Od pewnego czasu obserwuje forum i czytam o podobnych przypadkach jak u mnie w rodzinie.
Chciałbym opisać sytuację choroby mojego ojca, lat 58. Tato na początku stycznia bieżącego roku zachorował na rwę kulszową, z dnia na dzień było co raz gorzej a leczenie polegało na podawaniu najróżniejszych środków przeciwbólowych. Ponieważ z upływem czasu nie było żadnej poprawy w końcu zostały zlecone odpowiednie badania czyli TK płuc oraz także jamy brzusznej. TK wskazało na nowotwór płuc. Objawy rwy kulszowej były spowodowane naciekaniem nowotworu na rdzeń kręgowy. Została również wykonana bronchoskopia która potwierdziła rozdaj nowotworu. Ojciec był w tak słabym stanie, że został w szpitalu około 3-4 tygodni. Nowotwór niestety w momencie diagnozy był juz w IV stadium z odległymi przerzutami - nieoperacyjny. Zadecydowano rozpocząć leczenie paliatywne w postaci radioterapii na miejsca przerzutów oraz chemioterapii.
Po zakończeniu naświetlań udało się praktycznie odstawić środki przeciwbólowe. Obecnie tato jest po IV cyklu chemioterapii (Carboplatyna+Nevalbina). Okresy miedzy cyklami chemii spędza w domu pod stałą opieką mojej mamy (na emeryturze). Obecnie tato czuje się średnio. Jest mocno skołowany i splątany i ma huśtawki nastroju. Przepisano mu m.in. sterydy (wg lekarza - aby pacjent nie wymiotował?) które mają najwyraźniej spore skutki uboczne. Tato bardzo dużo pije i traci siłe w nogach. W przyszłym tygodniu idzie na ostatnią (przypominająca) dawkę chemii a potem powtórka badania TK.
Za rekomendacją rodziny ojca oraz znajomych stosowaliśmy równolegle terapie alternatywne w postaci ozonoterapii, hipertermii i kroplowek z witaminami (pod kontrolą lekarzy oczywiście). Tato jednak podchodzi do tego typu terapii bardzo sceptycznie i po kilku wizytach nie ma już na nie ochoty. Skuteczność tych metod moim zdaniem też jest dyskusyjna.
Załączam wypis oraz wyniki badań. Bardzo bym prosił o rady, co jeszcze możemy z mamą zrobić? Dodam, żę mama dba o dobrą dietę taty zgodnie z zaleceniami i dba o to aby tato miał cukier pod kontrolą bo sam powoli nie jest w stanie nad nim panować (zapomina).
Sytuacja jest cieżka, tato psychicznie jest w bardzo złym stanie tym bardziej, że musi już przejść na rentę. Od diagnozy minęło prawie 5 miesięcy i wiem, że niestety będzie co raz gorzej.
Andrzej214,
Witaj na forum, bardzo mi przykro, że dołączyłeś do naszego grona z tak ciężką chorobą taty.
Niestety nic optymistycznego Ci nie napiszę, choroba jest bardzo mocno zaawansowana, jest bardzo dużo przerzutów odległych, choroby współistniejące, źle to bardzo wygląda, przykro mi.
Andrzej214 napisał/a:
Po zakończeniu naświetlań udało się praktycznie odstawić środki przeciwbólowe.
To się zgadza, radioterapia w większości przypadków pomaga przeciwbólowo ale musicie się liczyć z tym, że jej działanie może nie być zbyt długie i bóle mogą powrócić.
Andrzej214 napisał/a:
Przepisano mu m.in. sterydy (wg lekarza - aby pacjent nie wymiotował?) które mają najwyraźniej spore skutki uboczne.
Owszem, sterydy mają skutki uboczne ale w tak zaawansowanej chorobie mają więcej plusów i trzymają tatę w jako takich ryzach, zapobiegają stanom zapalnym, obrzękowym, na pewno to, że tato przyjmuje sterydy jest bardzo dobrą opcją, nie bójcie się ich.
Andrzej214 napisał/a:
Obecnie tato czuje się średnio. Jest mocno skołowany i splątany i ma huśtawki nastroju.
Przy tak zaawansowanej chorobie niestety tato już traci siły. Czy było robione TK głowy?, nie było analizy czy są przerzuty do OUN?
Andrzej214 napisał/a:
Za rekomendacją rodziny ojca oraz znajomych stosowaliśmy równolegle terapie alternatywne
My na forum zajmujemy się medycyną akademicką. Nie ma udowodnionych nigdzie badań, żeby medycyna niekonwencjonalna leczyła raka czy chociażby hamowała jego postęp.
Andrzej214 napisał/a:
(pod kontrolą lekarzy oczywiście)
To chociaż plus, że lekarz o tym wiedział bo chemia i dodatkowe niekonwencjonalne leczenie może czasami spowodować mieszankę wybuchową i doprowadzić do różnych interakcji.
Andrzej214 napisał/a:
Tato jednak podchodzi do tego typu terapii bardzo sceptycznie i po kilku wizytach nie ma już na nie ochoty.
Jeżeli tato tego nie chce, uszanujcie Jego wolę, widocznie nie czuje poprawy, nie ma na to siły, po prostu tego nie chce i powinniście postąpić w tej chwili tak jak tato tego chce, nic nie robić na siłę.
Andrzej214 napisał/a:
tato psychicznie jest w bardzo złym stanie
I tutaj należałoby poprosić lekarza o jakieś antydepresanty, żeby tatę wyciszyć, żeby się nie bał, uspokoić Jego stan psychiczny.
Andrzej214 napisał/a:
Bardzo bym prosił o rady, co jeszcze możemy z mamą zrobić
Tato z tego co opisujesz nie nadaje się już na dalsze leczenie, niestety przyszedł ten moment, że trzeba zadbać o komfort psychiczny i fizyczny taty, nie męczyć już lekarzami, badaniami bo tato nie ma już na to siły, dostał już tato chemię paliatywną, która miała tatę trochę "zwolnić" w chorobie, zminimalizować skutki choroby ale nie wyleczy taty, może nawet nie przedłużyć Jego życia.
Teraz zadbajcie o taty czas, zadbajcie żeby tato nie cierpiał bo może w każdej chwili przyjść już ten moment. Trzeba jak najszybciej załatwić skierowanie do hospicjum i żeby tato został objęty Ich opieką, będzie Wam samodzielnie trudno a hospicjum pomoże objawowo wszystko opanować, poza tym można od Nich wypożyczyć sprzęt, chociażby koncentrator tlenu, który tacie może się przydać.
Przykro mi, że nic optymistycznego nie napisałam ale stan jest bardzo poważny i w każdej chwili przy takim zaawansowaniu choroby może być jeszcze gorzej, musicie oswajać się z myślą, że Wasz czas wspólny może być już niedługi.
Hej marzena66, dziękuje za szybką i konkretną odpowiedź. Niestety zdaję sobie sprawę jaka jest sytuacja...
Cytat:
Przy tak zaawansowanej chorobie niestety tato już traci siły. Czy było robione TK głowy?, nie było analizy czy są przerzuty do OUN?
Według mojej wiedzy nie było robione TK głowy. Muszę porozmawiać z mamą, ona ma więcej informacji.
Cytat:
Tato z tego co opisujesz nie nadaje się już na dalsze leczenie, niestety przyszedł ten moment, że trzeba zadbać o komfort psychiczny i fizyczny taty, nie męczyć już lekarzami, badaniami bo tato nie ma już na to siły, dostał już tato chemię paliatywną, która miała tatę trochę "zwolnić" w chorobie, zminimalizować skutki choroby ale nie wyleczy taty, może nawet nie przedłużyć Jego życia....
My z mamą dalej wierzymy, że po obecnej dawce chemii może guzy się zmniejszyły. Jesteśmy świadomi, że rokowania w tej postaci nowotworu są beznadziejne....zobaczymy co wykaże powtórne TK, które ma być robione.
Jeśli chodzi o hospicjum to ciężko nam o tym myśleć tym bardziej, że tato bardzo chce być w domu i źle znosi psychicznie pobyt w szpitalu. Zgadzam się, że trzeba zacząc o tym rozmawiać bo będzie trudno. Nie mieszkam z rodzicami, więc nie widzę wszystkiego co się dzieje. Poczytam o domowym hospicjum i jak to działa. Dziękuję raz jeszcze.
eśli chodzi o hospicjum to ciężko nam o tym myśleć tym bardziej, że tato bardzo chce być w domu i źle znosi psychicznie pobyt w szpitalu.
marzena66 napewno miała na myśli hospicjum domowe. Wielu chorych woli być w domu, w otoczeniu które zna, wśród bliskich. W tym przypadkuu tato byłby w domu ale miałby regularne wizyty lekarza i pielęgniarki. Poza tym są oni niezwykle pomocni jeżeli chodzi o zwalczanie bólu. Wspomagają też psychicznie rodzinę - napewno mamie i tacie by to pomogło.
Pomyśl o tym jak najszybciej w hospicjach też są okresy oczekiwań. Mamie i tacie możesz to przedstawić jako zorganizowane wizyty domowe.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
zobaczymy co wykaże powtórne TK, które ma być robione.
Na pewno badania obrazowe, TK pokaże jaki jest po chemioterapii jej skutek.
Tak jak napisała Ola Olka, ja miałam na myśli hospicjum domowe, zresztą napisałam, że hospicjum Wam pomoże jak i może wypożyczyć sprzęt.
Póki jesteśmy w stanie zaopiekować się chorym w domu i potrafimy opanować dolegliwości chorego żeby nie cierpiał to tylko hospicjum domowe, bo każdy najlepiej się w domu czuje, jest w swoim bezpiecznym miejscu, z ludźmi bliskimi i ze swoimi sprzętami, które zna i widzi wokół siebie.
Nie ma się co bać hospicjum, to nie jest ostateczność to pomoc medyczna. Opanują prawie każdą dolegliwość, nie trzeba latać po lekarzach jak coś się dzieje tylko przyjdą do domu i lekarz i pielęgniarka, zbadają, wysłuchają, przepiszą recepty. Jak będzie się coś działo nagłego poinstruują co robić lub przyjadą. Na pogotowie bym nie liczyła, bo każdy z nas słyszy wtedy, że przecież wiemy jaka to choroba, dadzą coś doraźnie i na tym Ich pomoc się kończy a Wam potrzebna pomoc na stałe.
Do tego macie możliwość wypożyczenia z hospicjum łóżka odpowiedniego dla chorych (podnoszone, opuszczane), koncentrator tlenu, materac przeciwodleżynowy, to się z czasem może przydać.
Mama poczuje się lepiej, bo będzie miała zaplecze medyczne w razie nagłego pogorszenia zdrowia taty, tacie zawsze można powiedzieć, że to lekarz/pielęgniarka z ośrodka, który zajmuje się w domu osobami z chorobą nowotworową, nie trzeba mówić, że to hospicjum.
Na pewno będziecie z takiej pomocy zadowoleni. Do hospicjum bywaj kolejki więc już to warto załatwiać bo nie wiadomo kiedy stan taty nagle się pogorszy a z przykrością napiszę, że pogorszy na pewno.
Czy można jakoś stwierdzić jak długo ta choroba się rozwijała? Wiem, że to pytanie teraz nic nie zmieni. Tato ma aktualne wyniki z RTG płuc (niecały rok temu), które nie wykazały żadnych zmian...w listopadzie 2016 czuł się dobrze. Czy w związku z tym warto robić periodycznie prześwietlenia płuc? Mam na myśli m.in. siebie z uwagi na genetyczne predyspozycje do nowotworów (dziadek, tato) mimo tego że nigdy nie paliłem papierosów.
