Kasiu, przeglądam intensywnie forum wzdłuż i w poprzek próbując zorientować się w nowej dla mnie sytuacji i w wielu pełnych rozpaczy wątkach trafiam na dobrego ducha w Twojej postaci. Za nic mając odległość z Poznania do Sosnowca i na odwrót, wyczuwam Twoje niebywałe pokłady ciepła. Nie mam nic merytorycznego do napisania w kwestii choroby, ale kciuki macie na jutro i nie tylko załatwione. Pozdrawiam tatusia, twardzi z was zawodnicy, nie może być źle.
Wiem jednak, że Ty nie odpuścisz i załatwisz to TK , a onkolog ma racje cieszcie się....
Teraz pora abyś pomyślała o sobie........
Sama wiesz jak choroba taty zmieniła Was, może dlatego po takich przeżyciach, troszeczkę zwolnisz.......
Ale super wiadomości
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Elu, masz rację. Czas bym pomyślała o sobie - święta prawda... Ostatnio moje nerwicowe dolegliwości (bóle, zawroty głowy i arytmia) jakoś przybrały na sile:(
Jestem wiecznie zmęczona, zmarchy mi jakieę kolosalne wyszły, mam podkrążone oczy, w naczynka na twarzy pękaja mi w iście ekspresowym tempie... wlosy wypadają garściami:(
O mojej blado - sinej cerze nie wspomnę.
A mamy lato i wakacje a ja jak zdechlaczek sie czuje i wyglądam:(
Chyba czas na jaką morfologie i u mnie....
Pewnie tradycyjnie niskie żelazo.
No i czas na wakacje i odstresowanie się. Moje poprzednie całe wakacje i urlop minęły na jeżdżeniu z tatą na badania i chemioterapię. Nawet jak czuł się lepiej nie byłam w stanie jechać np. nad morze:( Wolałam zostać i pilnować Taty, by nic mu sie nie stało...
TU SOSNOWIEC! Oj, Kasiu, dalej nie mam nic mądrego do napisania więc zostawię wypociny tutaj.
Katarzynka36 napisał/a:
Troszkę sie martwię czy Tata nie ma lekkiego doła ... ma często takie rozważania egzystencjonalne:( ... czemu On zachorował, dlaczego ciągle ma jakieś problemy zdrowotne, że chciałby móc być pełnosprawny, a nie być inwalidą i "kulą" u nogi, że kiedy ta młodośc minęła...
Jakbym moją babuszkę słyszała, a ona przed leczeniem, ledwo po diagnozie. Nie ma jakiegoś wnusia do podrzucenia Tacie? Może skusiłby się na inny kierunek wyjazdu? Chociaż weekend? Ja z braku innych pomysłów nie odstępuję babci na krok póki nie zaśnie, zwykle towarzyszy mi 7-letni kuzyn (tj. babci wnusio) no i nie ma szans, w takim składzie przecież nie da się non stop pogrążać w rozpaczy, w końcu ją zagadam jak się piecze murzynka, czy nauczy mnie skracać spodnie albo jak leciał ten wierszyk co mi mówiła kiedy nie chciałam jeść obiadu będąc maluchem. Nie mam sumienia inicjować rozmów o chorobie bo co nam to teraz da? I sobie myślę tak:
Wyobrażam sobie jak Ci to TK siedzi w głowie bo sama bym najchętniej babuszkę zaciągnęła na wszystkie badania świata. Nie wiem jakie są procedury, ale może skonsultujesz się z innym onkologiem czy jest sens teraz je robić, jeśli nie daje Ci to spokoju? Może dwie opinie dałyby Ci trochę odetchnąć? Trzymaj się mocno.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum