Witam
postanowiłam napisać też w tym wątku .
Jest mi bardzo ciężko , w ciągu trzech ostatnich tygodni miałam trzy pogrzeby .
Jakie jest to smutne gdy odchodzi człowiek w sile wieku na szpitalnym korytarzu czekając na pomoc , tak zmarł mój przyjaciel miał tylko 63 lata , moja córka i jego syn chodzili do tej samej klasy w szkole podstawowej , często spotykaliśmy się , mieszkaliśmy na jednym osiedlu , trzy dni później męża koleżanki miał tylko 48 lat w szpitalu leżał na zapalenie płuc , w sercu miał zastawki , przestała pracować wątroba , potem nerki , był w śpiączce lekarze robili co mogli ale nie dali rady , zostawił trzy córki . 26 kwietnia zmarł mój Tato miał 78 lat , przeżył w swoim życiu trzy udary , fizycznie był sprawny , złapał go zawał reanimowali Tatę w domu 30 minut , zabrali go do szpitala , tam dostał zawału po raz drugi , elektrowstrząsy , różne zastrzyki podłączyli pod respirator ale nie udało się Tatko odszedł , 29 kwietnia był pogrzeb. Śmierć zrobiła mi okrutny prezent Tato odszedł w moje imieniny .
sonia21 przykro mi ze spotkalo Cie az tyle nieszczesc. Takie to zycie niesprawiedliwe. I to pytanie ,,DLACZEGO,, zadaje sobie kazdy z Nas, Kazdy na TYm Forum. Moj brat mial tylko 31 lat i ciagle nie moge sie z tym pogodzic. pozdrawiam
sonia21 bardzo mi przykro, przyjmij wyrazy współczucia :(
Absolutnie nie jestem jeszcze na etapie rozmyślania o śmierci moich bliskich, walczymy! Ale wiecie, jak jestem tylko w CO, czy nawet w jakimkolwiek szpitalu i widzę chorych, to ja się zastanawiam nie nad śmiercią- tylko nad chorobą. Czemu nie daje znaków we wczesnym stadium, nawet nie piszę o raku, ale dlaczego jakakolwiek choroba objawia się dopiero wtedy, kiedy albo jest już poważna, albo zagraża życiu? Czemu tak wiele chorób nie pozwala nam z nimi walczyć?
Może źle napiszę, ale dla mnie- laika w kwestii medycyny/biologii, to OGROMNA porażka, że nowotwory pochłaniają tak ogromne żniwo. To, co tu czytam i z jakimi historiami się stykam- kształtuje mój pogląd. To ogromna porażka światowej medycyny- w czasach, gdy w pociągu w lesie można wysyłać maile, bez problemu porozumiewać się z osobami zza tysiąca kilometrów- ludzie umierają na choroby? Niewyobrażalne.
Miałam sąsiada- był w roczniku mojego Taty (albo rok starszy). Zmarł już 6 albo 7 lat temu- pamiętam to doskonale, bo jego syn jest moim rówieśnikiem, chodziliśmy razem do klasy, dobrze się znaliśmy. Zmarł w wieku bodajże 48 albo 49 lat- rak płuca, nałogowy palacz od młodości. Jak to się mówi- gasł w oczach przez 2-3 miesiące. Jego żona z kolei chorowała na raka tarczycy- podobno jak jej mąż zawiózł ją do Gliwic (to było 20 lat temu), to lekarz zapytał, czemu mu przywiózł trupa (dosłownie!). Ona żyje, miała chyba jodoterapię i wycieli. Wygrała, wyrwała się ze szponów śmierci.
To przykre, że tyle ludzi umiera. Tyle młodych osób, tyle starszych osób- wszyscy kochani, potrzebni, chętni do życia.
Oddałabym wszystko, gdyby ktokolwiek znalazł lekarstwo na to cholerstwo.
Mam podobne odczucia jak Wy. Niecały miesiąc temu pochowałem ojca (64lata), całe życie praca w szkodliwych warunkach w hucie szkła z azbestem, nałogowy palacz (palenie rzucił 5 lat temu). Nie mamy wpływu na to kogo i kiedy zabierze Nam śmierć. Tak jest to gdzieś zapisane i z góry ustalone. Pozostaje zachować pamięć o zmarłych bliskich Nam ludziach. Nic innego zrobić nie można.
Kiedyś wszyscy się Tam spotkamy.
Pozdrawiam,
Tomek
_________________ Per aspera ad astra... - 09.04.2011 [*]
Witajcie
no cóż mam doła inaczej nie można tego nazwać za dożo wszystkiego naraz zwaliło się na moją głowę zauważyłam że nie nadążam pomału chyba się wypalam nie mam już siły za dwoje walczyć , mówię tłumaczę , tłukę do głowy , kabluję lekarzowi i co ? i wielkie nic !
zadałam mężowi jedno pytanie czy Ty chcesz odejść z Tego świata na własne życzenie ? i wiecie co usłyszałam w odpowiedzi to umrę i będziecie mięli spokój nie będziecie się już musieli o mnie martwić jak można to nazwać , bo ja nie wiem ?
pozdrawiam
Człowiek, to taka istota, która ma prawo mieć doły.... Takie jest zycie.
Potykamy się, czasem nawet upadamy, czasem ktoś pomoże się podnieść.... ale gdy wstajemy idziemy dalej, przed siebie. To podstawowe prawo zycia.... jak to,że umrzemy na końcu tej drogi. Ale kiedy? tego nie wie nikt. I nikt nie bedzie na to gotowy... tak do końca.
Śmierć cały czas jest wokół nas, czasem nawet nie wiemy jak blisko.... ocieramy się o nią. Ale koniec drogi jest tam gdzie i kiedy ma być. Co ma być to będzie.
Czerniak złośliwy, Clark III, naciek 9 mm
Melanoma epithelioides partim fusocellulare typus nodularis cutis, exulcerans, T4bN1aM0
» Mój wątek na tym Forum «
[ Dodano: 2011-05-14, 22:09 ]
Witam
no i mamy późny sobotni wieczór , siedzę na lapku , piszę lewą ręką , mąż się znowu nachlał i śpi, dzieci nie ma , wrócą jutro wieczorem , a ja nie mam z kim porozmawiać , mam męża a tak jak bym go nie miała , smutne to bardzo
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum