Sprawy prywatne też mamy, bo jesteśmy ludźmi, nie maszynami - mamy dzieci, rodziców, często starszych i chorych, czasem mamy cierpiących współmałżonków. Sprawy prywatne oraz inne miejsca pracy, bo - jak już pisałam nieraz - z pracy w hospicjum nikt by nie wyżył.
Tak niestety wygląda życie lekarza opieki paliatywnej. Jesteśmy umówieni na wizytę, a tymczasem w innym miejscu agonia/duszność/atak padaczkowy/konieczność założenia leczenia podskórnego/zgon... itd. I oczywiście w tym momencie pacjenci "planowi" schodzą na plan dalszy.
Samo życie.