Dzień dobry,
moja mama zachorowała na raka szyjki macicy (47 lat), rozpoznano że jest to stopień zaawansowania IIIB,
odbyło się konsylium 14 lipca, zadecydowano, że mama nadaje się do radio-chemioterapii.
23 lipca byliśmy w Gliwicach na onkologii (konsylium odbyło się w innym szpitalu, gdzie mama miała robione wszystkie badania)
tam po konsultacji z 3 lekarzami, w ostatnim gabinecie zadecydował onkolog radiolog iż mamy stawić się za 2 tygodnie na leczenie radioterapeutyczne,
a za 6 tygodni na leczenie na oddziale.
Byłem bardzo zdziwiony, że tak późno, ponieważ mama ma straszne bóle, poza tym na karcie informacyjnej jest wyraźnie napisane, że leczenie miało rozpocząć się 23 lipca.
Interweniowałem u rzecznika praw pacjenta i dostaliśmy termin na kolejny dzień,
była to batalia i niemiłe starcie, na karcie było napisane leczenie paliatywne,
ma być 5 naświetlań, zostały jeszcze dwa.
Moje pytanie, dlaczego to tylko leczenie paliatywne, skoro mama została zakwalifikowana do radio-chemioterapii?
Czy to niedopatrzenie ze strony lekarzy?
Czy jest to zgodne z prawem i założeniami pakietu onkologicznego, bo przecież podważyli oni decyzję konsylium?
Czy dopóki nie ma żadnych przerzutów na inne narządy nie powinno to być leczenie radykalne?
Jak mam się zachować - dodam tylko, że jestem w stanie dużo wywalczyć i dopiec swego, powiedzcie tylko proszę czy decyzja lekarzy odnośnie leczenia paliatywnego radioterapią była dobra?
Wyniki badań:
Cystoskopia - w cewce moczowej nie znaleziono komórek nowotworowych
Wycinki z szyjki macicy, wynik badania patomorfologicznego - Carcinoma planoepitheliale akeratodes G II
W załączniku przesyłam resztę wyników badań.