Czasemi na rtg nie widać zmian to dość niedokładne badanie albo lokalizacja guza jest taka nie zwykle rtg nie wykryje , u nas w lutym rtg i bylo ok a w marcu guz mial 5cmx4cm . Trzymaj się.
Czy można jakoś stwierdzić jak długo ta choroba się rozwijała?
To raczej niełatwe ponieważ rak płuc bardzo długo nie daje żadnych objawów. Często jest wykrywany całkiem przypadkowo.
Andrzej214 napisał/a:
Tato ma aktualne wyniki z RTG płuc (niecały rok temu), które nie wykazały żadnych zmian.
RTG jest niedokładnym badaniem, może małych zmian nie wykazać.
Andrzej214 napisał/a:
.w listopadzie 2016 czuł się dobrze.
Niestety przy raku płuc chorzy czują długo dobrze, nieraz bliskich nawet dziwią się że nie widać po tej osobie choroby, rak jednak rozwija się i załamanie może przyjść nawet z dnia na dzień. Bywa też tak że to właśnie przerzuty (do wątroby, kości czy OUN) szybciej dają sygnały że coś jest nie tak niż same źródło raka czyli płuca.
Andrzej214 napisał/a:
Czy w związku z tym warto robić periodycznie prześwietlenia płuc?
Na dzień dzisiejszy w większości państw na świecie nie ma badań przesiewowych jeżeli chodzi o raka płuc. Można samemu indywidualnie wykonywać tomografię, koszt około 300 zł która w chwili obecnej daje największą szansę na wczesne wykrycie raka.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Dziękuję bardzo za wszystkie odpowiedzi, muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji użytkowników forum. Bardzo mi miło. Ta choroba jest niestety straszna bo jest to tak na prawdę w obecnych realiach medycyny wyrok śmierci (90% przypadków jest diagnozowanych gdy jest za późno na wyleczenie). Tato dziś dostał ostatnią przypominającą dawkę chemii i czeka na powtórne TK. Myśle, że lepiej by było umrzeć spokojnie ze starości we śnie niż być świadomym śmiertelnej choroby i słyszeć od wszystkich że nie zostało dużo czasu. Niestety taki 'komfort' umierania chyba staję się coraz mniej powszechny...biorąc pod uwagę iż mieszkamy w coraz bardziej zanieczyszczonym świecie, jemy coraz wiecej przetworzonej żywności oraz mimo woli przenosimy genową podatność na raka z pokolenia na pokolenie to wychodzi, że ja też umrę w podobnym wieku (dziadek 62 lata, chory tato obecnie 58 lat).
No nic, zostało mi lekko powyżej 20 lat aby maksymalnie dbać o swoje zdrowie i unikać wszystkiego co sprzyja powstawaniu nowotworów. Ja nie wiem, skąd pochodzą te statystyki, że Polacy żyją na emeryturze co raz dłużej.
Przepraszam za mały off topic, po prostu nie wiem co myśleć.
...biorąc pod uwagę iż mieszkamy w coraz bardziej zanieczyszczonym świecie, jemy coraz wiecej przetworzonej żywności oraz mimo woli przenosimy genową podatność na raka z pokolenia na pokolenie to wychodzi, że ja też umrę w podobnym wieku (dziadek 62 lata, chory tato obecnie 58 lat).
Nie koniecznie z Tobą będzie tak źle. Z załączonej przez Ciebie Karty Informacyjnej, wynika że Twój tato przepuścił przez płuca 16,5 tys. paczek papierosów (45 paczkolat). Też mam rodzinne przejścia nowotworowe i takie informacje (o intensywnym paleniu chorych) mnie trochę uspokajają.
