Witam. Jestem tu pierwszy raz. Może mam dziwne zapytanie, ale bardzo zależy mi na wszelkich wiadomościach na ten temat. Prawie tydzień temu, po około 2-letniej męczarni (problemu ze zdjagnozowaniem co to?) mój tata się dowiedział że ma mięsaka . Jest on złośliwy. I tak z dnia na dzień lekarz powiedział: chemioterapia, amputacja. No a dalej można się domyślec co..... Chciałam się dowiedziec czy ktoś może stosował Vilcacorę lub jakiś podobny produkt podczas leczenia. Jeśli tak to jakie ma działanie i czy rzeczywiście pomaga. No i gdzie to można kupic. Z góry serdecznie dziękuję.
Przepraszam że to powiem ale to, ze można ją kupić w aptece nie wiele znaczy. Witaminy też można kupić w aptece, co nie znaczy, ze przy nowotworach można je podawać. Pomimo tego, ze tez poprawiają stan organizmu. Według lekarzy leczących, nie można podawać żadnych leków, preparatów, środków stymulujących organizm. W jakikolwiek sposób.
Pozdrawiam
Niby dlaczego przy nowotworach nie można podawać witamin ? co za głupota ?
Pan Doktor przy pierwszej chemii mi powiedziała, że mogę jeść wszystkie leki, normalnie, jakbym była zdrowa.
[ Dodano: 2011-04-12, 17:37 ]
P.S.
To warzyw i owoców też nie jedzmy bo przecież tam też są witaminy.
doris, mnie powiedziano,że nie powinnam stosować żadnych preparatów witaminowych . Z prostej przyczyny: witaminy "karmią" i wzmacniają oprócz organizmu również nasz nowotwór. A karmienia go i wzmacniania witaminkami chyba chcemy uniknąć?
Generalnie zasada jest taka, że podczas leczenia onkologicznego (czy to chemioterapia czy radioterapia) przyjmowanie jakichkolwiek leków czy para farmaceutyków należy konsultować z lekarzem, bo biorąc cokolwiek na własną rękę możemy sobie tylko zaszkodzić.
doris, niestety strona którą przytoczyłaś to strona sklepu z witaminami, więc za wiarygodne źródło to to nie jest.
Napiszę tak, przetestowałam na sobie osobiście wiele specyfików, choroba postępuje, jednak żyję z nią już 8 lat.
Nie sądzę, aby zjedzenie witaminek komukolwiek zaszkodziło, chyba, że zje je w nadmiarze.
Tak samo nie ma żadnych badań, które stwierdziłyby szkodliwość vilcacory. Ona oczywiście nie wyleczy choroby, jednak wysoka odporność organizmu jest ważna podczas walki z nowotworem.
Od mojej lekarki rodzinnej dostałam (nie kupiłam) specyfik (nie będę wymieniać nazwy), ale zawiera L-prolinę, L-lizynę i wit.C oraz drugi preparat z samą wit. C.
A najlepiej jak pisze Zufed pytać lekarza.
My ostatnio dorwałyśmy Panią doktor podczas obchodu na oddziale chemioterapii i pytałyśmy o różne specyfiki (nie będę tu ich wymieniać) - w większości nie było przeciwwskazań.
Niby dlaczego przy nowotworach nie można podawać witamin ? co za głupota ?
glupota, nie glupota ale tak niestety jest, moja mama jak zachorowala na czerniaka chcialam kupic jej witaminy na odpornosc poniewaz w tym samym czasie miala polpasca i powiedzialam w aptece zarowno o czerniaku jak i polpascu niestety farmaceuta odmowil mi sprzedaz jakichkolwiek witamin, kazal sie skonsultowac z lekarzem prowadzacym, dopiero jak lekarz zgodzi sie na jakies witaminy zlosic sie gdyz mozna bardziej zaszkodzic niz pomoc, wtedy to wydala sie dziwne. ale tak niestety jest ze porzez pzryjmowanie witamin karminy tez i nowotor i wiem ze na wlasna reke nie wolno nic brac!
Podam tez taki przyklad ze mojej mamy siostra jak sie dowiedziala o czernbiaku u miojej mamy kazala jej stosowac prady (zipper-czy jakos tak sie nazywa ta maszyna), mama tego nie stosowala i cale szczescie bo lekarz powiedzial ze prady pobudzaja komorki zarowno dobre jak i zle i w przypadku nowotworu jest to zabronione. A przeciez prady zapisuja jakie zabiegi na rozne schorzenia.
Nie wiem co mam robić, jak mam pomóc tacie. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie chcę go stracić. A to wszystko przez niedoświadczenie lekarzy. Tata prawie od 2 lat szukał przyczyny bólu i nikt mu nie potrafił pomóc. aż wreszcie trafił do szpitala onkologicznego w Warszawie (dzięki lekarzowi z Otwocka). I właśnie tam lekarz powiedział że gdyby trafił tu chociaż pół roku temu to obyłoby się bez amputacji. . A tak..... Właśnie dziś pojechał na trzydniową chemię. Lipne te święta Nic mnie nie cieszy. Modlę się tylko aby nie było przerzutów po tym wszystkim. Przecież tyle jeszcze przed nim. Właśnie doczekał się wnuka po tylu latach. No i jak wiadomo to jego "oczko w głowie". To dla niego przyjechałam a Anglii (bo tam mieszkam i pracuję) z nadzieją że poprawię jego nastawienie do choroby. I niby jest lepiej, cieszy się bardzo że tu jesteśmy, ale widać po nim że i tak się bardzo martwi i boi.
Nie wiem gdzie szukać pomocy????
Przeczytałam wczoraj że jeśli nie ma przerzutów i wskaźnik LDH jest w normie to rokowanie nie jest takie złe. Norma dla LDH (o ile się nie mylę) to 220, a tata ma 240 więc chyba nie jest tak źle. Może ktoś więcej wie coś o tym wszystkim. Proszę podzielcie się informacjami bądź doświadczeniami
MartaV, co do LDH. Każde laboratorium podaje swoją normę i to do niej należy się odnieść.
A jakie wcześniej było LDH? Istotne jest to, czy LDH rośnie, spada czy utrzymuje się na tym samym poziomie.
A może spróbujecie skorzystać z pomocy psychoonkologa? Myślę, że to dobre wyjście. Taka osoba powinna znajdować się w Centrum Onkologii, zapytajcie lekarza Taty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum