DRP płuca prawego, druga wznowa, brak mozliwości leczenia?
Witam wszystkich,
Dwa lata temu przypadkowo rozpoznano u mojej mamy DRP płuca prawego z przerzutami do węzłów chłonnych. Zastosowano 6 kursów chemii, a po zakończeniu chemii radioterapię. Zmiany wycofały się.
Po 8 m-cach stwierdzono wznowę - kolejne 6 cykli chemii. Ponownie stwierdzono, że zmiany wycofały się.
Po m-cu od zakończenia chemii stwierdzono kolejny nawrót. Podjęto próbę leczenia TOPOCANEM. Po dwóch kursach stwierdzono dalszą tendencję rozrostową guza. Mamę skierowano na brachyterapię. Dzisiaj o 15-tej ma ją mieć. Poinformowano ją także, że będzie to zabieg jednorazowy, tylko po to, aby poprawić jej jakość oddychania (taka informację telefoniczną uzyskałam od taty).
W związku z powyższym będę wdzięczna za udzielenie mi odpowiedzi na poniższe pytania (załączam ostatni wypis mamy ze szpitala oraz wyniki badań i konsultacji):
- jakich efektów można spodziewać się po brachyterapii?
- czy tych zabiegów nie powinni być kilka?
- czy leczenie innymi chemioterapeutykami poza wcześniej zastosowanymi już nie wchodzi w grę?
- czy w ogóle można zastosować jeszcze jakieś inne konwencjonalne, dostępne metody leczenia?
Ja w zasadzie mam świadomość, taką bynajmniej mam nadzieję, tego co nieuchronnie się zbliża. Z jednym nie mogę sobie poradzić, co powiedzieć mamie, kiedy patrzy na mnie dużymi, przerażonymi oczami i oczekuje ode mnie potwierdzenia, ze wyjdzie z tego. Tyle rozmów z nią przeprowadziłam, delikatnie podkreślając, że przeciwnika ma trudnego, wręcz niemożliwego do pokonania, ale dopóki żyje, oddycha to gra (walka) toczy się nadal.
Dopóki podejmowano próby leczenia, pomimo olbrzymich skutków ubocznych i fatalnej z związku z tym jakości życia, moja mama ciągle żyła nadzieją, nadzieją, że może właśnie jej się uda. A teraz wygląda na to, że zostało jej odebrane coś co przy życiu ją utrzymywało - nadzieja.
Będę wdzięczna za każda odpowiedź, pozdrawiam Kasia
jakich efektów można spodziewać się po brachyterapii?
Takich, jak napisałaś wyżej:
kasia13 napisał/a:
Poinformowano ją także, że będzie to zabieg jednorazowy, tylko po to, aby poprawić jej jakość oddychania
kasia13 napisał/a:
czy tych zabiegów nie powinni być kilka?
Brachyterapii nie stosuje się praktycznie w przypadku DRP. Przypuszczam więc (na bazie tego jednego wyniku bronchoskopii), że są tu zastosowane paliatywnie - zmiany nowotworowe są w oskrzelu głównym, lekarz pewnie obawia się zamknięcia jego światła, do tego zmiany są też w ostrodze głównej. Sam opisujący napisał o "bardzo dużej progresji endoskopowej", w tej sytuacji pozostaje uwierzyć jego słowom i domyślać się na ich podstawie, iż zabieg brachyterapii jest zabiegiem nie mającym intencji wyleczenia/leczenia, a poprawy jakości życia i zminimalizowania objawów wynikających z choroby.
kasia13 napisał/a:
czy leczenie innymi chemioterapeutykami poza wcześniej zastosowanymi już nie wchodzi w grę?
Schemat PE, CAV oraz topotecan to w zasadzie niestety wszystko, co w tej chwili stosuje się w leczeniu DRP.
kasia13 napisał/a:
czy w ogóle można zastosować jeszcze jakieś inne konwencjonalne, dostępne metody leczenia?
W tej chwili wydaje się, że możliwości zostały już wyczerpane. Na chemioterapii była progresja, radioterapia miała już miejsce (nie wiemy w jakiej dawce, ale na pewno nie można dwukrotnie zastosować dawki radykalnej, jaka pewnie była użyta wcześniej).
Dziewczyny - bardzo dziękuję za szczere, wyczerpujące odpowiedzi.
Mama powoli oswaja się z faktem, że medycyna nic już nie może jej zaoferować.
Stan po brachyterapii jest, moim zdaniem, gorszy niż przed (załączam wypis po zabiegu brachyterapii), oprócz kaszlu pojawiły się problemy z oddychaniem, nawet mówienie sprawia jej trudność. Liczyłam, że po zabiegu stan choć na trochę się poprawi.
