o dzięki Wam dobrzy ludzie
za te słowa otuchy
Wczoraj siedziałam sobie wieczorkiem i czytałam różne posty na tym forum.
Teraz już wiem, że to co mną "targa" to normalny odruch.
Nie czuje się już inna ze swoimi myślami.
Na początku to myślałam, że oszaleje.
Jak mnie tylko gdzieś zabolało myślałam, że to na pewno przerzuty i zaraz umrę.
Teraz już aż tak nie panikuje.
Rodzina i znajomi nie umieli ze mną rozmawiać, bali się o cokolwiek zapytać.
Tak jakby specjalnie unikali ze mną kontaktu. W pewnym momencie poczułam się jak "trędowata".
Teraz wiem, że nie wiedzieli jak się zachować, że wcale nie robili tego bo tak im wygodnie tylko dlatego, że musieli się nauczyć co i kiedy powiedzieć.
Ja w sumie chłonę każdą wiedzę na temat tego nieboraka, czytam, dopytuje.
Ze mną jest tak, że chce rozmawiać o mojej chorobie a nawet mam wzmożoną ostatnio potrzebę.
Szkoda, że nie trafiłam tu wcześniej, wiele wątpliwości miała bym już rozwianych.
Ale lepiej późno niż wcale.