Co Wam pomaga radzić sobie w opiece nad chorym? Odczuwacie większy czy mniejszy lęk przed śmiercią wobec tych doświadczeń. Macie jakieś refleksje?
Sama nie dawno straciłam Mamę, wydaje mi się, że po tych doświadczeniach, paradoksalnie mniej boję się śmierci..
Jeszcze nie minal rok od smierci mamy, a Tata w piatek idzie do hospicjum. Od dzis bede sie modlic abysm dostala zawalu w kuchni i zmarla szybko bez bolu.
Ja własnej śmierci nie boję się wcale ( tam jest pewnie całkiem fajnie i spotkam ukochane osoby ). Natomiast śmierć osób mi bliskich napawa mnie przerażeniem . Jedyny sposób jaki znam, który pomagał mi naprawdę przy opiece nad chorym to niestety środki farmakologiczne . Kiedy byłam mocno zamulona mniej bolało psychicznie .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Ja właściwie opierałam się na przebywaniu z ludźmi. Jak ktoś koło mnie był to zmuszało mnie do "trzymania" się. Najtrudniejsze były chwile kiedy Mama odchodziła, widziałam to Jej kurczowe trzymanie się życia.. i nie mogłam sobie i innym wybaczyć, że nic nie da się z tym zrobić.
Dzisiaj te doświadczenia dużo mi dały. Wiem, że trzeba Żyć, póki się żyje. Nie można dać się wciągnąć w to co zaplanowali nam inni. Mam w sobie silną potrzebę życia w pełni, chcę się tym też dzielić z innymi.. wzbudzać w nich radość życia i moc doznawania choćby najmniejszych, ale jakże ważnych rzeczy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum