A czy sa jakies czasowe rokowana? czytalam ze w przerzutach rozsianych czyli takich jak ma mama to srednio 10-15 miesiecy...
jakie to wszystko trudne
2 tyg temu zostalam mama cudownej kruszynki, a teraz...radosc zaslania smutek
Na tak szczegółowo postawione pytanie nie potrafię odpowiedzieć.
Myślę, że bardziej istotne jest, byście skupiły się na tym, by dobrze przeżyć czas, jaki teraz macie dla siebie.
Może pomyśleć o jakichś ważnych dotąd odkładanych i nie zrealizowanych zamierzeniach czy planach ...
Także o konieczności uporządkowania tego, co tego wymaga i do czego teraz macie siły i sposobność.
I napiszę jeszcze coś, choć może to wydawać się czymś trudnym: cieszcie się każdą chwilą, którą macie.
Trzymajcie się ...
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dzisiaj odbylo sie konsylium profesorow odnosnie miedzy innymi przypadku mojej mamy. Tomograf nie wykazal jednak przerzutow tylko stany zapalne, ktore mogly byc wynikiem stosowania zlej i zbyt silnej chemii. Mama przyjmuje zastrzyki i leki przeciw obrzekom i stanom zapalnym i czuje sie naprawde lepiej. Minely wszystkie dolegliwosci z rownowaga. Lekarze zdecydowanie odstawili chemie i zastosuja radioterapie.
Ale tak naprawde przyczyn tych stanow zapalnych do konca nikt nie zna.
Jak ktos bedzie mogl sluzyc jakimis informacjami czekam na kazda wiadomosc.
Pozdrawiam.
I właśnie przy okazji chciałam się podzielic mała refleksją - dlaczego bardzo często słyszymy tutaj od osób bardziej od nas zorientowanych, że przerzuty to już stadium nieuleczlne i nic nie można zrobić. Tak naprawdę każda świadoma osoba zanim trafi na to forum, to znajduje mnóstwo informacji i statystyk i doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego stanu, a takie stwierdzenia, że to juz tylko opieka paliatywna naprawdę podcinają skrzydła. Ja naprzykład chciałabym, aby osoby z większym doświadczeniem podpowiedziały mi co mam lub co moge spróbować zrobić - czy moze operacja jest możliwa, w jakim czasie, czy konsultować jeszcze gdzieś indziej. Sorki, ale ja odnosze wrażenie, tak, jak tez zostało to powiedziane w moim przypadku, że mam sie położyć i czekać na śmierć, bo mam przerzuty i choroba jest nieuleczalna, a tutaj sie okazuje, jak pisze Małgosia, ze z przerzutami można żyć wiele lat. Bardzo prosze, jeśli to możliwe o podpowiedzi, o sugestie, o wasze myśli, co można zrobić, aby jak najbardziej swój stan poprawić.
Przepraszam, że rozpisałam się w Twoim wątku, ale ostatnio coraz częściej mam tak, ze czytając wpisy na forum wpadam w dołki, a spodziewałam się pomocy i wsparcia.
pozdrawiam
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2013-02-12, 02:51 ] Fredko, odpowiedziałam na ten post w Twoim wątku, » tutaj « .
Ja naprzykład chciałabym, aby osoby z większym doświadczeniem podpowiedziały mi co mam lub co moge spróbować zrobić - czy moze operacja jest możliwa, w jakim czasie, czy konsultować jeszcze gdzieś indziej.
Oczywiście, zawsze można konsultować się u innego lekarza.
Problemem może być stan zdrowia i ogólna kondycja chorego, czasem poważnie utrudniająca taką konsultację.
No i niestety liczyć się trzeba z tym, że w przypadku zaawansowanych stadiów choroby, o których tutaj mówimy,
możliwości leczenia mogą i często są bardzo ograniczone.
Nie zawsze operacja guzów przerzutowych jest - z punktu widzenia interesu pacjenta - możliwa,
często przyniosłaby ona więcej obciążających dolegliwości niż korzyści przy współistniejącym rozsiewie choroby do innych lokalizacji.
Podobnie chemio- lub radioterapia, której zastosowanie może ograniczać np. wyniszczenie organizmu, wcześniejsze leczenie (chemiooporność), niekorzystne umiejscowienie nacieku nowotworowego czy wyczerpanie dopuszczalnego limitu możliwych naświetleń.
Ocena sytuacji zawsze należy do lekarza, my za niego nie wskażemy optymalnego rozwiązania,
choć możemy podpowiadać możliwe warianty leczenia i wskazywać prawdopodobny wybór
w oparciu o znane standardy postępowania.
To są uwagi ogólne, ale oparte o wiedzę i praktykę medyczną, która mówi, że w stadium uogólnienia wyleczenie nie jest możliwe, ale jednocześnie wskazuje, że nawet (a właściwie przede wszystkim) wtedy celowe i pożądane jest odpowiednio dobrane leczenie paliatywne, mające bardzo ważną rolę ograniczenia cierpienia związanego z chorobą i poprawienia jakości życia.
Nie jest więc do końca tak, że
Fredka napisał/a:
słyszymy tutaj od osób bardziej od nas zorientowanych, że przerzuty to już stadium nieuleczalne i nic nie można zrobić.
Owszem, jeśli ktoś stawia pytanie o możliwość wyleczenia [choroby rozsianej], to kłamać nie będziemy,
otrzyma odpowiedź zgodną z prawdą: wyleczenie nie jest możliwe.
Ale nie padnie odpowiedź, że leczenie nie jest potrzebne, że "nic nie można zrobić".
Można zrobić bardzo wiele i zawsze to proponujemy na forum:
korzystanie z opieki i leczenia paliatywnego, dostosowanego do potrzeb konkretnego chorego.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Zmiany wtórne mogą byc określeniem do zmian przerzutowych.
Mogą też określac zmiany stare (które wcześniej występowały lub wystąpiły w wyniku zmiany pierwotnej)
O kurcze :( Przykre, że Wnusia nie zobaczy Babci, ale na pewno całą Jej postać przedstawisz Jej Ty, kiedyś tam w przyszłości ! I na pewno będzie Ją dobrze znała dzięki Tobie mimo iż Jej nie będzie przy niej...
Trzymaj się dzielnie ! Moc sił wysyłam na trudny ten czas dla Ciebie ...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum