega ktoś inny a Ty będziesz się regenerowała/odpoczywała i podziwiała widoki z leżaka.
Ja słyszałam o takich zaleceniach, ale dotyczyły one nie radioterapii a czerniaka. Związek czerniaka z układem immunologicznym jest powszechnie uznany jakkolwiek jeszcze nie zbadany, więc tak na wszelki wypadek lekarze odradzają silne bodźce.
No wlasnie plan mam siedziec w cieniu i odpoczywac 😁
No i niech dzieciaczki poczują, że wszystko powoli wraca do "normalnosci" 😊
Jeszcze raz, dziękuję za porady!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum