Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Nie myślałam, że będę na tym forum zakładać dwa wątki.
Od pięciu lat walczymy z nowotworem płuc Taty, a kilka dni temu dostaliśmy niepokojące wyniki badania PET mojej Teściowej.
Mama zachorowała trzy lata temu na nowotwór piersi. Guz został wycięty.
Ostatnio skarżyła się jednak na ból brzucha, problemy z wypróżnianiem się.
Zalecono kolonoskopię, ale dwa razy lekarz jej nie skończył, tłumacząc obecnością guzów lub splątaniem jelit.
Z tego właśnie powodu Teściowa została skierowana na badanie Pet. Załączam tu dwa opisy:
pierwszy to wyniki histopatologiczny nowotworu piersi, drugi to opis badania PET sprzed kilku dni.
Proszę o interpretację tego wyniku. Czy to są przerzuty, czy nowe ogniska nowotworowe?
Jakie jest standardowe postępowanie w takim przypadku?
Nie wiadomo co to i za wszelką cenę lekarze będą starali się wyjaśnić. Ta cena może być wysoka - czyli otwarcie jamy brzusznej. Ja bym obstawiała niezależnego raka jajnika, ale to tylko obstawianie.
Czy z tych kolonoskopii nie było żadnych wypisów? Bo to istotne w jakim miejscu była niedrożność i jak dalece światło jelita było zamknięte.
Zmiany są niewielkie, nie wspomniano o powiększonych węzłach czyli może być szansa na całkowite usunięcie.
Tak na szybko to można zrobić badanie CA 125, wynik nie decyduje o niczym ale daje jakąś wskazówkę.
Dziękuję Gaba za szybką odpowiedź. Niestety nie mam wyników kolonoskopii. Wiem tylko tyle, że nawet pod narkozą lekarz zdecydował się na przerwanie badania. Z kolei inny gastrolog (z którym konsultowałam się przy okazji wizyty z mężem) był tym zdumiony, twierdząc, że przecież można użyć narzędzi mniejszych, wręcz pediatrycznych i badanie doprowadzić do końca. Dziwię się tylko, że badanie PET nic nie wskazuje na jakieś anomalia w jelitach, przynajmniej ja tego nie wyczytałam nigdzie.
[ Dodano: 2016-01-27, 10:11 ]
Czy ktoś jeszcze mógłby mi pomóc w interpretacji wyników? Co oznacza takie sformułowanie: "fizjologiczny metabolizm w strukturach głowy i szyi"? Czy i tam może rozwijać się nowotwór?
Byłam dziś z Mamą męża u onkologa. Pani doktor obejrzała wynik badania i powiedziała, że w sumie ona nie wie, gdzie jest rak, ale jest na pewno. O zgrozo!!! A ja myślałam, że PET jest najdokładniejszą formą badania. To co teraz? Rozciąć brzuch i szukać "na miejscu" guza? Nie pojmuję. Wiem, że w tej chorobie liczy się czas, a tu ganiają od jednego lekarza do drugiego. Kolejna wizyta tym razem u ginekologa we wtorek.
A ja myślałam, że PET jest najdokładniejszą formą badania.
PET to jest tylko badanie, które pokaże, że coś jest lub, że czegoś nie ma i też może wszystkiego nie pokazać. Trzeba zrobić badania dokładniejsze, bo PET wskazuje, że jest aktywny proces rozrostowy czyli coś się dzieje w miednicy i jamie brzusznej. Trzeba pobrać wycinki i zrobić badanie hist.pat i wtedy będzie jasne co to za proces, co to za nowotwór.
Trzymaj się, najgorsza ta diagnostyka, czekanie i latanie po lekarzach ale tak wszyscy przechodziliśmy/przechodzimy cały ten proces, pozdrawiam.
Dziś Mama była na koncylium lekarskim. Oglądano wyniki PET i stwierdzono, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z nowotworem otrzewnej. Ale pewności nie ma. Zapisano Mamę na operację na 22 lutego. Czy nowotwór piersi może dawać przerzuty do otrzewnej?
Zależy jak długo to trwa, zważywszy "wyniki" kolonoskopii to może być niedrożność więc ze wszystkimi metodami wspomagania wypróżnienia trzeba być bardzo ostrożnym, można spróbować Lactolulosum.
Jak to będzie dłużej trwało (2-3 dni) lub bóle będą silniejsze to zawsze można wezwać pogotowie i pertraktować żeby zawieźli do szpitala w którym wyznaczony jest zabieg. Ale moim zdaniem koniecznie trzeba mieć wypis z którejś nieudanej kolonoskopii (czy lekarz tylko powiedział że zabieg się nie udał i nie dał żadnego "papierka" potwierdzającego przeszkodę w jelicie grubym - może było coś zaznaczone w wypisie ze szpitala).. Nawet jak zawiozą do innego (mają swoje przepisy) to trzeba z wynikiem konsylium jechać do szpitala i prosić o przeniesienie. Jak szpital potwierdzi niedrożność to przyśpieszą (a przynajmniej powinni) termin operacji.
Udało nam się załatwić wizytę w naszym lokalnym szpitalu. Jutro o 7,00 Mamę ma obejrzeć chirurg pod kątem właśnie niedrożności jelit. Operację z kolei zaplanowaną przez onkologów i ginekologów ma mieć w zupełnie innym szpitalu (50 km od naszego miejsca zamieszkania). Bulgocze mamie w jelitach okropnie, dzisiaj wymiotowała. źle to wygląda.
Tak tez powiedziano nam dziś w szpitalu. Mama leży pod kroplówkami. Jeśli to nie pomoże, będą ciąć. Wolałabym, żeby była pod opieką lekarzy onkologów, a nie przechodziła operacji w powiatowym szpitalu, gdzie mają problem z usunięciem woreczka robaczkowego:(
Rozmawiałam z dyrektorem szpitala, ordynatorem oddziału, a nawet z lekarzem ze szpitala, gdzie Mama ma zaplanowaną operację na 22 lutego. Mówią, że nie mogą przyspieszyć jej przeniesienia. Lekarz powiedział, że jego szpital nie jest "z gumy" i nie może Mamy przyjąć poza kolejnością. Jeszcze dwa tygodnie, a ona biedna tak się męczy. Niedrożność nie jest całkowita, ale znaczna. Nawet po zwykłym kleiku Mama cierpi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum