1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Jak pomóc odchodzącemu na raka płuc? |
kasia1991
Odpowiedzi: 83
Wyświetleń: 243493
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-06-25, 18:11 Temat: Jak pomóc odchodzącemu na raka płuc? |
Mój tatuś odszedł dokładnie 11 dni temu... miał raka płuc z naciekami i przerzutami do wątroby. Walczył z chorobą 10 miesięcy, na chemię, naświetlania czy operacje było już za późno, gdyż lekarze mówili, że to już nic nie pomoże, tata sam też się nie zgodził.
Był samodzielny do samego końca, chudziutki jak mały chłopczyk...
Na dwa tygodnie przed śmiercią trafił do szpitala z powodu odwodnienia ( nic nie jadł, ani nie pił, gdyż gardło było już bardzo zwężone, miał tylko takie zachcianki np. arbuz, lody których nienawidził przez całe życie). Na drugi dzień wrócił do domu z założoną sondą, mieliśmy czekać na miejsce w hospicjum, tatuś bardzo nie chciał tam iść, mówił,że chciałby być w domu do końca- tak się stało, z hospicjum nikt się nie odezwał, gdyż nie było miejsc.
Był w domu 13 dni, leżał, sam oddawał mocz, sam wstawał , tylko podawał mi te swoje malutkie rączki żebym pomogła mu wstać... i tego nigdy nie zapomnę, tych malutkich, chudziutkich rączek mojego tatusia.... :(
Mocz był bardzo gorący, słoik był cały gorący... te raczysko paliło mu wszystko w środku....ale przez całe 10 miesięcy choroby nie usłyszałam od taty ani słowa, że coś go boli...ani razu...taki był dzielny...
Prawie cały czas spał... był świadomy do samego końca...
Podczas tych snów rozmawiał z kimś, przez 12 dni toczył dyskusje, mówił, że " jeszcze nie...", jak się budził, siadałam przy łóżku i pytałam się z kim tak rozmawia, odpowiadał, że nie pamięta....
14 czerwca o 4.30 obudził mamę rozmową, mówił do niej,ale ona nie pamięta co mówił, potem już mówił tylko " nie wiem, nie wiem nie wiem, nie wiem, nie wiem nie wiem..."
Wezwaliśmy karetkę, przyjechali i powiedzieli, że to agonia i nie zabiorą go do szpitala, bo lepiej żeby odszedł w swoim kochanym łóżku, domu przy najbliższych... dostał morfinę, znowu zapadł w sen, ale tym razem mówił " dobrze" zgadzał się z kimś...
Przebudził się jak szykowałam się do pracy, w pełni świadomy... zapytałam się czy chcę żebym została, odpowiedział, że nie, że wszystko jest dobrze, że jak wrócę z pracy to on jeszcze będzie, poczeka na mnie.... ( Tatuś po prostu nie chciał,żeby na to patrzyła, za bardzo mnie kochał...)
Obudził się o 8, chciał wyciągnąć sobie sondę z nosa, mówił, że mu przeszkadzała, drapał się po głowie, nosie, nogach... w płucach wszystko mu się gotowało, miał takie odruchy wymiotne, przez rurkę spływała czarna substancja... już wszystko było popalone....
Mama cały czas trzymała go za rękę i mówiła mu " Kochanie jesteś bardzo dzielny, kochamy Cię bardzo i będziemy za Tobą bardzo tęsknić", mój brat siedział obok i płakał jak dziecko ( dorosły mężczyzna).
O 9 westchnął trzy razy i zasnął, na prawym boczku, jak dziecko, tak jak lubił ... Patrzył na mamę cały czas, nawet jak już umarł oczy cały czas wpatrywały się z miłością i smutkiem w jego ukochaną żonę..
Tęsknię za nim bardzo, ale wiem, że czuwa nade mną i bardzo mnie kocha, cały czas dostaję od niego znaki, że jego dusza cały czas jest w domu, z nami...
Teraz już wiem, że tata specjalnie kazał mi iść do pracy, żebym dała mu spokojnie odejść i żeby nie patrzył na moje łzy... Do końca życia będę pamiętała te malutkie rączki, które do mnie wyciągał i jego oczy, piękne, ciemne, które mnie śledziły przy każdym moim kroku, patrzące na mnie z miłością, która trwać będzie wiecznie...
Tak bardzo Cię kocham Tatusiu ....
Tak jak Ty, nie kochał mnie nikt i nikt kochać nie będzie, pustki po Tobie nikt już nie wypełni, byłeś najwspanialszym ojcem na świecie.... |
|
|