Mama dostala skierowanie z oddzialu neurologicznego bo znalezli to jak dostala udaru...
Optowalbym narazie za wizyta prywatna aby zobaczyc jak mama do tego podejdzie. Dam jej dzien sie z tym oswoic i zobaczymy. Narazie nie chce o niczym slyszec stad tez wizyta w domu bylaby najrozsadniejsza... sam juz nie wiem...
Mysle, ze wizyta domowa za kilka dni bylaby mozliwa, pojechanie do lekarza raczej nie. Musze uwazac bo mama miala udar i b. latwo sie denerwuje co jest niebezpieczne dla niej dlatego pomyslalem o wizycie domowej DOBREGO specjalisty ktory by juz pokierowal. Czy ktos moze mialby namiar na jakiegos lekarza z Kopernika w Lodzi ktory moglby nam pomoc i ew. rozpoczac procedure od przyjazdu i rozmowy z mama?
Bylem na konsultacji u prof Kozaka, tanio nie bylo ale zrobil b. dobre wrazenie. Pojechalem sam z wynikami. Powiedzial, ze po udarze zakaz robienia jakichkolwiek dalszych badan czy leczenia, za pol roku kontrolna tomografia, sprawdzenie wydolnosci pluc itp. Powiedzial tez ze bronchoskopia nie odpowie tu na zadne pytania (chyba ze wzgledu na ulozenie guza, nie pamietam), opcja bedzie byc moze zabieg usuniecia zmiany, wspomnial o redioterapi celowanej ale ze wzgledu na przyleganie aorty nie bedzie to mozliwe, nawet 3 lata temu byloby to watpliwe wg niego. Ocenil tez, ze 3 lata temu zmiana miala 2cm a w opisie mialem ze niecaly cm, byl troche zdzwiiony ze bylo opisane, ze tylko do obserwacji ale to juz nieistotne.
Zgodnie z zaleceniem: zakaz palenia i czekamy na stabilizacje neurologiczna i wtedy bedziemy decydowac.
minelo prawie 2.5 roku od mojego ostatniego postu.
Mamusia zmarla w niedziele.
Podjela decyzje o NIE leczenie i NIE diagnozowaniu dalej tej zmiany. Dobry wybor? Pewnie trudno powiedziec, ale profesor mial racje, ze doskwierala nam neurologia a nie ten guz - mama byla 3x w szpitalu po padaczce poudarowej.
Ale od poczatku 2015 roku, po opanowaniu padaczki - stabilizacja (poza psychiczna) i zapomnienie o raku. Zylismy spokojnie, bez wiekszych problemow zdrowotnych (byla za Wasza rada pod opieka hospicjum domowego, ktore jednak niewiele nam pomagalo - 'mechaniczne' odwiedziny i malo realnej pomocy).
Mama nie miala zadnych dolegliwosci, co jakis czas zakaslala. Kilka tygodni temu zaczely sie dusznosci, antybiotyk, inhalacje. Nie pomagalo. Nie bylo tragicznie ale coraz gorzej jej sie oddychalo. Spokojnie zdecydowalismy sie, ze to juz czas na szpital, zrobili tylko rtg, guz olbrzymi, nie wiem ile ale nie bylo widac polowy pluca.
Zebral sie plyn, ktory nie mogla odksztuszac, pomagali jej w tym, miala tlen. nie bolalo ja nic, nie dusila sie w sumie, bylem przy niej i pomagalem w oddychaniu, piciu, jedzeniu (schudla mocno przez 3 miesiace).
Zmarla w niedziele - oficjalna przyczyna to sepsa zwiazana z plynem od guza.
Odeszla spokojnie, nie duszac sie. Usnala. Zdazylem przyjechac sekundy po tym jak zlapala ostatni oddech. Poleciala jej lza z oka jak ja zlapalem za reke.
Pogrzeb byl kilka godzin temu.
Czy byla to dobra decyzja? 2.5 roku bez objawow. Nie wiem, ale wiem, ze taka byla wola mamy a ja zrobilem co moglem, aby te 2.5 roku opiekowac sie nia (przez poltora roku sam 24h na dobe).
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum