1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Jak pomóc odchodzącemu na raka płuc? |
katia83
Odpowiedzi: 83
Wyświetleń: 243124
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2016-03-25, 12:48 Temat: Jak pomóc odchodzącemu na raka płuc? |
Witam, piszę bo mam nadzieję, że komuś pomogę w tych ciężkich chwilach. Mój tata zmarł miesiąc temu na raka płuc z przerzutami do nerek, wątroby i kości. Do ostatnich chwil walczyłam o jego zdrowie, nie pozwalałam mu myśleć, że nie ma już lekarstwa. Tata miał mieć robione naświetlania aby ulżyć mu w bólu, leżał w szpitalu a ja codziennie byłam przy nim nawet jak spał..prosiłam lekarzy tylko o jedno aby nie pozwolili mu cierpieć - gdy był w domu ból był bardzo duży a ja nie mogłam patrzeć jak tato cierpi..w szpitalu było inaczej..leki i pomoc personelu..tacie wrócił apetyt i humor..uśmiechał się tak jak kiedyś..dla tych chwil warto było walczyć o miejsce w szpitalu..to jakby ktoś podarował mi gwiazdę z nieba..niestety ta straszna choroba postępowała bardzo szybko..tata dostawał silne leki znieczulające i dzięki nim nie cierpiał ale i prawie cały czas spał..do samego końca jadł i pił normalnie..miał apetyt..w ostatnim dniu rano zaczął mieć kłopoty z oddychaniem, zaczał sie denerwować..pielęgniarka podała leki aby sie uspokoił..zasnął..otrzymałam informację, że jest źle i że nie ma dużo czasu..lekarz potwierdził, że stan jest zły..zaczęłam płakać, lekarz podszedł do mnie i powiedział, że teraz ważne żebym była przy tacie i trzymała go za rękę..tatę zostawili samego w pokoju..przynieśli kawę i drewnianego anioła..tata bardzo głośno oddychał, jakby bulgotały mu płuca..podpięty był pod aparat z morfiną..ale wyraz twarzy miał spokojny..raz jeden się jeszcze przebudził..był niespokojny bo nie mógł złapać normalnie oddechu..podano mu leki, wstrzyknięto większą dawkę morfiny i po chwili tato się uspokoił..trzymał mnie cały czas za rękę..płakałam..nie umiałam już powstrzymać łez..po kilku minutach tata zasnął..oddech sie uspokoił a ja modliłam się żeby jeszcze choć raz nabrał powietrza do płuc..po kilku godzinach spokojnie tata przestał oddychać, po ok.2 minutach po śmierci skończyła się morfina w aparaturze..lekarz obiecał, że nie będzie tata cierpieć do końca i wiem, że tak było..później czułam od niego spokój i cudowne ciepło..jak TA świeczka ma zgasnąć to wszystko układa się w jedną całość i nie jesteśmy w stanie temu zapobiec..
Nie ma w tej chwili dobrego czy złego postępowania..trzeba być z bliską nam osobą..choć to tak bardzo boli..ale TAM nie ma już cierpienia i bólu..tego starajcie się oszczędzić w ostatnich chwilach swoim bliskim..
Strasznie tęsknie za tatą i choć na początku byłam zła na lekarzy i myślałam, że może dało sie coś zrobić żeby tatę uratować, tak teraz wiem, że z tą chorobą ciężko jest wygrać - jeśli w ogóle można..tata walczył przez 7 miesięcy od diagnozy..
Życzę wszystkim dużej siły i nadziei ..walczcie do końca i nie poddawajcie się. |
|
|