Witajcie po przerwie. Myślałam, że nie będę musiała tu wracać, ale niestety okazało się, ze moja babcia - mama mamy - cierpi na raka skóry
Od początku: Babcia 84 lata, leczy się jedynie na nadciśnienie. 2 lata temu była na wymrożeniu zmiany skórnej (jak to babcia określiła - niegojąca się krosta).
Do niedawna wszystko było ok. 1,5 miesiąca temu zauważyłam na powiece babci guzek. Po wizycie u dermatologa otrzymaliśmy skierowanie do onkologa z rozpoznaniem: NABŁONIAK PODTAWNOKOMÓRKOWY, postać wrzodziejąca. Z tego co wyczytałam, jest to "najkorzystniejsza" postać raka skóry i troszkę mnie to uspokoiło.
2 dni temu odebrałam wynik histopatologii zmiany.
"Rozpoznanie: Rak płaskonabłonkowy skóry z owrzodzeniem. Wycięcie doszczętne. Zaawansowanie pT1
Opis makroskopowy: Wrzecionowaty fragment skóry o wymiarach 0,9x0,7x0,2 cm. Na powierzchni częściowo owrzodziała zmiana o średnicy 0,5 cm. Margines minimalny 0,2 cm. Linia ciecia oznaczona tuszem."
Wizytę kontrolną mamy wyznaczoną na 16 lipca. Pielęgniarka wydając wynik powiedziała, żeby się niczym nie martwić, zmiana wycięta jest w całości i to koniec leczenia.
Moje pytanie jest następujące: czy nie mamy się już czego obawiać i jeśli Pani dr zaproponuje tylko obserwacje bez dodatkowych badań, mamy się na to zgodzić?
Histopatologia wykazała inny typ raka niż w rozpoznaniu pierwotnym, gorzej rokujący. Stąd moje obawy.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Małgorzata