1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak jelita grubego, meta do wątroby |
Ddorota
Odpowiedzi: 80
Wyświetleń: 26110
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2011-08-24, 20:47 Temat: Rak jelita grubego, meta do wątroby |
Ado,
to, co napisała harpiatoja, chociaż brzmi okrutnie i przerażająco jest najprawdopodobniej niestety prawdą. Twój Tata wchodzi w najtrudniejszy czas przechodzenia... jest to straszne, ale pomimo tego co teraz czujesz spróbuj Tacie pomóc. tak jak pomagałaś dotychczas szukając różnych możliwości leczenia, teraz pomyśl o tym, że zrobiłaś już wszystko co możliwe w tej kwestii i przyszedł czas żebyś pomogła na kolejnym etapie ,,drogi" twojego Taty. Po prostu z Tata bądź i wyczuwaj o czym chce rozmawiać , jeśli jeszcze może... najwazniejsze to to, żeby nie czuł bólu... może poza środkami przeciwbólowymi zaproponuj tacie delikatny masaż stóp, jeśli się zgodzi daj z siebie wszystko, całą swoja miłość do Taty wyraź poprzez delikatne masowanie... może uda ci się w jakiś inny sposób ,,zrelaksowac" Tatę. mój Mąż po pierwszym takim masażu powiedział że czuje się jak w niebie... i teraz mam wciąż przed oczami jak leży z tak bardzo błogim uśmiechem na twarzy... az załuję ze nie pomyslałam o tym wcześniej... a tyle miesięcy cierpiał... pózniej to już tylko mówił: a teraz to stópki poproszę...
życze ci duzo siły, bo bedziesz tego potrzebowała, ale wierzę że kochając Tate znajdziesz swój sposób by mu pomóc przejść na drugi brzeg... jeśli to ta pora...
dorota |
Temat: Rak jelita grubego, meta do wątroby |
Ddorota
Odpowiedzi: 80
Wyświetleń: 26110
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2011-08-20, 14:41 Temat: Rak jelita grubego, meta do wątroby |
Witajcie Dziewczyny,
nie wiem czy to, co chcę napisać Wam pomoże, ale przynajmniej spróbuję...
12 sierpnia 2011 po półtora roku walki z rakiem odszedł mój kochany Mąż, miał tylko 52 lata, wczoraj Go pożegnaliśmy... miał to samo co Wasi Ojcowie, ale jeszcze kiedy czuł się w miarę dobrze, chociaż było to już po nieudanej próbie operacyjnego usunięcia przerzutów (bardzo zresztą licznych) na wątrobie, ustaliliśmy jedną ważna dla nas rzecz - mianowicie że nie chcemy ostatnich dni przeżywać szarpiąc się o każdy dzień, kolejny oddech... będąc z dala od domu... w szpitalnym łóżku, obcym środowisku... w kwietniu tego roku obiecałam Mu, że będę z Nim razem, do samego końca... u nas w domu...
Kiedy przyszedł ten trudny czas przechodzenia bardzo się bałam czy dam radę... ale dobry Bóg tak cudownie to sprawił, że były z nami nasze dzieci, syn z narzeczoną i córka i razem przez to przeszliśmy. to nie był łatwy czas, ale uwierzcie mi - ten czas był czasem pięknym - kiedy byliśmy wszyscy razem przez cały tydzień, masując, smarując, zmieniając plastry przeciwbólowe... trzymając za rękę... a kiedy otwierał oczy to mówiliśmy - śpij sobie spokojnie... jesteś w domu... śpij... jesteśmy z Tobą... jak się obudzisz to nie będzie cię już nic bolało, jak się obudzisz to znów będziemy razem... a On uspokojony zasypiał...oddychaliśmy razem z Nim powoli, żeby nie bał się coraz krótszego oddechu. Kiedy chciał usiąść, wyglądało to jak obsługa bolidu formuły 1, ja brałam za jedną rękę, syn za drugą, córka opuszczała nogi a narzeczona syna unosiła głowę na poduszce, żeby nie dotykać obolałych pleców rękoma... trwało to sekundę i już siedział. I kiedy wyciągnął rękę dając znać że chce się podnieść tak właśnie zrobiliśmy a On siadając odchylił głowę i to już był koniec Jego wędrówki ... odszedł w ramionach swoich najbliższych... tych, których tak bardzo kochał...
dlaczego o tym wszystkim tu piszę? może chcę pomóc sobie? przecież to wciąż tak boli... ale chcę też Wam powiedzieć żebyście nie bały się być ze swoimi najbliższymi w tym najtrudniejszym momencie. jest to czas kiedy Oni nas potrzebują i dla Nich musimy być silni i spokojni, żeby się nie bali i nie byli przerażeni tym, co dzieje się z Nimi dzieje...
sama nie wiem, może to zupełnie nie w tym miejscu powinno się o tym pisać...
życzę Wam Dziewczyny dużo siły, cierpliwości i miłości do waszych Najbliższych...
Dorota |
|
|