przyglądam się mamie. czekanie się przeciąga. doprowadza do tego,że czasami łapie sama siebie na myśleniu - nic się nie zmieniło, nie zmieni - zaraz dociera do mnie, że czekamy na wynik,dalsze działanie. potem mam pretensje do mamy, że tak jej to czekanie pasuje. że nie wie co dalej. a przecież sama popadam w tą pułapkę.
czytam forum, płaczę. przeraża mnie to wszystko. jak to będzie? i ten czas? na ile ma wpływ. sami mówili,że czas najważniejszy