Andrzej214,
Dużo w tym racji co napisałeś ale nie możesz tak pesymistycznie patrzeć na swoją przyszłość. Owszem jakieś uwarunkowania genetyczne mamy ale rak nie w każdym wypadku jest dziedziczny. Są osoby, które palą jak kominy i na raka płuc nie umierają i są takie, które nigdy nie paliły a przyplątał się do nich rak płuc.
Tak w wielu wypadkach jak okazuje się, że mamy raka jest już on na tyle rozsiany, że niewiele można zrobić dlatego tak ważna jest profilaktyka. Warto raz w roku zrobić morfologię, warto raz w roku zrobić sobie usg jamy brzusznej, zrobić RTG płuc, zawsze to daje szanse na wyłapanie jakiś nieprawidłowości i w porę zadziałanie.
Nie myśl co Cię czeka i ile masz teoretycznie lat życia, bo tego nikt nie wie, na raka w pewnym sensie pracujemy od małego a na kogo wypadnie, niestety nie wiadomo.
Właściwe to każdy z nas tutaj na forum ma/miał osobę chorą na raka i każdy z nas mógłby mieć takie same myślenie jak Ty ale tak nie można bo byśmy wpadali w obsesję i każdy z nas ciągle siedziałby u lekarza i jeszcze u psychiatry bo obsesja raka nie dałaby nam żyć. Co ma być to i tak będzie.
Witajcie, przepraszam, że tak długo nie pisałem. Tato jakieś 3 tygodnie temu miał powtórne TK tułowia, okazało się że guzy w płucach zmalały a zmiany w kościach 'uległy zwapnieniu'. Tato przez tydzień czuł się znacznie lepiej. Lekarz zadecydował o kolejnej ale ostatniej, szóstej dawce chemii. Tato ma iść do szpitala w ten czwartek. Od 3 tygodni jest w domu pod opieką mamy. Chodzi, je i da się z nim rozmawiać ale niestety od przeszło tygodnia pojawiły się silne zmiany w nastroju i jakbym to nazwał, mocne uwstecznienie umysłowe...Tato zadaje dziwne pytania o wszystko, pyta się na przykład czy może teraz się napić wody, czy może się położyć, czy może iść do ubikacji...potrafi zadawać to samo pytanie co 30 minut i zapomina, że ktoś mu już na nie odpowiedział. Ma także zmiany nastroju, płacze kiedy mama wychodzi na chwilę do sklepu i twierdzi że ona już nie wróci. Jak ma zmierzyć cukier to się pyta w który palec. Herbata którą lubił teraz mu śmierdzi itp. Większość dnia spędza patrząc się w telewizor.
Czasem ma lepszy dzień ,np. jak dzwoniła do niego siostra mojej mamy to powiedziała, że całkowicie normalnie się z nim rozmawia. Mam wrażenie, że jak on się wysili i skupi to jest normalnie i kontaktuje ale potem potrafi się pytać z niedowierzaniem iż tak wygląda woda mineralna w butelce.
Lekarz prowadzący ma zlecić TK głowy. Moim zdaniem potwierdzi to zmiany w mózgu bo nie możliwe, że to jest wpływ leków bo tato nie przyjmuje praktycznie żadnych leków przeciwbólowych tylko mała dawkę sterydu który został mu przepisany. Chyba przegrywamy walkę powoli. Nie wiem czy jeśli TK wykaże przerzuty do mózgu to czy są na to jakieś leki, żeby odwrócić te zmiany behawioralne.
Zapomniałem napisać, tato od 2 tygodni jest oficjalnie na rencie.
Andrzej214,
Jeżeli tato nie przyjmuje silnych leków to niestety Twoje podejrzenia mogą być słuszne co do przerzutów do OUN ale to potwierdzi lub rozwieje wątpliwości tylko TK lub MRI głowy.
A kiedy tato miał robioną morfologię?, jonogram?, może tu są jakieś spadki i wtedy też może być takie zachowanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum