1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Medicus
Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7237
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-09-20, 01:14 Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Dzisiaj o 5:20 mija równy rok od śmierci . Dzisiaj wszystko wraca , dzisiaj na złość umysł nie pozwala myśleć o niczym innym , i nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałem , to łzy same cisną się do oczu. Jakie to jest niezrozumiałe ,że mózg potrafi zapomniec o tych przyjemnych doznaniach , a nie pozwala zapomnieć o tym co najgorsze. |
Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Medicus
Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7237
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-02-15, 00:35 Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
oj dobrze by było , zmierzam w kierunku chirurgii onkologicznej |
Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Medicus
Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7237
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-02-14, 23:20 Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Dziękuje wszystkim za okazane wsparcie. Mam straszny studencko-domowy zapieprz i nawet nie ma kiedy zajrzec do internetu.Wspomnienia często wracają , najczęściej w nocy , bo to wtedy jest czas na refleksje , tymbardziej ze aktualna praktyka w szpitalu min. onkologicznym przypomina o tym wszystkim.Czas nieubłaganie mija , kolejne dni gdzieś znikają , czuje taki wewnętrzny spokój.Rozumiem wiele,rozumiałem już wczesniej,wiem ze nie pogodze się z tym nigdy.Z jednej strony wiedza , którą mam pozwalała mi przez to przejśc racjonalnie , a z drugiej strony napewno wszyscy wiemy gdzie trafia racjonalne myślenie i nauka , kiedy choruje najbliższa osoba.Mam wsparcie w dziewczynie, siotrze , mamie , i myśle ze ja im tez tego wsparcia udzielam i to mi bardzo pomaga, bardzo się zbliżyliśmy dzięki tej tragedi. |
Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Medicus
Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 7237
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-01-18, 01:30 Temat: Osiem miesięcy nieustającej walki... |
Od 8 stycznia 2012 roku to 20 wrzesnia 2012 roku trwała nieustanna walka z bardzo rzadkim nowotworem złośliwym (adenocarcinoma T3) jelita cienkiego z rozsiewem do otrzewnej mojego taty. Za dwa dni minie kolejny miesiąc, a ja czuje jakby choroba trwała 10 lat. Jestem strasznie wyniszczony tym cały stresem, trybem życia ubogim w sen i regularne odżywianie. Każdego dnia liczyłem, że zdarzy sie cud , że to nie może być tak źle. Każdego dnia patrzyłem tacie w oczy i widziałem jak zielone oczy stają się szare, bez wyrazu . Każdego dnia zagryzałem przy nim zęby i mówiłem mu, że wszystko sie jeszcze ułoży i że karta się odwróci. I kiedy w okresie marzec - maj tata był poddawany chemioterapii, byłem wniebowzięty, bo wiedząć jaki jest stopień choroby, widziałem czesciej uśmiech na jego twarzy, i to że mimo wszystko nabiera sił, wyniki były "dobre", każdy liczył że uda sie pokonać chorobe. Liczylismy na to, jednak zarówno ja, jak i siostra jesteśmy w trakcie studiów medycznym, i zdawalismy sobie sprawe z tego, że tata nie wyzdrowieje. W czerwcu zaczeły się nawracać ostre ból brzucha, tomograf wykonany 27 lipca rozwiał wszelakie wątpliwości. PRzerzuty umiejscowily się w jelicie grubym. 10 dni pozniej tata trafił na oddział z rozpoznaniem ileus, z powodu ktorego wykonano drugą operację, ryzykowną, bo lekarze nie chcieli jej podejmować. KAzdy znowu liczył na cud a pierwsze co usłyszelismy to "tu nie ma żadnej tajemnicy, tam jest tragedia w tym brzuchu". Z dnia na dzien tata tracił siłę, nie mógł juz sam chodzić , od połowy sierpnia aż do chwili śmierci był odzywiany drogą dożylną , umierał w oczach, tracąc siły, odpływając gdzieś, tracilismy z nim kontakt. Umierał cztery dni na naszych oczach, a my bylismy przy nim od 6 rano do 22, a mama jeszcze na noc. Kazdy przy nim był, i uważam że było to najpiekniejsze co mógł od nas dostać, nie umierał sam, i wiedział, że jestesmy obok, trzymalismy go mocno za reke, bo jak sam mówił ledwo otwierając usta, że boi sie umierać.
Mam trudny charakter, nie umiem mowic o takich rzeczach ludziom, zatrzymuje wiele w sobie, może po napisaniu tego troche mi ulży. Przepraszam za ubogą składnie, ale jestem bardzo zmeczony i nie silę się na ładnie złozone zdania. |
|
|