Wydzierżawiłam koncentrator tlenu, mama ma także opiekę w ramach hospicjum domowego - i tu mam mały problem.
Pani doktor, która była u niej wczoraj na wizycie, po przeczytaniu wypisu, który załączyłam stwierdziła, że mama nadal powinna być pod opieką onkologa (w naszej miejscowości nie ma poradni onkologicznej) czy też ośrodka, który brachyterapię przeprowadził, bo u nich można wykonać ponowną bronchoskopię i dokonać ewentualnej oceny skuteczności dokonanego zabiegu brachyterapii i ew. wykonać następny. Lekarka, która robiła brachyterapię powiedziała mojej mamie wyraźnie, że jest to zabieg jednorazowy, który ma poprawić jej jakość życia i wydłużyć je. Na wypisie napisano, w zaleceniach "leczenie internistyczne i objawowe w miejscu zamieszkania, kontrola w MCO w razie potrzeby". Mama jest zdezorientowana, chce abym zadzwoniła do MCO i zapytała, czy ona powinna przyjechać na kontrolę. Lekarz pierwszego kontaktu mamy twierdzi, że to bez sensu. Proszę doradźcie coś, bo nie wiem co ma robić.
Myślę, że MCO miało na myśli kontrolę u nich w razie pojawienia się niepokojących objawów bo brachyterapii. Jeśli takowych nie ma, to faktycznie nie ma sensu tam mamy wozić, lepiej wszystko załatwiać jak najbliżej domu.
Witam serdecznie wszystkich po dłuższej nieobecności,
Moja mama powoli odchodzi, do tej pory dawaliśmy sobie radę z objawami ze strony organizmu.
Teraz jest trochę gorzej. Mama ma problemy z oddychaniem i mówieniem spowodowanym zaleganiem wydzieliny. Pomimo intensywnego kaszlu nie jest w stanie odkrztusić zalegającej wydzieliny.
Lekarka przepisała antybiotyk (mama bierze go od soboty) oraz zaleciła inhalacje. Do dzisiaj inhalacje były na bazie roztworu soli fizjologicznej, od dzisiaj na bazie jakiegoś leku (będę popołudniu u rodziców, to sprawdzę co to jest). Jak na razie poprawa jest żadna.
Z kolei lekarka z hospicjum zaleciła oklepywanie pleców, ja wyczytałam że powinno oklepywać się klatkę piersiową (z tzw. drenażem ułożeniowym) - ale wyczytałam także że nowotwór płuc jest jednym z przeciwwskazań do oklepywania. Zgłupiałam - można oklepywać, czy nie można?
Poradźcie proszę, jakie leki, metody, etc. można zastosować, aby złagodzić choć trochę te objawy. Będę wdzięczna za każdą informację.
Tak od razu to nie pomoże, skoro dopiero od wczoraj ma inhalacje.
A antybiotyk jaki mama dostaje?
W zasadzie coś innego na rozrzedzenie wydzieliny, poza podobnymi lekami tylko w innej postaci (tabl. musujące, tabletki, granulaty d/s roztworu) ciężko zaproponować.
Z oklepywaniem na razie bym zaczekała, póki wydzielina nie będzie chociaż trochę rozrzedzona to i tak nic się nie oderwie.
A co do samego oklepywania:
Cytat:
Przyczyny kaszlu można podzielić na odwracalne i nieodwracalne.
Do odwracalnych należą stany wzmożonej produkcji wydzieliny lub/i wzmożonej jej lepkości, co utrudnia jej wykrztuszenie. W takich przypadkach najważniejsze jest umożliwienie choremu efektywnego odkaszlnięcia wydzieliny. Można to uzyskać poprzez rozrzedzenie wydzieliny (leki zmniejszające lepkość, nawilżenie powietrza wdychanego) oraz ćwiczenia oddechowe poprawiające efektywność kaszlu (np. dmuchanie przez rurkę umieszczoną w butelce wypełnionej częściowo wodą). Oklepywanie pleców pozwala na mechaniczne uruchomienie zalegającej wydzieliny i poprawia efektywność kaszlu.
to była taka luźna sugestia lekarza, ale potem się z tego wycofał. Czy jest możliwe aby to co zalega mamie w oskrzelach to nie wydzielina a po prostu masa guzowa?
Jeśli słychać, że mama chce coś odkrztuszać, ale się to nie udaje, obstawiałabym raczej zalegającą wydzielinę. Zresztą mama chyba była osłuchiwana przez lekarza?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum