1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 5
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Potrzeby chorego
JustynaS1975

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 13660

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2011-12-15, 14:28   Temat: Potrzeby chorego
Na pewno jest jedno czego nie potrzebuje chory i to (chyba) a każdym etapie chorowania: chory nie potrzebuje litowania się nad nim, a wręcz, litość go bardzo irytuje.

[ Komentarz dodany przez Moderatora: Finlandia: 2011-12-15, 15:02 ]
Tak jest!

  Temat: Potrzeby chorego
JustynaS1975

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 13660

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2011-12-13, 16:46   Temat: Potrzeby chorego
Klaro, to jest prawda, że duża większość klepie to 'będzie dobrze', bo tak jak piszesz może się boją, bo nie potrafią, bo ich to nie spotka, bo są przekonani, że będą żyć milion lat, bo teraz jesteśmy 'wiecznie młodzi', bo w życiu ma być tylko 'lekko, łatwo i przyjemnie', bo po co o takich rzeczach mówić itd. i jeszcze pewnie można wymienić tysiąc powodów. Mówią "będzie dobrze", bo wydaje im się, że trzeba coś powiedzieć, a nie wiedzą co, to mówią: 'będzie dobrze' (inna wersja: trzeba wierzyć). Tak przedstawia się ogół. Ale mam to szczęście, że mam 3 bliskie koleżanki nie-rakowe, które potrafią mnie wysłuchać (to koleżanki sprzed choroby, i znamy się od lat i o wielu różnych sprawach ze sobą rozmawiałyśmy i rozmawiamy). Nigdy nie miałam fury znajomych, tylko raczej wąskie grono przyjaciół i choroba tego nie zmieniła (tzn. przyjaciele pozostali przy mnie, tych których uważałam za bliskich pozostali).

Gdzieś znalazłam taki cytat, nie wiem gdzie (może nawet na tym forum):
"Wiedziałam tylko, że muszę żyć dalej, muszę być silna i muszę się uśmiechać, bo nikogo nie obchodzi , że posypał mi się świat."

g0siu, sprawę trzeba wyważyć. Przede wszystkim wysłuchaj, tak jak zawsze podkreślam uważnie, odważnie. Bądź otwarta. I też Mamie nie podcinaj skrzydeł. To niełatwa sprawa, niełatwa rozmowa. Serce i rozum muszą być w parze, muszą być wyważone. Szczerość, miłość, otwartość.

Ogólnie mam wrażenie (to nie tylko odnośnie trudnych rozmów takich jak np. chorowanie) umiejętność słuchania jest rzadko występującą cechą. I niestety mało docenianą przez innych. Ludzie raczej więcej mówią, czy chcą mówić mówić mówić niż słuchać. Ale to może moje przeczulenie... :|


I jeszcze jeden cytat (odnosi się do ludzi starszych, jednak można to rozciągnąć i na innych):
"Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Użycz mi chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jedno ze szczytowych osiągnięć szatana". – Św. Tomasz z Akwinu
  Temat: Potrzeby chorego
JustynaS1975

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 13660

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2011-12-11, 21:13   Temat: Potrzeby chorego
Pomimo wszystko mam przyjaciółki (w liczbie 3), z którymi mogę pogadać. I mogę powiedzieć, że w jakiś sposób czuję się przez nie rozumiana. Czasami mniej , czasami bardziej. Ale jednak ... Sama widzę jak zmieniło się ich myślenie o chorych na raka w tym czasie co ja choruję. Potrafią skonfrontować to co myślą z tym, co ja im mówię. Zmienić swoje myślenie, wyjść poza swoje ramy wyobrażeń. Pewnie nie jest to w pełni zrozumiałe jak ja myślę (ponieważ niektóre moje przemyślenia są jakby poza ich percepcją. Wynika to z tego, że nie są w podobne sytuacji. Zresztą na niektóre 'przemyślenia', na pewne wnioski potrzeba czasu).
Ja poza tym człowiek zaparty, tłumaczę, tłumaczę do upadłego. ;)
Jeżeli nie będę mówiła, to skąd ludzie mają wiedzieć.
Poza tym jeszcze są znajomi ze szpitala, z którymi cały czas utrzymuję kontakt. Z nimi z większością, w większości rozumiemy się często bez zbędnych słów.
Tyle, że na tle 'ogółu' to mało.
Także jeszcze dużo 'pracy' przede mną, przed nami. ;)
  Temat: Potrzeby chorego
JustynaS1975

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 13660

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2011-12-11, 13:41   Temat: Potrzeby chorego
niki napisał/a:
to moje potrzeby kazdy może chcieć czego innego , ale kazdy taki głos pomoże nam zrozumiec

Dokładnie TAK.
I przede wszystkim tak jak napisała Niki, w czasie choroby nie zgubiliśmy rozumu, zdolności decyzyjnych oraz wolnej woli.
I ja oczekuję umiejętnego słuchania, otwartego i odważnego. Gdy ktoś mnie słucha to chcę, aby ktoś mnie wysłuchał uważnie. Nie wkładał swoich słów w moje usta, nie wkładam we mnie swoich wyobrażeń, nie wciskał mnie w jakieś 'wyobrażone, wymyślone' ramy.

Jeśli ktoś do mnie mówi: "bo inni, to i to...', bo 'inna to i tamto...' itd. Ja nie jestem 'inni/-a'.
  Temat: Potrzeby chorego
JustynaS1975

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 13660

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2011-12-10, 13:15   Temat: Potrzeby chorego
Poli fajnie, że założyłaś ten wątek. Jakieś 'głębsze' przemyślenia napiszę (może) potem.
Ale teraz przyczepię się do
poli napisał/a:
przewlekła choroba to dewastujące wydarzenie i trudny czas

(przepraszam), ale chodzi mnie przede wszystkim o 'dewastujące wydarzenie'.
"Dewastujące' w sensie fizycznym: TAK. Niestety TAK. Leczenie daje mocno w kość, organizm nie ten i nie te siły. Staram się dbać o swoją kondycję (zwłaszcza, że przy długim leczeniu warto zadbać chociażby o serduszko i płucka), ale to nie jest to samo co przed chorobą. Na pewno teraz już nie poszłabym na 10-godzinną 'wędrówkę' w góry. I tego chodzenia po górach mnie brakuje.
Jeśli chodzi o 'karierę zawodową' - to choroba na pewno choroba przekreśliła (przynajmniej na razie) moje plany zawodowe (jestem na rencie).
"Dewastacja" w sensie psychicznym i duchowym - na pewno NIE. Na każdym etapie chorowania, leczenia, życia z chorobą uczę się, pogłębiam swoje przemyślenia, swoją świadomość. Jeśli chodzi o 'psyche' i 'ducha' to choroba mnie wiele nauczyła. I wciąż się uczę. Oprócz choroby jest życie obok, którego też trzeba się uczyć. Wciąż się zmieniam, uczę, formuję. Akceptuję zmiany. Jeśli bym nie zaakceptowała zmian, nie zaakceptowała swojego losu, swojej choroby nie poszłabym naprzód.
W sensie duchowym: moja wiara w Boga przeszła w zawierzenie Bogu. Myślę, że Bóg ma swój plan, a ja staram się ten plan godnie wypełniać na tyle na ile potrafię.

Zaraz na początku diagnozy zrozumiałam jak ważne jest cieszenie się z teraźniejszości. Nie raz wybiegałam z planami w przyszłość, choć wiem jak może być nieprzewidywalnie. Na każdym etapie choroby potwierdzam to co stwierdziłam na początku. Doceniać życie, doceniać dotychczasowość. Jest to coraz większa świadomość.
Potem docenianie obecność, bliskość ludzi nam przyjaznym. Towarzyszenie/bycie przy chorym przewlekłe na co dzień przez tyle czasu to niezwykłe wyzwanie dla ludzi nam towarzyszącym. To, że przez ten czas moi znajomi, przyjaciele mnie nie opuścili to niezwykle cenne i ważne. W czasie leczenia, chorowania utwierdzam się w tym coraz bardziej. Bardzo się starać podtrzymywać znajomości, przyjaźnie, i robić wiele aby, to towarzyszenie mnie nie było zbyt uciążliwe dla bliskich.

Przed wznową „będzie dobrze” bardziej oznaczało „ja wyjdę z choroby, całkowicie się z niej wyleczę”. Przed wznową to był czas „przetrwania”. Ja przetrwam to całe leczenie. Bo to jest czas przejściowy, czas oczekiwania na czas po chorobie. Po wznowie dla mnie „będzie dobrze” oznacza, że dam sobie radę z tym co mnie spotyka w sensie duchowym i psychicznym. Pewnie, że mogą być dołki i na pewno będą. Ale w ogólnym rozrachunku ‘będzie dobrze’. I nie to, że nie wierzę, że w końcu się wyleczę, że w końcu (może) będzie czas po chorobie. To również. Ale jest większy nacisk na postawienie ‘dam radę’ w sensie psychicznym i duchowym.

Jestem bardziej otwarta jeśli chodzi o wyrażanie swoich emocji, opisywanie swoich przemyśleń oraz nabieram większej umiejętności, jeśli chodzi o nazywanie, rozpoznawanie swoich emocji i przemyśleń.
W czasie choroby cały czas się uczę. Ale myślę, że i bez choroby ludzie powinni nad sobą pracować.

I wyszedł mnie za długi wywód jeśli chodzi o jedno sformułowanie.

Muszę robić obiad ;) , to na razie kończę. ;)
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group