Witam,
U mamy mojego partnera zdiagnozowano po wycinku GRUCZOLAKORAK ŻOŁĄDKA C16.2
Trafiła do szpitala miejskiego w Tychach, z powodu bólu brzucha i osłabienia.Badania krwi potwierdziły silną anemię. W szpitalu przetoczono krew, wykonano gastroskopię ( po tygodniu były wyniki wycinka pobranego podczas badania)- diagnoza j.w.
Wypisano ze szpitala ze skierowaniem na chirurgię w celu wycięcia tego świństwa.Nie było to skierowanie na chirurgię onkologiczną....
W ciągu paru dni pojechaliśmy do Bielska-Białej do Centrum Onkologii. Lekarze byli zdziwieni,ze skierowano mamę na chirurgię ale bez dodatkowych badań, jak np. TK
Wykonano w tym szpitalu TK, wyniki po 6 dniach:
Guz wielkości 9-10 cm, nacieki na płat wątroby i trzustkę. Węzły chłonne powiększone ok 10-25 mm.
Na konsultacji u Ordynatora chirurga, ordynator powiedział,iż ze swojej strony nie może nic zrobić, ponieważ są przerzuty na wątrobę oraz trzustkę i nie podejmie się operacji.Na naradzie wszystkich lekarzy powiedziano mamie że można się podjąć radioterapii, lecz stan zdrowia może się poprawić, a może się pogorszyć.Decyzję pozostawiono mamie- ma ją sama podjąć do 3 marca.
Co teraz możemy jeszcze zrobić?
Czy naprawdę nie ma możliwości operacyjnie zwalczyć tego gada?
Czy ktoś miał podobną sytuację?
Ponieważ obecne są przerzuty odległe (trzustka, wątroba) choroba jest w IV (najwyższym) stopniu zaawansowania, nieoperacyjnym. Zwykle w takich wypadkach odstępuje się od leczenia onkologicznego na rzecz leczenia typowo objawowego, lub też stosuje się chemioterapię paliatywną (która ma na celu przedłużenie życia pacjenta, a nie wyleczenie). Czy pacjentka została zdyskwalifikowana z chemioterapii? Lekarze w ogóle wspominali o tym sposobie leczenia?
Oczywiście zarówno radio jak i chemioterapia mogą poprawić stan pacjenta i jakość jego życia, jak i je pogorszyć, tu należy rozważyć plusy i minusy.
Dziękuję za odpowiedź.
Mamie zaproponowano jedynie radioterapię.Nie wspomniano o chemioterapii.
Mój tata w październiku 2009 roku dowiedział się że ma raka prostaty.Nie kwalifikował się do operacji, ponieważ przerost był zbyt duży - bezczelnie lekarz mu powiedział "ale sobie go Pan go wyhodował)W parę miesięcy nastąpiły przerzuty do kości, wątroby (najpierw dostał żółtaczki farmakologicznej) potem przerzuty za parę miesięcy na tą wątrobę. Stosował radioterapię - lecz się źle czuł- po radioterapii coraz gorzej, miał kilka razy krew przetaczaną.
Dostawał morfinę dożylnie co 3 godziny ok. tydzień przed śmiercią, lecz nic mu nie pomagało- wył z bólu.
Zmarł 13 stycznia 2011 roku [']['][']
Lecz jak się okazało, prawdopodobnie dostał wylew- krwawił z buzi i nosa, pokazywał mamie na swoje usta, mama myślała że chce pić, szczypał ją po nogach i swoich - a on chyba chciał pokazać że nie umie nic powiedzieć, że nie czuje nóg.Dostałam telefon od mamy o 6:06 rano że tata umiera, bym przyjechała się z nim pożegnać.Lecz nie zdążyłam.Spóźniłam się 6 minut- nie umiem sobie tego wybaczyć- po telefonie mamy nie docierało do mnie , że umiera.
Każdy rak, przypadek jest inny, wiem że mama mojego partnera ma ciężki orzech do zgryzienia - czy poddać się radioterapii czy też nie, by nie pogorszyć swojego stanu zdrowia....
TyszAnka,
bardzo mi przykro z powodu tatusia
natomiast co do mamy Twojego partnera,to decyzję musi podjąć sama
na tym etapie choroby radioterapia ma na celu przedłużenie życia i złagodzenie objawów choroby
czy warto? myślę,że warto walczyć do końca
tylko,że nie zawsze można
daj znać jaką decyzje podjęliście
życzę duuużo siły i wytrwałości
ściskam serdecznie
TyszAnka,
to trudna decyzja,ale z siedzieć bezczynnie i czekać na śmierć?
przynajmniej będziecie mieć poczucie,że coś jeszcze można zdziałać
pozdrawiam
Ludzie decydujcie sie na leczenie bo warto! Jakby nie bylo warto to by sie tego nie proponowalo. Mojemu tacie to dalo 3 miesiace normalnego zycia (znowu zaczal jesc) a cioci okolo rok! I to nie bylo rok w bolach! Kto o zdrowych zmyslach odstapi od tego! Ja wiem ze kazdy przypadek jest inny ale uwierzcie mi po czasie dojdziecie do tego ze dzieki leczeniu cos zyskaliscie .
_________________ Bardzo sie ciesze , ze jest to forum!!!!!
Cieszylbym sie jeszcze bardziej jakby nie musialo powstawac....
Witaj "n"
Wiem że warto. mojego partnera mama miała się zastanowić czy chce się podjąć radioterapii.Zdecydowała ze tak. Pojechaliśmy 7 marca do szpitala, bo taki miała termin ustalony na przyjęcie. Zamiast radioterapii zastosowano chemioterapie. Najpierw trzy chemie co trzy tygodnie, potem tomograf i lekarz zdecyduje co dalej- chemia czy radioterapia.
Prawie minął tydzień, Mama czuje się dobrze, nie mam mdłości i wymiotów.
Zastosowano taką chemie:
OXALIPLATYNA 195mg,
EPIRUBICYNA 75mg ,
XELODA 2X800 mg ( TE TABLETKI BIERZE POMIĘDZY CHEMIAMI)
ATOSSA,
DEXAVEN.
Jesteśmy dobrej myśli, że wszystko sie dobrze skończy...
Pozdrawiam Ania
nie odzywałam sie tyle czasu bo było wszystko ok.Teściowa w Bielsku Białej wzieła 6 chemii, po czym po drugim TK nacieki sie zmniejszyły i skierowano na dalsze leczenie do Gliwic.
Ale teraz sprawa wyglada nastepujaco:
Otóz tesciowa dwa tygodnie temu była u rodziny przez 9dni.
Przyjechac miała sama autobusem lub pociagiem (po chemii smigała sama wszędzie, czuła sie swietnie)lecz rodzina ja przywiozla samochodem, gdyż od dwóch, trzeh dni wymiotowała.
Twierdziła ze u rodziny zjadła "zapiekankę z pieczarkami" i po tym wymiotuje.
Wymiociny koloru czarno brazowego- z fragmentami "grzybów" (lecz lekarz z karetki który przyjechała w dniu 13 sierpnia powiedział ze to sa fragmenty żołądka, a nie żadne grzyby z zapiekanki) przepisano jej kroplówki na trzy dni.Co zjadła i wypiła natychmiast zwymiotowała.
16 sierpnia teśc poszedł do lekarza rodzinnego o skierowanie do hospicjum ( już mówiłam o hospicjum kilka dobrych miesiecy temu lecz nikt nie reagował, mój tata Ś.p. korzystal z hospicum i cała rodzina byla bardzo zadowolona z pomocy tej instytucjii)
Jak lekarka odmowila, zaczełam ja działać, zadzwoniłam do hospicjum i za godzinke już tam z mama bylismy.
Lekarka nawet nie mogła jej zbadac, bo wymiotowała non-stop, jak zobaczyła wymiociny to od razu skierowanie do szpitala , ponieważ kolor wymiocin wskazywał na krwawienie z żoładka.
Tesciowa miała w Gliwicach termin tomografu na dzisiaj godz 16:00 ale szwagier z mężem pojechali przesunaćpilnie na godz 8:00 dzisiaj, na 13 wrzesnia ma planowane przyecie do szpitala na oddział ( bedzie miała calkowita resekcję żoładka) Wczoraj wieczorem wyszła ze szpitala po dwóch dniach pobytu- est tylko nawadniana kroplówkami, nawet jak lyk wody wezmie to zwymiotuje, est słaba wykończona (rozmawiałam zlekarka prowadzaca wczoraj, i powiedziała ze stan jest BARDZO CIĘZKLI, że u nas w szpitalu nie podjeli by sie zadne operacji, bo moze tego nie przezyc, dostala tez przez te dwa dni dwie ednostki krwi.Wypisano ja tylko dlatego, że miała na dzisiaj termin TK w Gliwicach, pytałam czy ak Gliwice ją dzisia nie przyjma, to czy moze wrócic na oodzial- lekarka powiedziała tylko tyle ...żelepiej by ten czas spedziła w domu z rodzina....
CZY TO JUZ KONIEC?
CZY GLIWICE PODEJMA SIĘ OPERACJI W TAKIM STANIE ????
Bardzo proszę o szybka odpowiedź.Rodzina czeka na ....czego mamy się spodziewac...???
[ Dodano: 2011-08-19, 20:04 ]
Witam ponownie.
Dzisiaj tesciowa była rano na TK w Gliwicach, kontrastu nie piła, tylko miała podany dozylnie.
Po dwóch godzinach kazano jechcac do domu, by nie meczyc mamy, jak bedzie opis to zadzwonia, lecz nikt nie dzwonił do teraz.
Wszyscy czkamy, bo jak zapewniano miał byc dzis opis....
Mama co zje i wypije nadal zwymiotuje...jest słaba...śpi...
Przeciez ona się wykończy z głodu i z tych wymiotów.Pomóżcie !!!!
Wszyscy czkamy, bo jak zapewniano miał byc dzis opis....
Mama co zje i wypije nadal zwymiotuje...jest słaba...śpi...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum