Witam wszystkich jestem tutaj pierwszy raz wogóle pierwszy na forach...
Od trzech miesięcy żyjemy w oczekiwaniu na najgorsze.
Mój tata ma raka żołądka z przerzytami do węzłów chłonnych i naciekami na inne narządy sąsiadujące w styczniu miał operacje, guz nieoperacyjny. założono jejunostomię, tatko od półtora miesiąca nie przyjmuje nic oprócz małych ilości wody przez usta. Karmimy go zmiksowanymi zupkami przez stomię.
Proszę o informację czy normalne jest to że przez stomię wyleciała jakaś okropnie cuchnąca ciemna maź (co to mogło byc?), bokiem pod rurką cały czas sączy sie płyn ropny z krwią oprócz tego tato zwraca wodą podbarwioną krwią..
Tata jest po jednej chemii jak mówi lekarz onkolog najsłabszej, dziś drugiej nie dostał bo za mało żelaza z wyników krwi.. bardzo źle wygląda schudł 25 kilo waży juz tylko 57 kg. Ma problemy z wypróżnianiem nawet po lewatywach nic .. Jest pod opieką lekarza paliatywnego. Na ból stosuje plastry i co 5 godzin krople poltramal
Boję się ...jak można mu pomóc?
[ Dodano: 2013-02-22, 08:37 ]
Dziś w nocy tatko pluł skrzepami z jejunostomii wszystko się cofa ...Chirurg onkolog twierdzi , że to kwestia dni ..czego teraz możemy się spodziewać co robić by mu ulżyć..
Witam wszystkich jestem tutaj pierwszy raz wogóle pierwszy na forach...
Od trzech miesięcy żyjemy w oczekiwaniu na najgorsze.
Mój tata ma raka żołądka z przerzytami do węzłów chłonnych i naciekami na inne narządy sąsiadujące w styczniu miał operacje, guz nieoperacyjny. założono jejunostomię, tatko od półtora miesiąca nie przyjmuje nic oprócz małych ilości wody przez usta. Karmimy go zmiksowanymi zupkami przez stomię.
Proszę o informację czy normalne jest to że przez stomię wyleciała jakaś okropnie cuchnąca ciemna maź (co to mogło byc?), bokiem pod rurką cały czas sączy sie płyn ropny z krwią oprócz tego tato zwraca wodą podbarwioną krwią..
Tata jest po jednej chemii jak mówi lekarz onkolog najsłabszej, dziś drugiej nie dostał bo za mało żelaza z wyników krwi.. bardzo źle wygląda schudł 25 kilo waży juz tylko 57 kg. Ma problemy z wypróżnianiem nawet po lewatywach nic .. Jest pod opieką lekarza paliatywnego. Na ból stosuje plastry i co 5 godzin krople poltramal
Boję się ...jak można mu pomóc?
[ Dodano: 2013-02-22, 08:37 ]
Dziś w nocy tatko pluł skrzepami z jejunostomii wszystko się cofa ...Chirurg onkolog twierdzi , że to kwestia dni ..czego teraz możemy się spodziewać co robić by mu ulżyć..
kahi, Wszystko jest w watku ,,umieranie" kazdy przypadek jest inny..jedyne co ja moge doradzic to spedzaj kazda chwile z Tatkiem..rozmawiaj z nim i modl sie za Niego...Pozdrowienia
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Mój tata miał dokładnie to samo, nieoperacyjny guz żołądka z naciekami.Otworzyli okazało się że są tak duże nacieki że jedyne co mogą zrobić to obejście, żeby jedzenie nie trafiało do żołądka tylko zdrowego jeszcze wtedy jelita. Na początku jadł wszystko zmiksowane, papki itp.Do tygodnia.Potem już nic nie jadł tylko pił.(i przetoka została zaatakowana) Jak juz zaczął po łyku wody wymiotować to nie chciał w ogóle ani kropli wody.Te skrzepy którymi Twój tato pluje to najprawdopodobniej z guza :-(Zgadzam się niestety z resztą, że zbliża się koniec...Co do ,opróżniania się to faktycznie lekarz, pielęgniarka, która przychodziła do taty bardzo pilnowała żeby tata się opróżniał. Mama wkładała czopki tacie,nawet raz robiła lewatywa.Dzisiaj sobie pluje w twarz po co go męczyła tym na sam koniec, skoro bólu nie było żadnego. Przykro mi,ale chyba nic nie możecie zrobić oprócz tego żeby być przy tacie,powiedzieć wszystko czego nie powiedzieliście,codziennie się z nim żegnać jakby to miał być ostatni dzień jego życia,bo tak na prawdę nie wiecie kiedy to się zdarzy.Przeżywam to razem z wami, złe wspomnienia wracają...Tylko my bliscy, wiemy co to znaczy choroba bliskiej osoby :(
Dziękuję maganana
Nie wiem czy mogę tak napisać ale troche mi lżej wiedząc , że ktoś obok przeżywał podobny scenariusz choroby.
Proszę napisz jeśli możesz czy w waszym przypadku te krwawienia sie nasilały i skad wiedzieliście , ze jest naprawdę blisko.
Przepraszam, ze pytam ale jesteśmy tak roztrzęsione , rodzice taty są załamani to dziadki 90 letnie bardzo mi ich szkoda , jeszcze nie wiedzą , ze jest az tak źle ze dni sa policzone tatko nie chce ich martwic i nie chce by go takiego oglądali.
Stoimy miedzy młotem a kowadłem nie wiemy co robic.
Tato dostał lek na krzepliwość krwi by nie dostał krwotoku .
Twój tato też cos przyjmował takiego?
skąd wiedzieliśmy że to już? Hm...i z liczenia, bo lekarka powiedziała że bez jedzenia i picia do 8 tyg może żyć. Tata był nawadniany poprzez kroplówki, więc też wiedzieliśmy, że jego układ krwionośny w końcu się zbuntuje. Także zaczęły się sine wybroczyny, na nogach w pachwinach co znaczyło że układ krwionośny już nie daje rady. Tata był bardzo spokojny.W ogóle przez czas choroby nie rozmawiał z nami, udawał że spi i miał oczy zamknięte albo spał. Nie był w pełni świadomy.Dzień przed śmiercią chciał żebym mu przyniosła zegarek i nałożył sobie na rękękę. Gdy umierał wcześniej w nocy chciał się napić albo piwa albo wody z sokiem i jednym łykiem wypił wszystko (oczywiście zaraz zwracając to) miał po prostu taki smak i z tego co wiem i doświadczyłam to ludzie tak mają że przed smiercia mają ochotę na coś. Po kilku godzinach zerwał się z łóżka(nie wstając z niego już 7 tyg)i chciał jakby uciekać.Mama usłyszała że cos się dzieje podleciała bo tato nie miał tyle siły żeby uciec śmierci złapała go i upadł na łóżku wziął kilka ciężkich oddechów i zmarł.Chudy z wielkim wodobrzuszem i cały w wybroczynach z nawadniana dożylnego. od diagnozy tj od marca tata tydz funkcjonował w miare normalnie potem było już łóżko zero jedzenia tylko picie,a potem już nic.....od diagnozy tata żył 3 miesiące. Poczytajcie jak i co robić w razie silnego krwotoku zebyscie psychicznie byli spokojni co robic żeby nie spanikować.Jak długo to u Was trwa? Tata jest swiadomy choroby ze odchodzi?Jak ja zapisywałam się na to forum miało ono około 1 miesiąca i garstkę użytkowników a teraz........SZOK
Witaj Marzenko
Własnie jestem u taty był ksiądz także jestem juz troszkę spokojniejsza .
Tata pewnie domysla się , że to już niedlugo ale nie daje poznać tego po sobie .
Jest świadomy coś tam rozmawiamy ale nie wiele, głownie leży śpi.
Coraz mniej przyjmuje stomią ok 100ml co 2 godziny podajemy mu zmiksowane kleiki ryżowe na rosołu jakieś zupki wodniste a i tak połowa wylatuje. Prze usta to trochę wody jak więcej to zwraca.
Właśnie najbardziej boje się tego krwotoku czy twój tatko miał go może jeśli tak co robiliście ?
Nie wiem czy dobrze robimy nie mowiąc rodzicom taty ze to juz blisko tato nie chce zeby widzieli go ale boje sie ze mogą miec to nam za złe a z drugiej strony chcemy ich chronic oboje chorują na serce.:(
Pozdrawiam i dziękuję za kazde słowo
Kasia
Moim zdaniem absolutnie daj im znac. Przynajmniej daj im szanse zobaczyc go i trzymac za reke. U mnie jak moj wujek umieral nic babci nie powiedzieli i byla strasznie strasznie rozgoryczona.
Witam Wszystkich który ten temat niestety dotyczy:(
Wczoraj mój tata był w poradni leczenia dojelitowego przemiła obsługa.
Warto byc pacjentem takiej poradni fachowa pomoc i dieta przemysłowa dostarczana bezpłatnie do domu jak i strzykawki glukoza oraz opieka pielęgniarki i lekarza.
Zrobiono tacie wyniki z krwi by dostosować najbardziej optymalne karmienie.
Niestety obraz przetoki jejunostomii bardzo ich zaniepokoił.
Lekarz dał skierowanie do szpitala w którym tacie te sondę zamontowali w celu ustosunkowania się do wycieku kałowego.
Masakra nie wiem skąd to się tam bierze ...:(
Tata odmówił wizyty , twierdzi ze lekarz który mu poprawiał już raz powiedział mu , że tu już nie da się nic więcej zrobić a mamie na boku powiedział , że to kwestia dni to było w czwartek 21 lutego.
Dziś zadzwoniono z poradni leczenia dojelitowego , że wyniki złe i konieczne jest szybkie przybycie do szpitala możliwa konieczność operacji.
Boję sie czy tatko jest w stanie udźwignąć tę operacje.
Załamał sie bo gdy wyniki złe to przecież znów nie dostanie chemii i koło się zamyka a do tego te komplikacje.
Dawno nie pisałam..
Zaginęłam w ciągłych wyzwaniach które stawia nam ten paskudny rak.
Tatko ogólnie czuje sie dobrze na szczęście nie cierpi.
Przebywa teraz w hospicjum niestety musiał tam trafić ze względu na brak możliwości skutecznego żywienia przez jejunostomię zbyt dużo pokarmu uciekało bokami.
W czwartek musiał mieć przetaczaną krew jego hemoglobina spadła do 7,4 załatwiliśmy głębokie wkłucie do żyły głównej i właśnie w hospicjum na oddziale żywienia tam jest karmiony plus antybiotyk bo wdał się stan zapalny uzupełnianie potasu sodu we krwi .
Wiem, że to już tylko przedłużanie ale on wciąż ma nadzieję , od dwóch tyg nie miał chemii dostał tylko jeden raz ale wciąż czeka a poprawę wyników i na tą chemię bo uważa , że ona mu zmniejszy guza i go wytną.
Przywieźliśmy dziadków widzieli się ze swoim ukochanym synkiem babcia zadowolona ze ma tu dobrą opiekę .
Dziadek kręcił nosem na hospicjum ale nie ma innego wyjścia ...
dziś jadę do taty stwierdził , że musi się ostrzyc:)
Pozdrawiam wszystkich trzymajcie się cieplutko.
[ Dodano: 2013-03-06, 20:39 ]
Niestety nie miał siły na strzyżenie ...hemoglobina spadła chyba znowu trzeba będzie przetaczać...podano pierwszy raz morfinę....
Dziękuję Irka
Dziś mama rozmawiała z lekarzem...
Przetaczania nie będzie bo jak lekarz stwierdził nowa krew to doskonała pożywka dla raka.
Nie ma tygodnia po ostatnim przetaczaniu a hemoglobina jest 8.
zostaje czekanie...
jeszcze raz dziękuję za wszystkie wasze słowa wsparcia w tych mega ciężkich chwilach
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum